kontakt i współpraca
Tak, tak pamiętam, że uwielbiacie takie wpisy jak z czegoś niepozornego zrobić coś ciekawego.
Dziś bardzo fajny pomysł na… bombki sensoryczne dla maluchów.
Za chwilę będziemy ubierać choinkę, a mamy w domu raczkującego niemowlaka. Nie wiem jeszcze gdzie postawimy choinkę i czy Julian będzie się nią interesował. Zobaczymy:)
A już dziś zrobiłam dla niego bardzo fajną zabawkę, którą właśnie ciąga po ziemi.
Do bombki nasypujemy materiał sypki, możemy dodać brokatu, zaklejamy taśmą i zawiązujemy sznurek.
Bombki są świetne do powieszenia, ale też do zabawy na podłodze. Możemy zawiązać różne sznurki, aby w dotyku były inne.
Gotowe:)
Jeżeli spodobał się Wam ten wpis daj mi znać tutaj:
Niektórym prezenty na święta dla dzieci spędzają sen z powiek. Ja bardzo lubię wyszukiwać, zapisywać i dzielić się z Wami moimi pomysłami.
EDIT: tu macie Prezenty na święta dla dzieci TOP 2020
Jeżeli chcecie poczytać o tym co jest odpowiednie dla jakiego wieku to bardzo dokładnie zrobiłam to w matce wszystkich prezentowych wpisów – Prezenty
Inspiracje podzieliłam na grupy wiekowe i ceny (do 100 zł i od 100 zł)
1/2/3/4/5/6/7/8/9/10
1/2/3/4/5/6/7/8/9
Jeśli wciąż wam mało – tu macie wpis, który opisuje jak najlepiej dopasować Prezenty do wieku dziecka, a tu inspiracje na konkretny wiek:
Prezent na roczek 100 inspiracji
Prezenty dla 2 latka
Prezenty dla 3-latka
Prezent dla 4 latka
Prezenty dla 5-latka
Prezenty dla 6 latka
Prezenty dla 8-latka
Prezenty na święta dla dzieci 2020
W dzisiejszym wpisie zdradzę Wam bardzo szybki przepis na zdrowe żelki.
Gdybym mogła wybrać jeden ulubiony słodycz mojej córki to z pewnością byłyby to… żelki. Nie lubi czekolady, nie przepada za ciastkami, a żelki mogłaby jeść w każdych ilościach. Nie ukrywam, że zdarza mi się jej kupić takie zwykłe naładowane cukrem i sztucznymi barwnikami jeżeli bardzo mnie prosi. Jednak na co dzień staram się ograniczać takie słodkości. Ostatnio zrobiłyśmy razem domowe, zdrowe żelki.
1/3 łyżeczki agaru rozpuścić w 250 ml zimnego soku, dobrze wymieszać i podgrzać do temp 90 st (w tej temp. rozpuszcza się agar-agar). Zanim dodacie miód warto odczekać żeby przez wysoką temperaturę nie stracił swoich właściwości zdrowotnych. Dodajemy miód, mieszamy i wlewamy do foremek. Można użyć silikonowych foremek do lodu lub użyć starego opakowania po czekoladkach. Odstawić do wystygnięcia w temp. pokojowej.
Jeżeli dopadnie Wasze dzieci choroba to można zrobić żelki, które będą zawierały naturalne antybiotyki takie jak np. kurkuma lub imbir. Czytałam też niedawno o mocy naparu z goździków. Następnym razem wypróbujemy.
Foremka Tiger
Talerzyk Sillydesign
Nie wyobrażam sobie już rodzicielstwa bez chustonoszenia dzieci. Przywiązanie malucha pozwala mi na spełnienie wielu potrzeb dziecka, a przy okazji sama mogę robić to na co mam ochotę. Dzięki konsultacji u Marty z zamotani.pl złapałam bakcyla i wkręciłam się w tematy chustowe.
Przy pierwszym dziecku nie miałam tak dużej chęci. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że nie umiałam dobrze motać i byłam lekko zagubiona. Odetchnęłam z ulgą kiedy Lilka zaczęła siadać i kupiłam nosidło ergonomiczne. Używaliśmy go też niezbyt często – tylko w sytuacjach kryzysowych. Tula była niezastąpiona w chorobie, podczas ząbkowania, na lotnisku…
Tak niewiele rzeczy zostawiłam po Lilce dla „przyszłych” potomków, ale Tula leżała głęboko w szafce i czekała na swój powrót. I się nie doczekała. Podczas konsultacji Marta pytała mnie co planuję później. Odpowiedziałam jej bez zastanowienia, że jak tylko Jul zacznie siadać to przesiadam się na Tulę i wyciągnęłam w tym momencie moją zygzakowatą przyjaciółkę z szafy. A Marta zapytała mnie czy byłam zadowolona z użytkowania i odpowiedziałam jej, że tak oczywiście. W wielu sytuacjach nas uratowała.
Naczelna gadżeciara tego kraju to ja, więc od razu zaświeciły mi się oczy i postanowiłam wypróbować to cudo.
Fidella Fusion zawitała pod naszym dachem, a mój mąż odetchnął z ulgą, że nie musi się już zawiązywać w chustę. Używamy jej od kilku tygodni (wg potrzeb dziecka) i dziś chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami i porównać ją delikatnie do Tuli (nie czuję się na siłach żeby pisać profesjonalne porównanie, bo nie jestem doradcą chustowym).
…najprawdopodobniej wymusza na dziecku zbyt duże odwiedzenie nóg, prostuje miednicę oraz kręgosłup, napina mięśnie obręczy barkowej i karku, zwiotcza mięśnie brzucha i generalnie stwarza dyskomfort.
Nosidło zabieramy teraz ze sobą wszędzie, bo wiem, że może się przydać. Należę jednak do osób, które mają problemy z kręgosłupem i kiedy dziecko zasypia twardym snem w miarę możliwości je odkładam. Podsumowując Fidella jest świetnym nosidłem ergonomicznym przyjaznym dla dziecka i rodzica. Mogę Wam je szczerze polecić.
Zdjęcia Kasia Ciejka
Poprzedni post o Zabawki dla niemowląt 0-6m wzbudził ogromne zainteresowanie. Dziś kolejna część, o tym jak wybierać ciekawe i rozwijające zabawki dla najmłodszych. Na Waszą prośbę piszę ten post trochę na wyrost, bo mój syn niedawno skończył pół roku i jeszcze niektóre z nich są schowane.
Na wstępie zaznaczę, że nie są to jedyne zabawki jakimi bawi się moje dziecko i nie chcę być posądzana o zakrzywianie rzeczywistości na potrzeby bloga. Zabawki mają nie tylko edukować, uczyć i rozwijać.
Dlatego z czeluści kartonów ostatnio wyciągnęłam cichutko grający bardzo stary telefon – zabawkę. Julek lubi się nim bawić od czasu do czasu. Specjalnej fazy na niego nie ma. Atrakcyjne są również zabawki siostry. Coraz częściej podaję mu również przedmioty domowego użytku do zabawy. Pokażę Wam je pewnie w innym poście.
Napiszę Wam jeszcze jedną rzecz. Warto pozbywać się zabawek jeżeli dziecko z nich wyrośnie. Bez sensu jest trzymać zabawki, którymi dziecko się już nie bawi tylko dlatego, że kiedyś się nimi bawiło.
Wszystkie zabawki (oprócz gryzaków), które pokazywałam w poprzednim poście zniknęły z Julkowego koszyka. Zrobiłam miejsce na nowe. Polecam Wam przeglądanie zabawek dzieci na bieżąco i sprzedawanie, oddawanie innym.
Warto spojrzeć na zabawki dziecka jako całość. Czy są tam rzeczy, dzięki którym będzie rozwijało różne zmysły. Przede wszystkim kierować się zapotrzebowaniem dziecka. Jeżeli obserwujemy, że w danym momencie dziecko wkłada wszystko do buzi i to warto poszukać ciekawych gryzaków.
Mój syn lubi tylko te silikonowe i drewniane. Odrzucił wszystkie plastikowe wypełnione wodą. Nadal lubi Kaczora Hevea i Żyrafkę Sophie, bo ząbkuje. Zamówiłam mu coś nowego.
Lubi go gryźć i przekładać w rękach. Różne faktury i kolory dodatkowo stymulują zmysł dotyku. Gryzak jest dość ciężki, dlatego podoba mi się jeszcze bardziej, bo kształtuje mięśnie dłoni.
Bardzo ciekawa, drewniana zabawka. Może służyć jako gryzak, jako piłka albo jako zwykła bryła, którą można przekładać w rękach. Podczas zabawy tą zabawką koraliki lekko stukają i wydają przyjemny dla ucha dźwięk. Dostępne są różne kolory.
Elastyczny sześcian na gumce jest lekki i dobrze nim się manipuluje. Spadające pierścienie budzą ciekawość dziecka. Całość jest bardzo elastyczna i zmienia kształt.
Uwaga, to jest też moja ulubiona zabawka. Uwielbiam przekładać w dłoni te ciężkie, gładkie korale. Cała zabawka podczas trzymania w dłoni układa się w różne kształty. Jest odpowiednio ciężka i jako jedna z niewielu zabawek pobudza czucie głębokie. A do tego jest naprawdę piękna.
Myślę, że zostawię ją u nas na dłużej, bo korale mogą się nadawać do masażu albo nawet chodzenia po nich gołą stopą.
W tym wieku dzieci zaczynają bardziej interesować się dźwiękami, które mogą same wydawać. Lubią stukać różnymi rzeczami i oczywiście grzechotać. Szukałam grzechotki, w której widać poruszające się elementy. I znalazłam- ta jest idealna.
Jestem wielką fanką tej grzechotki – pełni kilka funkcji: grzechotki, deszczownicy (spadające kulki) oraz fajnie się toczy i motywuje do przemieszczania się. A najważniejsze, że skupia uwagę dziecka na długi czas.
Bardzo ciekawa grzechotka, która ma kilkanaście różnych sensorycznych wypustek. W środku jest malutkie lustereczko. Podoba mi się, bo kolory ułożone są z odcieniami i można zauważyć czym się różnią.
Zabawka będzie również interesowała siedzące niemowlę, bo przyczepia się do bardzo gładkich powierzchni (z podłogi Julek bez problemu ją odrywa). Można ją przyczepić do blatu krzesełka do jedzenia, wtedy mocniej się będzie trzymać. Całość stanowią drewniane kulki – połączone ze sobą gumką.
Genialna i bardzo prosta zabawka za małe pieniądze (ta kosztowała 4 zł). Tocząca się piłeczka bardzo interesuje niemowlęta. Julek za nią pełza po całym mieszkaniu, a do tego świetnie otwiera rękę i ćwiczy mięśnie nadgarstka. Ta piłka jest też dosyć ciężka i dlatego jest fajna. Dobrze by było gdyby dzieci trzymały ją oburącz.
Zabawka, którą od razu przechwyciła Lila, dopiero teraz jej się znudziła. Działa w ten sposób, że przechylona pionowo przesypuje powoli drewniane kwiatuszki.
Ciężko pokazać to na zdjęciach, ale uwierzcie mi, że jest efekt „wow” nie tylko dla 6- miesięcznego dziecka, ale i 4-latki. A jak Julek w końcu ją dorwał to przesuwa rączką małe elementy i zjada kulkę.
Pierwsze autko naszego malucha. Interesują go błyszczące „felgi” i sam fakt, że jeździ. Myślę, że za chwilę będzie to jedna z bardziej ulubionych zabawek. Pięknie wykonane za niewielką cenę.
Piękne autko w stylu vintage. Zobaczcie jakie ładne jest białe;) Fajny pojazd dla małego chłopca, co ciekawe jest tak zaprojektowane, że koła skręcają.
Wieże z nakładanymi okręgami są świetną okazją do pierwszych ćwiczeń koordynacji ręka-oko. Dzieci najpierw zdjemują elementy, a później je nakładają. Jest to ciekawa zabawka dla dzieci od 6m do 12m i naprawdę warto mieć taką w domu. Naszą kupiłam wczoraj w Tkmaxx, ale tutaj znajdziecie inne równie interesujące.
Jul bawi się nią od wczoraj. Zdejmuje kółka i je gryzie. Za czasem pewnie będzie ją układał.
Ta wieża jest mocno na wyrost i pewnie będzie ją układał ok 18m, ale tak mi się spodobała, że mamy już teraz. Jul lubi zdejmować po kolei wszystkie elementy i je przekładać w rękach.
Bliżej pierwszych urodzin dzieci lubią różnego rodzaju przebijanki. Zadaniem dziecka jest stukaniem młotkiem w element, a on przechodzi na zewnątrz. Można też wyjmować klocki i wkładać do otworów.
Ta jest bardzo fajna, bo jest stosunkowo mała. Na razie jeszcze stoi w szafie i czeka na dobry moment (pewne siedzenie).
Jestem ogromną fanką sorterów. Lilka miała dwa (jeden plastikowy FP i drugi Bajo). Bawiła się nimi cały rok, a zaczęła właśnie w okolicach 12m. Jest to zabawka, która uczy myślenia, postrzegania, koordynacji ręka-oko, kształtów itd. Naprawdę uważam, że każde dziecko powinno mieć sorter, bo to zabawka, która uczy.
Znalazłam właśnie idealny, bo dość mały. Łatwo również jest wyjąć klocki po włożeniu. Jeżeli kiedyś będziecie kupować prezent dla rocznego dziecka – kupcie mu sorter kształtów.
Chcieliście zabawki do roku to macie:) Lilka sama miała fajny, ciężki wózek i uważam, że to naprawdę fajny prezent dla chodzącego dziecka. Warunek jest oczywiście jeden (dziecko musi samo chodzić) inaczej pcha wózek i ustawia stopy na zewnątrz. To auto wpadło mi w oko już dawno i jest świetną alternatywą dla wózków dziewczęcych.
Można tam wozić misia czy nawet przy asyście kogoś dorosłego w nim pojeździć (mam już w głowie obrazek jak Lilka pcha Jula w tym aucie;) A samo auto jest bardzo porządnie wykonane i jeżeli szukacie fajnego prezentu, czy na roczek czy na dwa lata to jest to super pomysł. Auto produkowane jest w Polsce- są jeszcze niebieskie i zielone.
Wpis powstał we współpracy ze sklepem Hoplik, który osobiście uwielbiam, bo zawsze tam znajdę jakiś niebanalny pomysł na prezent. Nie wiem czy pamiętacie, ale rok temu pokazywałam zabawki dla trzylatków z tego sklepu.
Pół roku temu zawitałeś w naszej rodzinie. Kiedy pojawiłeś się na świecie było tak cudownie ciepło. Lepszego czasu nie mogłeś sobie wybrać. Moje ukochane piwonie zaczynały już puszczać pąki. Pamiętam jak poszłam z Tobą kupić je od babci, która stoi zawsze w maju przy Stacji PKP Ochota. Wcisnęłam jej pomięty banknot, więcej niż powiedziała, ale te kwiaty właśnie tyle były dla mnie warte. Kiedy położyłam je na Twoim wózku to pomyślałam, że są od Ciebie. Moje ukochane kwiaty od mojego kochanego synka.
Minęło już pół roku, a ja nawet nie wiem kiedy to minęło – za szybko jakoś. Nie wyczekuję z niecierpliwością kolejnych kroków milowych, delektuję się tym co jest teraz. Pierwsze trzy miesiące właściwie przespałeś. Nawet jedną całą noc. Ogłosiłam wtedy światu: „Hura, moje dziecko przespało noc”- to był pierwszy i ostatni raz.
Kiedy nie spałeś to płaczem oznajmiałeś, że jesteś. I my to przyjmowaliśmy. Któregoś dnia Tata wziął Ciebie na poważną męską rozmowę i powiedział Ci: „Chłopaku, nie możesz tak tylko płakać i płakać.
Zobacz, wszyscy są- jest Mama, która Cię nosi i karmi, jest Siostra, która Cię zabawia kiedy nie śpisz i nakręca karuzelę.” A Ty spojrzałeś na niego swoimi granatowymi oczami i chyba zrozumiałeś, bo od tamtej pory płakałeś jak tylko czegoś bardzo potrzebowałeś.
Przez te 6 miesięcy dużo się zmieniło, podwoiłeś swoją masę urodzeniową i wyrosło Ci już 6 zębów. Stoisz pewnie na czworakach i próbujesz siadać. Na Twojej głowie jest już kilka guzów. Za to i ja przepraszam.
A co lubisz? Nasze towarzystwo: pewne ramiona Taty, zapach Mamy i wygłupy Siostry.
Najlepiej bawisz się po godzinie 21. Doskonalisz wtedy wszystkie nabyte umiejętności. Ulubioną książką jest ta, w której są zdjęcia dzieci – śmiejesz się przy niej na głos. Śpisz w dzień w swoim łóżeczku, a w nocy lubisz być przy Mamie.
Kiedy jesteś już zmęczony albo zirytowany wychodzeniem czterech zębów lubisz być noszony w chuście lub w nosidle. To nasza ostatnia deska ratunku.
Eksplorujesz otoczenie wszystkimi zmysłami. Ostatnio bardzo zwracasz uwagę na dźwięki. Delikatna melodia pozytywki potrafi zająć Cię na długo. Lubisz z wirtuozerią walić rączką w klawisze kolorowego pianinka siostry. Może będziesz muzykiem? Chociaż nie, interesują Cię wszystkie urządzenia elektryczne w domu i Tata nazywa Cię Inżynierem.
Ten czas płynie tak szybko. Łapię te momenty i próbuje zapamiętać. Dziś skreślam kilka słów dla Ciebie i archiwizuję zdjęcia z tego okresu, bo przy ciągłych zmianach sprzętu lubią nam się zagubić.
Kochany nasz:)
A tu dla porównania Lilka w tym wieku 🙂
Rozszerzanie diety niemowlaka jest tematem, który potrafi przysporzyć rodzicom wielu trosk. Wielu pediatrów zaleca dość wczesne rozszerzanie diety, a sklepowe półki zapełnione są produktami zachęcającymi do urozmaicania repertuaru posiłków już od 4 miesiąca życia dziecka…
W internecie znalazłam nawet informację, że śliniące się i wkładające przedmioty do buzi dziecko jest gotowe na naukę jedzenia. Czy warto poczęstować pierwszym słoiczkiem 4 miesięcznego bobasa, który z zaciekawieniem śledzi trasę łyżki do buzi jedzącego rodzica i słodko się oblizuje?
Pierwszym etapem jest odgryzienie kawałka pożywienia, potem zmieszane go ze śliną oraz żucie ruchem okrężnym. Następnie uformowany kęs trafia na tylną ścianę gardła i uruchamia odruch połykania. Odruch ten unosi do góry krtań, która zamyka wejście do dróg oddechowych uniemożliwiając zadławienie. Jedzenie trafia do przełyku, a potem dzięki ruchom robaczkowym przesuwane jest do żołądka.
Tak, że najbliższe naturze byłoby rozpoczęcie rozszerzania diety, gdy maluch będzie w stanie oddzielić kęs i bezpiecznie go połknąć (a jest to możliwe tylko wtedy, gdy jesteśmy spionizowani i krtań efektywnie zamyka wejście do drzewa oskrzelowego).
Wiele z Was już się domyśla, że to właśnie metoda BLW w największym stopniu odwzorowuje i stymuluje naturalny rytm rozwoju umiejętności jedzenia. Ponadto daje możliwość samodzielnego doświadczania struktur i smaków, kształtowania poczucia sprawstwa, regulowania ilości spożywanego jedzenia/łaknienia i, co moim zdaniem jest bardzo ważne, bycia pełnoprawnym uczestnikiem domowych posiłków- nie karmionym, siedzącym przy stole, jedzącym to, co rodzice i ilości, których potrzebuje.
Z logopedycznego punktu widzenia metoda BLW sprzyja kształtowaniu się sprawności aparatu artykulacyjnego – warto wiedzieć, że sposób przyjmowania pokarmu i jego struktura mają ogromny wpływa na rozwój mowy, ponieważ w obu czynnościach biorą udział te same narządy i grupy mięśni.
Czy rodzice popełniają błąd podając papkę dziecku? Jako logopeda powinnam napisać, że tak. Konsystencja papki raczej nie jest spotykana w naturze, utrudnia stymulowanie sensoryczne i trenowanie mięśni aparatu artykulacyjnego. Z całą pewnością można stwierdzić, że ZBYT DŁUGIE przyjmowanie produktów w postaci papki i nie wprowadzanie pokarmów stałych negatywnie wpływa na rozwój narządów artykulacyjnych i mowy dziecka.
Niektóre dzieci nie potrafią jeszcze po przekroczeniu magicznego 6 miesiąca siedzieć, a mimo wszystko wykazują ogromne zainteresowanie jedzeniem. Niektórzy rodzice czują się bezpieczniej podając dziecku posiłek ze słoika, ponieważ produkt pochodzi z ekologicznych upraw/ ich dziecko mało przybiera na wadze i chcieliby wiedzieć, ile dokładnie zjada. Powodów może być wiele i nie warto ich oceniać, ponieważ każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. W pewnych sytuacjach słoiczki są przydatne, wygodne i dzieci je lubią. Sama także chętnie jem kremowe zupy, a w myśl zasady, że różnorodność sprzyja rozwojowi zapewne poczęstuję swoje dziecię miksem dyni i ziemniaczka.
⁃ zgodnie z zaleceniami WHO rozszerzanie diety powinno nastąpić po ukończeniu 6 miesiąca życia- wcześniej układ pokarmowy i prawdopodobnie immunologiczny niemowlęcia nie są gotowe na przyjmowanie innych pokarmów, niż mleko. To, że dziecko wkłada przedmioty do buzi, ślini się, wyciąga rączki po jedzenie nie oznacza, że jest gotowe na rozszerzanie diety!
⁃ przez pierwszy rok życia dziecka podstawą jego diety jest mleko, reszta- stopniowo, coraz większym, ale nadal dodatkiem. Zmiana proporcji (tzn. na początku rozszerzania diety zastępowanie karmienia piersią/mlekiem sztucznym „obiadkiem”) może doprowadzić chociażby do zatrzymania przybierania na wadze (pierwsze papki to zwykle warzywa, które nie są tak kaloryczne, jak mleko).
⁃ jeśli decydujemy się na wprowadzanie papek, nie zapominajmy o rozszerzaniu tego repertuaru o stałe pokarmy (nie mam tu na myśli „wyższych poziomów” słoiczka). Aby aparat artykulacyjny i mowa rozwijały się prawidłowo, NIEZBĘDNE jest do tego:
To właśnie te czynności stanowią najlepsze, codzienne i systematyczne ćwiczenie aparatu mowy.
⁃ niektóre dzieci mają tak wrażliwą jamę ustną, że nie ma mowy o jedzeniu stałych pokarmów/myciu zębów/wizycie u stomatologa/jakiejkolwiek stymulacji buzi. W takich sytuacjach zachęcam do konsultacji ze specjalistami – logopedą, terapeutą integracji sensorycznej, którzy pomogą za pomocą odpowiednio dobranego masażu odwrażliwić zaburzone sfery. Podawanie papek niestety zadziała tu na zasadzie błędnego koła i pogłębi problem.
⁃ kiedy dziecko jest w stanie samodzielnie rozdrobnić i połknąć pokarmym, postarajmy się, pożegnać miksowane jedzenie. Nie ma absolutnie potrzeby, aby uzębione, chodzące dziecko przyjmowało papki.
czy jest to papka czy ugotowany brokuł. Jedzenie dla większości z nas jest przyjemnością, ale wtedy, kiedy jemy kiedy chcemy, to, co chcemy, to, co lubimy i ile potrzebujemy.A oto jak możemy wykorzystać produkty spożywcze do zabaw logopedycznych (propozycje dla dzieci w wieku przedszkolnym):
⁃ masaż jamy ustnej, tym, co dziecko lubi – konfiturą, miodem, pasztetem (ZAWSZE- od przodu jamy ustnej ku tyłowi, przed posiłkiem, np. ruchem kolistym). W trakcie masażu może wystąpić odruch zwracania, który także jest ćwiczeniem!
⁃ zlizywanie czubkiem języka ulubionego mazidła z: ust, zębów, wałka dziąsłowego za górnymi zębami, podniebienia (buzia otwarta szeroko!)
⁃ ściąganie czubkiem języka ryżu preparowanego z kącików ust (przykleja się na ślinę)
⁃ przyklejanie opłatka do podniebienia, ściąganie go językiem
⁃ przenoszenie płatków śniadaniowych za pomocą słomki (pamiętajmy, żeby były większe, od otworu w słomce, aby zapobiec wciągnięciu!)
mgr Marta Byszko
neurologopeda, pedagog specjalny, absolwentka Akademii Pedagogiki Specjalnej i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Od ponad 10 lat pracuje w przedszkolu integracyjnym, gdzie zajmuje się kompleksową diagnozą i indywidualną terapią logopedyczną dzieci przedszkolnych oraz wspieraniem edukacji i komunikacji dzieci ze spektrum autyzmu, autorka wpisów na blogu:
Objawy autyzmu
Jeżeli spodobał się Wam ten wpis kliknijcie „Lubię to” lub udostępnijcie go swoim znajomym
Nasza rodzina – cztery osoby, które mieszkają pod jednym dachem. Każdy jest inny i ma zupełnie różne potrzeby. Przedstawię Wam naszą krótką charakterystykę – poczynając od najmłodszego.
Julian – mlekożerny niemowlak, który zaczyna się przemieszczać stylem gąsienicowym. Do pozostawionego na podłodze laptopa mknie z prędkością… ślimaka, czyli jak na jego możliwości ruchowe – bardzo szybko. Lubi wygłupy starszej siostry i swoje odbicie w lustrze.
Lilka – gadatliwa czterolatka. Obecnie interesuje się językiem chińskim i napisała już 10 listów do Mikołaja (a jest połowa listopada). Lubi jeść kisiel i wczoraj zrobiła awanturę, bo wypiłam cały sok z buraków.
Tata Daniel – miłośnik polskiej kuchni i dobrego wina. Pochłania książki w zastraszającej prędkości i robi to wszędzie, nawet nosząc Julka w chuście. Lubi żartować i wymyślać nowe słowa.
Mama Ania – gadżeciara i optymistka. Po wypiciu pierwszej kawy można z nią się nawet dogadać. Próbuje ogarniać rodzinną czasoprzestrzeń i czasem jej to wychodzi. Całe życie jest na diecie.
Szczepan Twardoch mówi, że najważniejsze w życiu są książki i dzieci. W takim razie półka z książkami dla dzieci powinna być kompletowana z dokładnością. W dzisiejszym wpisie proponuję jej uzupełnienie o kilka nowości.
Wyjątkowo pojawią się również książki, na których się lekko zawiodłam.
dostępna tutaj
Książka autora „Gdzie jest moja czapeczka?”, która była jedną z naszych ulubionych. Miałam wobec niej wielkie wymagania i niestety… Nie podeszła mi do końca. Dwa żółwie znajdują kapelusz, jednemu i drugiemu w nim do twarzy.
Nie mogą zdecydować się do kogo będzie należał znaleziony fant. W końcu zapadają w sen. Jeden z nich zaczyna skradać się po kapelusz, a w tym czasie drugi śni o tym, że każdy z nich ma swój kapelusz. Można tu się doszukiwać empatycznych wątków, jednak wg mnie są zbyt głęboko. Ilustracje również nie do końca spełniły moje oczekiwania.
dostępny tutaj
W końcu coś nowatorskiego na rynku. Czerwonego kapturka nie znamy jeszcze w oryginale, bo jeszcze nie znalazłam odpowiedniej wersji. Jednak bardzo nam się się spodobała książka Entliczka.
Na początku czytamy razem z dzieckiem streszczenie klasycznej bajki o Czerwonym kapturku, następnie sprawdzamy symbole na załączonej legendzie i… opowiadamy swoimi słowami co się wydarzyło.
Książka genialna dla dzieci, które mają trudności z budowaniem dłuższych wypowiedzi. Dzięki temu, że widzą symbole jest im łatwiej tworzyć historię. Naprawdę pod względem edukacyjnym jest rewelacyjna. Uczy logicznego myślenia w kreatywny sposób.
I kolejne rozczarowanie. Pierwszą część Okularki uwielbiałyśmy za mądrą treść, wątek edukacyjny, humor itd. Kiedy zobaczyłam, że kolejna jest dostępna, wzięłam ją bez wahania. Niestety, nie jest to mój klimat np. Frania mówi do niani, że jest głodna i chce jeść, a niania mówi do niej: „Nie chcesz” (dialogi na zdjęciach). A później pojawiają się słowa, za którymi również nie przepadam. I owszem jestem za tym żeby czytać różne książki i rozmawiać na ich temat – to jednak „Król” nam się nie podoba.
Przepiękne wydanie Misia Uszatka. Prawie 300 stron przygód Misia i jego przyjaciół. Książka jest cudownie wydana – świetna na prezent.
Genialny pomysł na książkę. To niewielka encyklopedia wiedzy o wirusach powodujących choroby dziecięce. Zaciekawiła moją 4-latkę, która lubi tematy związane z ciałem człowieka. Ilustracje przedstawiające główne objawy chorób z nakładanymi foliami pomagają w identyfikacji choroby.
P.s. Nie wiem jak Wy, drodzy rodzice, ale ja prawie każdą wysypkę na ciele dziecka googluję;) Teraz sięgam po tę książkę.
P.s 2 Nie polecam zwolennikom ruchu antyszczepionkowego;)
Basia w zupełnie nowej formie – książka jest w twardej teczce, a obok załączone mamy papierowe zwierzaki do wycięcia i ozdobienia naklejkami. Wszystkim fanom Basi na pewno przypadnie do gustu.
A sama książka jest o przygotowaniach do świąt. Przeczytajcie poniżej moje ulubione zdania. Myślę, że jest doskonała na nadchodzący czas.
Pierwsza część tej serii była dedykowana mniejszym dzieciom – pisałam o niej tu: Wielka księga Basi i Franka . Była to jedna z bardziej lubianych książek w naszym domu. Część druga jest również świetna z tym, że dla odrobinę starszych dzieci 3+ (wg mnie). Przygody Basi i młodszego brata Franka zaskakują jak zwykle! Opowiadania są przeplatane zgadywankami.
Uwielbiamy Wierszyki domowe i zachęcona kupiłam tę książkę. Autentycznie, dawno się tak nie śmiałam podczas czytania. Polecam szczególnie polonistom i miłośnikom gier słownych. Rymy Rusinka są niepowtarzalne i wciąż śmieszą.
Jedyne do czego bym się przyczepiła to rozmiar czcionki, bo w przygaszonym świetle jest nieczytelna. Książka składa się z 2 rozdziałów: Jak przekręcać? – o neologizmach i drugi: Jak przeklinać? – genialne! A nawet trochę pomoże nam zrozumieć frustracje dzieci.
Podoba mi się, że można dopisać również swoje słowa.
Pięknie wydane wszystkie wiersze Jana Brzechwy. Bardzo fajny pomysł na prezent.
Seria, która pojawiła się ostatnio w dyskontach. Fajne, proste ilustracje i niekomplikowany tekst. Spodobały mi się, bo wyczerpują ciekawe tematy. Jednak mam kilka „ale”. O ile „Na wsi” i „Mali odkrywcy” są ok, to „Alfabet” już niekoniecznie.
Zwróćcie uwagę na stronę z „c”. Lepiej nie wprowadzać zamieszania i nie uczyć dzieci liter tylko głosek, czyli tak jak słyszą (chipsy są na „cz”, a nie na „c”, chleb jest na „ch”, a nie na „c”)
Świetnie wydana książka dla osób opiekujących się dziećmi (fajne na kolonie, obozy, do świetlicy). Kiedy nie chcecie kupować nowych zabawek, wystarczy zajrzeć do książki i znaleźć pomysł na zabawę.
Wiele z nich pochodzi z dawnych czasów. Swietny pomysł na odświeżenie naszych dawnych zabaw.
Sama uwielbiam Muminki, jednak moje dziecko nie podziela mojego entuzjazmu, więc znalazłam coś innego. Historia jest znacznie krótsza i z większą ilością ilustracji. Bardzo nam odpowiada ta forma.
Piękna książka o uczuciach. W bardzo prosty sposób możemy poznać różne emocje. Pomoże ona wielu dzieciom w nauce rozpoznawania emocji, a do tego jest pięknie zilustrowana.