kontakt i współpraca
Są takie dni kiedy czas płynie wolniej, a kawa stygnie szybciej. Nie zwracam na nic uwagi, tylko na nią. Outfit of the day to piżama lub w porywach dresy.
Wszystkie zasady wychowawcze legną w gruzach. Mogłabym wtedy pisać kryptobloga o nośnym tytule “Parents in crime” i dokonywać tam zapisków moich małych zbrodni.
Właśnie te gorsze dni zwiastują tony chusteczek higienicznych, zapach syropu z cebuli oraz ciastka (z najprawdziwszym cukrem!). Nie zasnęła nawet w wózku podczas oglądania bajki, nie chciała nawet do tego kombo ciastka. Tak wiem, bardzo pedagogiczne;) Drzemka- game over?
Od wczoraj koczujemy w domu i ratujemy się jak możemy. W akcie desperacji wyciągnęłam nawet jeden prezent mikołajkowy. Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie napisać nową wishlistę.
Dla takich niecierpliwych osób jak L. i ja to świetny trener wytrwałości. A ile radości jak ropucha wyląduje w lilii wodnej. To nasza pierwsza gra rodzinna i już jest hitem. Nie spodziewałam się, że L. potrafi czekać na swoją kolej;)
Żabki Kid o- tu
Kosz na zabawki Elodie Details-tu
Nie wiem jak u Was, ale jak ja ja byłam dzieckiem to prezenty mikołajkowe znajdywało się pod poduszką lub w bucie.
Pamiętam jak dziś. Budziłam się bardzo wcześnie i szukałam prezentów. Przez następny tydzień robiłam dokładnie tak samo tylko z innym skutkiem:)
Dlatego moje wybory mikołajkowe to drobiazgi. Takie cieszą najbardziej. Skarby, które później moja córka nosi, gubi, szuka. Coś ważnego dla niej znaczą.
Zaprezentuję Wam dziś naszą listę mikołajkową, może kogoś zainspiruje, bo wiem, że pędzicie i nie macie za bardzo na to czasu.
Postawiłam sobie poprzeczkę wysoko, bo stwierdziłam, że to mają być prezenty do 60 zł (najpierw było 50 zł, ale znalazłam kilka odrobinę droższych perełek).
Zaczynając od lewego, górnego rogu
1. Drewniany Iphone z kredą i tabliczką. Zauroczył mnie kompletnie!
2. Żabki Kid O– gra zręcznościowa- coś dla mnie i L. w trenowaniu wytrwałości – tu
3. “Anatomia farmy” – świetne ilustracje + ciekawe informacje – tu
4. Lornetka Rex – dla tropicieli i odkrywców – tu
5. Loteryjka obrazkowa The Purple cow – w małym pudełku świetna gra rozwijająca słownictwo – tu
6. W naszym domu Scotchi – układanka w duchu Montessori – tu
7. Drewniane klocki
8. Kolorowanka i fartuszek Bardzo głodna gąsienica i przyjaciele
Pamiętajcie, że 2.12 to w większości sklepów internetowych dzień darmowej dostawy:)
A tu inspiracje na konkretny wiek:
Prezent na roczek 100 inspiracji
Prezenty dla 2 latka
Prezenty dla 3-latka
Prezent dla 4 latka
Prezenty dla 5-latka
Prezenty dla 6 latka
Prezenty dla 8-latka
Prezenty na święta dla dzieci 2021
Jestem gadżeciarą – to wiadomo nie od dziś. “Make life easier”- to moja maksyma. Nie poddaję się modzie na minimalizm, dlatego, że każdy mój wybór jest przemyślany i nie kupuję pod wpływem impulsu.
Dziś zaprezentuję Wam 10 rzeczy, które bardzo ułatwiają mi życie.
Używam go odkąd L. się odpieluchowała i wszystkie torby wózkowe wrzuciłam do szafy. Nie muszę już nosić, ani pieluch ani chusteczek, więc ten organizer mieści nasze rzeczy. Portfel, uchwyt na bidon, zamykana kieszonka na klucze – jest wszystko czego potrzebuję.
Pasuje na każdy pojedynczy wózek, bardzo szybko go przekładam z Bugaboo na Babyhome. Niepotrzebne też są uchwyty na kubek. Zmieści bidon L. i moją wodę.
Dawno temu, kiedy miałam czas zaglądałam do blogerek kosmetycznych i one polecały jedwabne poszewki na poduszki.
Uważam, że to był świetny zakup i widzę jej pozytywny wpływ na cerę i włosy. I chociaż nie mam czasu na smarowanie się kremem i maseczki upiększające to ta poduszka daje mi poczucie, że coś jednak dla siebie robię;)
Jak już poduszka zawiedzie, a właściwie niemożność przytulenia się do niej ratuje mnie korektor Collection 2000. Dawno temu poleciła mi go koleżanka i przy okazji wyjazdu kupiłam go. Kosztuje niewiele (szukajcie na All), a działa cuda. Givenchy, Estee Lauder mogą się schować.
Na największe wory pod oczami po zarwanej nocce działa lepiej niż 2 godziny dodatkowego snu w dzień. Ten produkt powinni dawać w pudełkach w szpitalu. Serio!
Czyli zapasowa bateria do smartfona. Ładuję to cudeńko w domu do komputera i jak ajpon padnie podłączam ten zielony akumulatorek. Na 100% ładuje go w godzinkę. Kupiłam w TKmaxx.
Lubię ten telefon, ale też mnie wkurza. Tak czy inaczej bardzo mi ułatwia życie. A życie blogerskie to już w ogóle. Wszystko co mogę robię w telefonie. Jedynie piszę posty i obrabiam zdjęcia na kompie.
Sprawiłam sobie porządną obudowę, bo wizja 1000 zł za nowy wyświetlacz mi się nie podoba. Mam Spigen Linear i wiem, że dzięki niej zaoszczędziłam sporo pieniędzy. L. nie bawi się moim telefonem, ale ja mam za to dziurawe ręce i upadł mi może ze 100 razy. Nie ma na nim nawet ryski.
Wybrałam Olympus, bo… nie wygląda jak torba na aparat:) Pakuję do niej lustrzankę, obiektyw, portfel, ciuchy na zmianę dla L. i miasto jest nasze.
Mufka na wózek. Produkt idealny na teraz. My często używamy jej w sposób odmienny. Zapinam ją na pałąku i L. grzeje sobie rączki.
Trzyma trochę temperaturę i do tego fajnie wygląda.
Przy foteliku tyłem do kierunku jazdy wg mnie jest niezbędne! Ułatwia nam podróże niesamowicie. Mamy z firmy Besafe.
To nie tajemnica, że Basia i Franek mieszkają u nas od dawna (tu np ostatni wpis o Basi).
Teraz i u Was może zamieszkać to sympatyczne rodzeństwo.
Razem z wydawnictwem Egmont ruszamy dziś z “Basiowym konkursem” abyście i Wy mieli szansę ich bliżej poznać.
Do zgarnięcia 3 egzemplarze “Wielkiej księgi Basi i Franka”. Czyli zbioru wszystkich do tej pory wydanych przygód Basi i Franka plus kilku nowych.
A warto!
Zapraszamy!
Wystarczy zostawić komentarz pod tym postem wraz z adresem e-mailowym. Konkurs trwa od dziś do 1.12.2014 r. do godz 23.59. Maszyna losująca już nie może się doczekać:) Wyniki konkursu zamieszczę w tym poście w ciągu tygodnia.
Powodzenia!
Wyniki:
Gratulujemy!
Z wygranymi skontaktuję się niebawem:)
OK, dostałam info, że nie wszystkim otwiera się film.
Poniżej print screen:
Jednym z ogromnych plusów blogowania jest możliwość poznawania nowych ludzi. I nie mam na myśli kontaktów wirtualnych, a twarzą w twarz. Na Księżniczkę w kaloszach trafiłam stosunkowo niedawno, a na jej blogu poczułam się bardzo dobrze. Trochę nawet jak w domu.
Założyłam ciepłe kapcie, okryłam się kocem i z herbatą zimową jednym kliknięciem wprosiłam się w jej blogowe progi. Post za postem, a ja już od razu wiedziałam, że się dogadamy.
Jej punkt widzenia często pokrywa się z moim, mimo tego, że styl życia jest kompletnie inny. Ja wychowana praktycznie na wsi mam wciąż ciągoty do sielskiego życia. I ona na końcu świata, tam gdzie sygnał gps to bardzo pożądana rzecz.
Mieszkają nad stajnią, w samym środku… niczego. Porzucili miejskie życie żeby spełniać swoje marzenia. To widać, słychać i czuć. Dom z duszą, a nie z pinterestu z oknem z kuchni do stajni. Niesamowite.
Przeszłam przez bramę i nie odróżniłam owcy od kozy (!), kaczkę z gęsią też pomyliłam. Brakuje mi tego. Z ogromnym uśmiechem patrzę na nich, na ich syna, który ma możliwość bycia tak blisko natury. Tam gdzie rytm roczny wyznaczają pory roku, a nie wyprzedaże w Zarze.
Ich Stajnię Zamczysk mam zamiar odwiedzić jeszcze nie raz, bo tam znów mam wrażenie, że mam 5 lat.
Pierwsza myśl jaka Wam pewnie przyszła do głowy to pewnie, że już do końca oszalałam…
Nie, nie oszalałam i mam się dobrze.
Kilka słów o zabawkach Fisher price… Nie są w moim guście i myślałam, że to się raczej nigdy nie zmieni. Nigdy nie kupiłam L. żadnej zabawki Fp, ani nie podarowałam nikomu w prezencie. Miałam styczność z kilkoma produktami tej firmy i niestety muszę stwierdzić, że nie są to ciekawe zabawki. Mam nawet wrażenie, że są lekko ogłupiające. Jestem purystą językowym i nie mogę pozwolić na to, żeby moje dziecko bawiło się zabawką z błędami. Tyle na temat.
Ale kiedy trafiłam w sieci na linię Fisher price classics to moje serce zabiło mocniej.
Retro design oraz bardzo prosta forma spowodowała, że byłam bardziej ciekawa tych produktów.
Będę Wam dawkować wrażenia i dziś pokażę tylko jedną. Fisher price wydał w USA edycję classics. Jak dla mnie mogliby zabrać wszystkie zwykłe i zastąpić je kilkoma modelami z linii classics…
– to nic innego jak prosty projektor bajek. Nie ma baterii, nie ma światełek, nie ma żadnej interaktywności.
Dziecko ma do dyspozycji 3 filmy z bajkami, które wkłada w odpowiednie miejsce. Przez wizjer “ogląda” bajkę. Naciskając na przycisk wprawia w ruch film. Odgłos jaki wydaje przypomina dźwięk migawki. Niesamowity sprzęt. Bardzo prosty i właśnie dlatego taki fajny. W korpusie aparatu jest skrytka na filmy. Animacje są vintage.
Jest to jedna z ulubionych zabawek mojej córki. Moja też…
Przyszła wczoraj. Cały czas przy niej siedzimy, mażemy, marzymy i śmiejemy się na głos. Tulletomania trwa u nas cały czas, więc ta kolorowanka to prawdziwy rarytas dla wielbicieli autora.
Niesztampowe podejście i dawka humoru sprawiają, że książka będzie u nas dłuuuugo eksploatowana. Duży format, ilość i forma aktywności zachęcą nawet dzieci, które nie przepadają za rysowaniem. Genialna!
Po pokolorowaniu obrazków można zostawić ją do przeglądania. Myślę, że ucieszy się z niej i 2-latek i 6-latek. Ja mam trochę więcej i też mi się podoba.
Świetny pomysł na ciekawy prezent mikołajkowy!
W gabinecie terapeutycznym jest ciekawą alternatywą dla nudnych ćwiczeń grafomotorycznych.
“Książka do kolorowania” – Herve Tullet
Znawcy tematu twierdzą, że metoda stworzona przez M. Montessori jest dla wszystkich dzieci.
Jednak nie jest dla wszystkich rodziców… Dlaczego?
a) Odkładasz książkę, gazetę i lecisz na pomoc depcząc po drodze dywaniki innych dzieci, które pracują sumiennie na podłodze i robisz to za niego.
b) Przez całą salę krzyczysz: “Kazik, nie tam to wkładasz. Spróbuj to przełożyć. O tak, tam! Brawo!”
c) Nie robisz nic. Obserwujesz dalszy rozwój sytuacji.
a) Nie zgadasz się, prosisz o złożenie i szybko wychodzisz.
b) Próbujesz negocjować, wytaczasz nawet bardziej przekonujące argumenty (np. słodycze w domu).
c) Siedzisz i cierpliwie czekasz.
a) Podchodzisz do nauczycielki i pytasz dlaczego zabija dziecięcą wyobraźnię
b) Nie robisz nic, po powrocie do domu szukasz w sieci odpowiedzi na to pytanie, bądź wyżalasz się na forum i pytasz co robić.
c) W pełni akceptujesz założenia pedagogiki i jej ufasz
a) “Matko jedyna, stówę kosztowała ta bluzka, do kosza się tylko nadaje”
b) “Dziecko jak Ty wyglądasz. Nie mogłaby Pani Cię pokarmić następnym razem?”
c) “O, widzę, że miałeś dziś ciekawy dzień. Pracowałeś w kąciku wodnym i sam nalewałeś barszcz?”
a) Bardzo się tym martwisz. Masz wizję, że starsze dzieci w grupie to nic dobrego.
b) Prosisz nauczycielkę żeby miała oko na Twojego malca.
c) Jesteś zadowolona/-y, że Twoje dziecko będzie miało możliwość przebywania ze starszymi dziećmi w końcu grupa rówieśnicza to sztuczne środowisko.
a) “I za to płacę 1500 zł miesięcznie?”
b) “Ok, pewnie nie pamięta”. Podchodzisz do nauczycielki i pytasz z czym Kazik dziś pracował. Ona potwierdza, że cały dzień spędził na dywaniku pracując z czerwonymi belkami. Myślisz sobie, że jeżeli czegoś porządnego go w końcu nie nauczą to zmieniasz placówkę.
c) “Ok, widocznie ma teraz na to fazę”
a) “Ehhh, wprowadziliby tablicę multimedialną, a nie tylko to drewno i drewno”
b) “Ale jak to nie ma Świnki Peppy?”
c) “Ufam, że jest miejsce naturalnie wspomagające rozwój dziecka’.
a) “Chyba Pani się pomyliła i postawiła te niebezpieczne rzeczy za nisko”
b) “Sprawdzę, czy nauczycielki mają kurs pierwszej pomocy”
c) “Cieszę się, że moje dziecko będzie miało możliwość pracowania z każdym materiałem”
a) @#$&^**($$ (cenzura)
b) Liczysz do 10, wdech wydech i prosisz nauczycielkę na słówko
c) Myślisz sobie, że Kazik ma naprawdę świetną zabawę.
a) Jesteś przerażona. NALEGASZ, aby Kazik teraz usiadł i zjadł swój obiad. On nie chce. Ty nadal nalegasz. W końcu mówisz, że jak nie zje to nie będzie bajki.
b) Prosisz nauczycielkę żeby następnym razem przekonała go do jedzenia. Najlepiej żeby go nakarmiła.
c) Pytasz Kazika dlaczego nie zjadł obiadu. On mówi ” Mama nie miałem casu”. Myślisz ok, w końcu nie umrze z głodu.
No i jak wypadacie?
a tu macie wpis z perspektywy czasu i doświadczeń – Metoda Montessori – co nam się sprawdziło a co nie.
Zainteresowanie geografią pojawiło się u nas już jakiś czas temu. Na początku roku odwiedziliśmy Centrum Nauki Kopernik, przy wyjściu wstąpiliśmy do sklepiku z pamiątkami. Lila poprosiła, żeby kupić jej globus. I od tego właściwie się zaczęło…
Później trafiłam na promocję i kupiłam globus zoologiczny. Często rozmawiając o zwierzętach pokazujemy je również na globusie.
a) są to puzzle
b) mają nadrukowaną mapę, na której zaznaczone są charakterystyczne dla danego regionu budowle oraz zwierzęta.
Puzzle układamy razem, a później L. sama ustawia figurki. Wymyśliła żeby dodać do tej zabawy globus zoologiczny.
Wiecie, że uwielbiam takie zabawki, które wiem, że będą nam również służyć za kilka lat, ale w innej formie.
Figurki Schleich
Puzzle Jumbo “Mapa świata“- Mudpuppy
Pamiętacie mój wpis o Basi i Franku? Miłość do tych książeczek trwa u nas nieprzerwanie. Niestety nie mogłam znaleźć brakujących nam do kolekcji “Basia, Franek i liczenie” i “Basia Franek i pojazdy”. Kiedy odkryłam, że wydawnictwo Egmont wydało właśnie “Wielką księgę Basi i Franka” ucieszyłam się ogromnie.
W jednej książce mamy zbiór wszystkich przygód Basi i Franka + kilka nowych. Bardzo fajnym pomysłem było dodanie kilku zgadywanek w tematyce opowiadań. No i cóż mogę jeszcze napisać? Książka ma 158 (!) stron. Czytamy ją na raz. Inne opcje nie wchodzą w rachubę tak Lilka polubiła się z tym sympatycznym rodzeństwem.
Dodatkowo piękne ilustracje i ciekawe teksty zachęcają do kolejnego czytania. Mam nadzieję, że powstaną kolejne części przygód Basi i Franka.
Polecam ją wszystkim. Wg mnie idealna dla dzieci 18m +
A to mój ulubiony fragment:
Mamy również Wielką Księgę Basi – jest to zbiór opowiadań, które ukazywały się cyklicznie w magazynie Dziecko. Jest to pozycja dla troszkę starszych dzieci. L. jeszcze nie jest w stanie skupić wzroku na kartkach gdzie nie ma obrazków. Ale czeka na nią już na półce:)
Wielka księga Basi i Franka – wydawnictwo Egmont tu
A tu najnowszy wpis o Basi a w nim rabaty!!!
Zacznę od cytatu:
“Matka, która daje jeść dziecku, a nie uczy go, jak trzymać łyżkę i trafiać z nią do ust, albo też matka, która, jedząc sama, nie wskazuje dziecku, jak to czyni, jest złą matką. Obraża ona godność ludzką swego dziecka, (…). Nauczyć dziecko, aby się samo myło, samo jadło, jest pracą dłuższą, dziełem cierpliwości bardziej uciążliwej, aniżeli wykonywać wszystkie te czynności dla niego.”
M. M. Domy Dziecięce, s. 62
Ja, aż takim konserwatystą nie jestem i wcale nie uważam, że matki karmiące, myjące, ubierające są złe. Ale warto chwilkę nad tym się zastanowić.
Jest to temat obecny u nas od dłuższego czasu. Zaczęło się oczywiście od ściągania skarpet. Tę umiejętność moje dziecko opanowało do perfekcji. Następnie dołączyła kolejna część garderoby – czapka, na szczęście było lato, więc nie nalegałam.
Przy każdym taki manewrze uśmiech na buzi mojego dziecka był nie do opisania. Zawsze łatwiej jest się rozebrać niż ubrać, dlatego jest to normalny etap w rozwoju samodzielności.
Teraz idziemy już w drugą stronę. Lilka zaczyna się sama ubierać. Zaczęło się również od skarpet, kapci oraz czapki. Powoli dołączają kolejne części garderoby. Właśnie około 18 m.ż prawie każda mama ma przed sobą uciekające w jednej skarpecie dziecko, które nie chce się UBIERAĆ.
To jest duża różnica i najczęściej takie właśnie przedmiotowe traktowanie dziecka może powodować opór i niechęć. Nie mówię o sytuacjach kiedy jesteśmy spóźnione do pracy/bardzo nam zależy na szybkim i sprawnym założeniu ubrania.
Ok, rozumiem to w 100%, bo sama mam takie sytuacje. Jednak w momentach, które nie wymagają od nas pośpiechu pozwólmy dzieciom zrobić to samodzielnie. Nieopisaną radość sprawi im ta czynność kiedy będą mogły zrobić to samodzielnie.
Od dłuższego czasu zwracam uwagę na funkcjonalność butów i ubrań.
Czy moje dziecko będzie w stanie założyć je samo? – to najczęstsze pytanie jakie zadaję sobie podczas zakupów Dlatego bardzo często wybieram ubrania luźniejsze, większe o rozmiar, aby łatwiej jej było samodzielnie się ubrać lub rozebrać.
Tak samo jest również z kapciami. Jest to część garderoby, która jest wkładana i zdejmowana kilkanaście razy dziennie dlatego zdecydowałam się na kapcie z miękką i oddychającą podeszwą, a nie popularne skórzane mokasyny.
Dodam też, że często Lilce zdarza się założyć je odwrotnie (prawy na lewą nogę) i pozwalam jej tak chodzić, bo w końcu zauważa, że coś jest nie tak i SAMA je zamienia.
Kapcie Collegien – tu
Misiek Trave Buddy z magnesami w łapkach – tu
Pościel i wieszaczek H&M home
Plakat miasteczko – tu
Łóżeczko – Ikea
Piżama – Carter’s
Bluza Emile et ida
Getry Kappahl Newbie
My już jesteśmy gotowe na zimę! A Wy?
Kombinezon z ubiegłego roku pasuje jak ulał, ciepła kurtka z futrem na kapturze wisi już w szafie, buty zimowe już od 2 tygodni w użyciu, a nowa czapka i szalik grzeją Lilkową głowę.
W tym roku stawiam na uniwersalność i wygodę. Co sezon przygotowuję Wam zestawienie naszych typów obuwia. Teraz takiego nie będzie!
Dlaczego? Bo w tym roku poszukiwania trwały niezwykle krótko. Zobaczyłam Pandy z Nowego Targu i przepadłam. Już nie musiałam niczego innego szukać. Idealne do naszego kraciastego kombinezonu jak i granatowej parki. O kałuże i błoto pośniegowe też już nie muszę się martwić.
Mamy jedne buty, a porządne i jak Lilce stopa gwałtownie nie urośnie to do wiosny będzie w nich biegać. A może nawet jeździć… tak jak wczoraj na hulajnodze. Są miękkie i dobrze dopasowują się do stopy. Pasują do spodni i sukienki.
Także zimo, czekamy na Ciebie! Przybywaj:)
Buty Pandy- Mrugała
Czapka i szalik z niegryzącej wełny Merino- @werkat- szukać na Instagramie