fbpx

Dlaczego warto pić przez słomkę?

Picie przez słomkę jest jedną z czynności, którą dzieci lubią, a jednocześnie ćwiczą wiele ważnych funkcji. W dzisiejszym wpisie dowiecie się dlaczego warto dać dzieciom słomki i jak robić to dobrze.

Dlaczego warto wprowadzić dzieciom słomki, a wyrzucić niekapki z twardym ustnikiem (o nich pisałam tu Niekapek):

  • jest jedną z najprostszych czynności, które świetnie ćwiczą mięśnie aparatu artykulacyjnego. W czasie picia dzieci ćwiczą: mięsień okrężny warg, mięśnie policzków, cofanie języka, utrzymanie prawidłowej pozycji żuchwy, koordynację między ssanie i połykaniem, pierścień zwierający gardło
  • pomaga skupić uwagę i nawet ma właściwości uspokajające
  • jest czymś atrakcyjnym dla dziecka i motywuje do działania. Dziecko widzi celowość swoich czynów.

Kiedy można zacząć proponować picie przez słomkę i jak to zrobić?

Okres między 8-10 miesiącem życia dziecka jest doskonałym czasem na wprowadzenie słomki. Początki mogą być trudne, dlatego najpierw warto zaproponować dziecku bidon z szerszą rurką. Dlaczego bidon? Dziecku łatwiej jest chwycić szerszą słomkę wargami. Zabudowanie utrudnia rozlewanie wody. Im dziecko starsze lepiej jest wybierać węższą słomkę. Oczywiście najlepiej jest pić wodę.

Jak nauczyć dziecko pić przez słomkę?

Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe. Dziecko musi zassać słomkę żeby płyn pojawił się na górze. Można lekko przechylić bidon tak żeby chociaż kropelka z niego wypłynęła.   Można również zamoczyć słomkę w płynie i dać dziecku. Można również kupić owocowy mus w saszetce i poprosić dziecko o wyssanie. Łatwiej będzie mu zrozumieć jak to działa. Zazwyczaj po kilku próbach się udaje.

Na co warto zwrócić uwagę?

Aby picie przez słomkę miało terapeutyczne zastosowanie słomka ma nie dotykać zębów (same wargi obejmują rurkę) i znajdować się na środku ust. Czyli musimy dziecku powiedzieć, żeby nie wkładało słomki między zęby, a obejmowało rurkę samymi wargami. To właśnie wtedy mięśnie pracują najmocniej.

Kiedy dzieci już opanują picie wody przez słomkę można im zaproponować gęstsze płyny np. koktajle lub jogurty, wtedy mięśnie aparatu artykulacyjnego pracują jeszcze mocniej.

Pamiętajcie również, że najważniejsza jest różnorodność. Jeżeli dziecko już nauczy się pić przez słomkę to niech nie pije z niej ciągle. Najlepiej będzie jeżeli np. w domu będzie piło z zwykłego kubka, a na spacerach z bidonu.

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis kliknij “Lubię to” lub udostępnij go znajomym:

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Ulepszony syrop z cebuli

  • ZDROWIE
  • 2  min. czytania
  •  komentarze [32]

Syrop z cebuli doskonale pamiętam  z mojego dzieciństwa. Słodki i cebulowy smak towarzyszył mi w czasie przeziębienia. Mama podawała mi go na łyżeczce, a ja pokornie zjadałam. Kiedy dopadło mnie przeziębienie jedna z czytelniczek podała mi ten przepis. W życiu nie doznałam takiego cudownego ozdrowienia. TEN syrop postawił mnie na nogi w dwa dni. Musicie poznać tę recepturę.

Ulepszony syrop z cebuli

img_0432

Składniki na syrop z cebuli:

  • cytryna
  • cebulka
  • ząbek czosnku
  • imbir świeży
  • kurkuma
  • miód

Wszystkie składniki kroimy w plasterki i wkładamy do słoika lub kubka. Zalewamy miodem i posypujemy kurkumą. Stawiamy w ciepłe miejsce (wtedy szybciej wydziela się sok). Przez słomkę łatwiej wypić ten zdrowy syrop, który sączy się z wszystkich składników. Później dolewałam trochę ciepłej wody.

Przeziębienie minęło jak ręką odjął.

A mało tego, dzięki czytelniczce dowiedziałam się również, że przez 30 lat źle czyściłam nos… Zawsze robiłam to w ten sposób, że dmuchałam z dwóch dziurek jednocześnie i katary trwały u mnie ponad tydzień. A teraz robię to w ten sposób: najpierw jedna dziurka (druga zamknięta), później druga dziurka (pierwsza zamknięta). Czuję się jakbym odkryła Amerykę:)

a tu łapcie Katar u dzieci – 10 pytań do zaufanego pediatry

a tu Domowe sposoby na katar i przeziębienia

syrop z cebuli - składniki
zalewa na syrop z cebuli

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Mama na spacerze plus prezent dla Was

Nie ma co się łudzić, że będzie jeszcze cieplej. Zaraz listopad, a wtedy to już tylko trzeba wyciągać z szafy kurtki zimowe i ciepłe buty. W tym roku musiałam uzupełnić garderobę o jedno i drugie, bo w ubiegłym roku zimą byłam w zaawansowanej ciąży i już na mnie nie pasują.

Przy wpisie jesiennym prosiliście mnie o rabaty do sklepów. W takim razie mam dla Was: zniżkę 20% do sklepu Mivo.pl Możecie z niej skorzystać przez 2 tygodnie na dowolne buty (dla dorosłych, dla dzieci). Ważne żeby buty nie były objęte promocją i ich koszt był wyższy niż 50 zł.

Kod NEBULEBLOGM20

20161024-dsc_1217
20161024-dsc_1202
20161024-dsc_1227
20161024-dsc_1239
20161024-dsc_1241
20161024-dsc_1242

Poprzednie trzy sezony przechodziłam w Emu. Ich wygląd wywołuje wiele kontrowersji, ale wg mnie ktoś kto ich nigdy nie miał nie może się wypowiadać. To są wg mnie najlepsze buty na zimę.

Tym razem zdecydowałam się na mniej klasyczny model Emu (Oxley). Są idealne, ciepłe, lekkie i szybko się wkładają, co jest dla mnie ważne.

A dzieciakom również wybrałam Emu.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

W kolorach jesieni

Przyszła szara i ponura. Rozgościła się już na dobre i nie planuje odwrotu. Jesień w tym roku nie jest do końca taka jaką lubię. Nie było nawet okazji żeby porządnie w liściach się wytaczać. No nic, trudno. A my sobie i z nią poradzimy. Nie włączamy trybu: “aby do wiosny” i ” wegetacja”. Z dziećmi byłoby to naprawdę trudne. Wciąż na pełnych obrotach – mimo lekkiego kataru – wychodzimy z domu.

Zauważyłam, że dzieci nie rozróżniają pogody, tak jak my – na  brzydką i ładną. Nie wstają rano, nie zaglądają przez okno i szurając kapciami suną do łazienki. Tylko wyskakują z łóżek pełne energii nawet jak ciśnienie spada poniżej 1000 hPa, a za oknem o 7.30 jest ciemno.

Nie są uzależnione od promyków słońca. Są naładowane od rana, a my staramy się im dorównać poziomem energetycznym, często nieudolnie.

“Znów pada deszcz…” – patrzę przez okno z kubkiem gorącej herbaty w ręku. A moje dziecko krzyczy: “Super, pójdziemy na kałuże? Weźmy parasol i kalosze” i jak tu odmówić.

Pisałam Wam już wcześniej, że moje dzieci nienawidzą grubych ubrań.

Wcale się im nie dziwię – ja też nie lubię jak coś krępuje mi ruchy. Ciepłe – wcale nie oznacza grube. W tym roku odkryłam wełnę merino.

Miałam sporo wątpliwości, bo ja nie lubię jak mnie coś drapie, ale w tamtym roku moja kochana mama zrobiła mi czapkę na drutach właśnie z wełny merino. Byłam zachwycona- przechodziłam w niej całą zimę i chodzę również teraz. Kiedy już chłód zapukał nam do okien stwierdziłam, że i dla dzieci w tym roku znajdę coś lekkiego, ale ciepłego. Lilka do tego ma zmiany atopowe na skórze, więc o nią obawiałam się najbardziej. Jednak nic specjalnego się nie działo i jeszcze bardziej się przekonałam.

Kiedy napisała do nas Julia z Pan Pantaloni z propozycją: “Hej Ania, zaglądam do Was od dawna i widzę, że nie straszna Wam zimna aura. Chcecie ogrzać się lekką wełną merino?”

A, że już wcześniej przeglądałam ich ofertę w poszukiwaniu ocieplanych spodni dla Jula (a to ich flagowy produkt) zgodziłam się od razu. Odwiedziliśmy ich sklep przy pl. Konstytucji w Warszawie i wybraliśmy kilka rzeczy.

Okazja do testowania zdarzyła się w ubiegły weekend. Co roku odwiedzamy farmę dyń w Powsinie i tam się właśnie wybraliśmy. Było dość chłodno, więc musieliśmy się ciepło ubrać. Na miejscu były dzieci nawet w kombinezonach zimowych… A my w ciepłych swetrach i w przejściowych kurtkach. Lilka była w ciągłym ruchu, więc było jej ciepło. Jula zapięłam w śpiworku i smacznie sobie spał.

Zresztą sami zobaczcie:

20161026-dsc_1289
20161023-dsc_0945
20161023-dsc_0941
20161023-dsc_0963
20161023-dsc_0974
20161023-dsc_0978
20161023-dsc_0989
20161023-dsc_0992
20161023-dsc_0998
20161023-dsc_1021
20161023-dsc_1022
20161023-dsc_0947
20161023-dsc_1062-2
20161023-dsc_0954-side
20161023-dsc_1145-2
20161023-dsc_1124-2
20161023-dsc_1110-2
20161023-dsc_1102
20161023-dsc_1096-2
20161023-dsc_1177
20161023-dsc_1189
20161023-dsc_1163-side
20161026-dsc_1299

Nie chcę narzekać, bo pewnie przechodzicie teraz to samo co ja. Jednak chcę Was tknąć odrobinę dobrej energii na nadchodzące miesiące. Przygotowuję mnóstwo inspiracji do zrobienia w domu i ciekawych miejsc na wyjścia. Bądźcie ze mną i dotrwamy do wiosny:)

Ubranka dzieci Pan Pantaloni

Buty Lilki Mrugała

Moja sukienka – Pan Pantaloni

Płaszcz Simple

Kalosze Hunter

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Zabawki dla niemowląt (0-6 miesięcy) jak wybierać żeby nie szkodzić

Zabawki dla niemowlaka – podobno dzieci do 6 miesiąca nie potrzebują żadnych zabawek, a najlepszą zabawką dla niemowlęcia jest drugi człowiek. To prawda! Jednak są chwile kiedy opiekunowi wyczerpują się baterie albo zwyczajnie nie wie co ma z maluchem robić. Wtedy sięga po jakąś zabawkę. Nie uważam żeby zabawki dla niemowląt były czymś złym, a myślę nawet, że dobrane mądrze mogą wspierać rozwój.

Najważniejszy jest umiar.

W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami moją wiedzą na ten temat.

To wpis ogólny, inspiracyjny. Dzięki tym informacjom będziecie wiedzieli jakie zabawy i zabawki proponować swoim dzieciom. Nie muszą to być te, konkretne zabawki.

Na początku chcę Wam pokazać pewną zabawkę dla niemowlaka, którą odnalazłam w czeluściach kartonowych z napisem “po Lilce”. Zachowałam ją pewnie dla potomnych. Pamiętam jak 2-miesięczna Lilka przebierała rączkami jak ją widziała.

Machała i cieszyła się, że się rusza, jest kolorowa, grzechocze i szeleści. A później nosiliśmy ją na rękach do pierwszej w nocy. Oczywiście to nie musiała być wina zabawki, natomiast dziś już wiem, że to nie jest dobra zabawka dla dzieci.

zabawki dla niemowląt - pszczółka sensoryczna

Kiedy na naszym koncie na Instagramie pokazałam drewniane zabawki dla niemowląt – wiele czytelniczek zapytało: czy to jest zabawka dla dziecka, czy dla dorosłych?

Chodziło głównie o to, że dzieci wolą bardzo kolorowe zabawki, grające i świecące, a nie drewniane i w nijakim kolorze. Te zarzuty były napisane wyłącznie z niewiedzy. Dzieci lubią kolorowe, grające i piszczące zabawki, ale w wielu przypadkach jest to dla nich za dużo i są przestymulowane.

Dla dzieci w wieku 0-6 to naprawdę za dużo jak na jedną rzecz.

Zdecydowanie lepiej jest STYMULOWAĆ JEDEN ZMYSŁ NA RAZ- MAKSYMALNIE 2, a taka kolorowa zabawka pobudza prawie wszystkie wprowadzając dziecko w mocne pobudzenie. Później takie pobudzone niemowlę odreagowuje płaczem i rozdrażnieniem, a my zastanawiamy się co z nim jest nie tak.

Pierwszą zabawką był kot Mom’s care

(tutaj)

W wieku 0-3 miesiące jedyne co możemy stymulować to wzrok. Niemowlęta  w tym wieku jeszcze nie potrafią łapać i się bawić zabawkami. Lepiej ograniczać bodźce słuchowe- niech pobudzają je dźwięki z otoczenia, a jeżeli już coś chcemy kupić to  niech to będzie cicha zabawka.

zabawki dla niemowląt

Ostrość wzroku noworodków jest bardzo słaba. Dzieci lubią patrzeć na kontrastowe obrazy. Pamiętam jak Julek wolał wpatrywać się w moją pasiastą bluzkę niż w moją twarz- a to dlatego, że niezbyt ostro mnie widział.

Noworodki wolą wzory niż gładkie powierzchnie. Możemy dzieciom zaproponować właśnie taką zabawkę. Kota dostaliśmy w prezencie i towarzyszył nam do 3 miesiąca. Książeczki kontrastowe, ani karty nie wzbudzały w nim większego entuzjazmu- za to kot był idealny.

Zachęcona pozytywnym odbiorem kupiłam mu jeszcze piłkę z tej samej firmy. Jednak zainteresowanie było już o wiele mniejsze, bo powierzchnia we wzory nie była aż tak duża. Czasem jednak przyczepiałam ją do wózka lub na siedzenie samochodu żeby umilić mu podróż.

zabawki dla niemowląt

Zabawka dla niemowlaka

Później moja przyjaciółka pożyczyła nam naprawdę świetną zabawkę dla niemowląt. Była to Spirala Mamas&Papas. Można nią się bawić na brzuchu albo zawiesić na stojaku lub budzie wózka. Z punktu widzenia dziecka jest naprawdę interesująca.

spirala mamas&papas
dziecko w koszu mojżesza

Kiedy już zauważyłam (około 3,5 m), że interesują go przedmioty nie tylko w bardzo kontrastowych kolorach zamówiłam kilka innych zabawek. Przede wszystkim zależało mi na małych piłeczkach, to właśnie one pomagają otworzyć dłoń dziecka, które jak wiemy ma  zaciśnięte w piąstki.

Chciałam żeby miały również delikatną fakturę i żeby można je było prać. Piłka – to jedna z prostszych zabawek, a tak bardzo potrzebna.

dziecko na macie
zabawki dla niemowlaka

Kiedy w 4 miesięcy dziecko zaczyna chwytać zabawki warto zaproponować mu zabawki, które stymulują zmysł dotyku. Trafiłam na ciekawą markę  Les Deglingos, która produkuje zabawki dla dzieci. Ich produkty są kolorowe, ale w stonowanych odcieniach- wystarczająco żeby pobudzić zmysł wzroku, ale nie  przestymulować.

Zabawka dla niemowlaka

Mamy Spiralę Hipopotam, którą Julek uwielbiał się bawić powieszoną na stojaku. Zabawka w delikatny sposób działa na zmysły. Materiał jest miękki w dotyku, a kolory niezbyt rażące.

Spirala hipopotam
niemowlę w koszu mojżesza z zabawką

Kolejna zabawka dla niemowlaka, która świetnie pobudza zmysł dotyku jest szmatka sensoryczna  (u nas Kot). Włosy i ręce tej zabawki są u nas najczęściej zjadane. Jak widzicie- niewiele faktur i kolorów- w sam raz dla 3 miesięcznego dziecka.

zabawki dla niemowląt - kot zabawka

Do oglądania mamy również książeczki o wyraźnych kolorach i konturach. Najfajniejsze znalazłam w Usborne.

Książeczki dla dzieci

Te dwie “książki” przydają się podczas leżenia na brzuchu. Jedną i druga jest wykonana z materiału, więc bez problemu można je prać.

Pierwsza z nich to rozkładana książka Things that go, która jest idealna pod względem ilości bodźców. Najpierw możemy przeglądać obrazki w kolorystyce czarno białej i pojedynczo. A kiedy dziecko już trochę podrośnie odwracamy i znajdujemy tam bardziej kolorowe obrazki. Książeczkę można postawić też pod ścianą albo przywiązać troczkami do łóżeczka.

książeczka dla niemowlaka

Druga, bardziej kolorowa strona

kolorowa książeczka dla niemowlęcia
książeczki jako zabawki dla niemowląt

Druga z nich jest już bardziej kolorowa, a jedna ze stron delikatnie szeleszczy. Oglądamy ją najczęściej leżąc na brzuchu. Baby’s very first cloth book

pierwsza szmaciana książeczka
20161014-dsc_0715

Wiadomo, że czas spędzany na brzuchu jest bardzo cenny dla rozwoju, dlatego warto go wydłużać przez zabawę. Fajnym pomysłem są stojące lusterka- dziecko może oglądać swoje odbicie i interesować się tym, co widzi. Nasze Skip hop można postawić albo przyczepić np. w samochodzie.

zabawki dla niemowląt

Około 4 miesiąca większość dzieci zaczyna wkładać zabawki do buzi (u nas było to ściśle związane z ząbkowaniem), ale większość dzieci w tym okresie ma bardzo duża potrzebę. Tak dzieci poznają faktury i stymulują zmysł dotyku. Warto wtedy dać dzieciom bezpieczne zabawki dla niemowląt odpowiednie do wkładania do buzi.

zabawka dla niemowlaka – gryzaki

U nas od 2 miesięcy w ciągłym użyciu są gryzaki. Julek ma trzy ulubione- te akurat od Little Leaf – bardzo fajna jakość za dobrą cenę. Dziecko przekłada sobie w rączkach i jednocześnie może wkładać do buzi. Gryzaki można zwiesić na stojaku lub w wózku. Hitem też jest zawieszka do smoka, pomaga przy noszeniu na rękach lub w chuście żeby smoczek nie upadł na ziemię. Ale same silikonowe koraliki też lubi konsumować leżąc na brzuchu.

gryzaki little leaf

Nieśmiertelna żyrafa Sophie po Lilce. Podobno jest przereklamowana- tak mówiłam przy młodszej. A Julek ją uwielbia! Pożera głowę, kopyta i naprawdę widzę, że przynosi ulgę swędzącym dziąsłom.

żyrawka sophie
zabawka dla niemowlaka żyrafka Sophie

zabawki dla niemowląt

Drugi gryzak, który też jest w ciągłym użyciu to kaczor Hevea wykonany z bardzo miękkiego kauczuku. Jul dostał go od Wioli:) i jak się zgubił to szukaliśmy go przez kilka godzin. Świetny do małych rączek.

kaczka dla niemowlaka

Ok 5 miesiąca przychodzi czas na grzechotki. Warto wybierać takie, które otwierają dłoń dziecka i nie są zbyt głośne.

grzechotka dla niemowlaka

Zwykła, drewniana grzechotka w czterech kolorach. Obręcze delikatnie stukają o siebie i się ruszają. Nie pamiętam gdzie ją kupiłam, bo ma ponad 4 lata.

Kolejna ciekawa zabawka dla niemowlaka to drewniany walec  Kids concept z dzwoneczkiem. Zachwyciła mnie jej prostota! A moje dziecko naprawdę długo się nią bawi. Trzymając w rączkach wkłada ją do buzi i gryzie. Ta zabawka będzie też bardzo interesująca kiedy maluch zacznie raczkować.

drewniany walec
walce - zabawki dla niemowląt

Grzechotki Skip hop trio również fajnie stymulują. Dzięki temu, że są małe i okrągłe otwierają dłoń dziecka, a kolory zachęcają do zabawy. Ważne jest też, że nie są głośne. Zawsze jakąś jedną mam w torbie.

grzechotki dla niemowlaka

Za chwile młody kończy już 6 miesiąc i dopiero teraz jest gotowy na więcej bodźców. Czeka na niego pierwsza książeczka sensoryczna, którą można zakładać na rękę. Skip hop buddies

zabawka dla niemowlaka
zabawki dla niemowląt skip hop buddies
zabawka dla niemowlaka

Jak widzicie jeśli chodzi o zabawki dla niemowląt – najważniejszy jest umiar.

Nie fundujcie swoim dzieciom dyskoteki dla zmysłów, bo naprawdę nie działa to na ich korzyść. Dzieci nie potrafią nam powiedzieć, że czegoś jest za dużo. Odreagują to po prostu wieczorem albo w nocy. 

Tu kolejne zestawienie Zabawki dla dzieci 6-12 miesięcy.

A jeśli się zastanawiacie czy łóżeczko czy Kosz mojżesza – omówienie w linku.

I obowiązkowa lektura każdej mamy malucha – Skoki rozwojowe

Jeżeli spodobał się Wam ten wpis dajcie mi znać tutaj

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Odpoczynek z dziećmi? To możliwe

Pamiętacie swoje wakacje z przed okresu kiedy zostaliście rodzicami? Ja tak, ale jak przez mgłę. Tak sobie czasami przypominam jak leżałam na hamaku na karaibskiej plaży… Ile ja bym teraz dała za taki relaks. Chociaż jeden dzień żeby móc odpocząć tak w pełni. Poczytać książkę kilka godzin bez przerwy, porozmawiać z mężem przy kolacji, a nawet wziąć długi prysznic… Ale wróć! Jestem mamą i taki odpoczynek muszę  na razie zostawić w sferze marzeń.

Pamiętacie mój wpis Wakacje z dzieckiem – nie mylić z odpoczynkiem? I teraz tak sobie myślę, kiedy mam już dwoje dzieci, że się myliłam. Odkąd jest nas czworo o ten zwykły codzienny odpoczynek jest coraz ciężej. W pewnym momencie stwierdziłam, że w ogóle nie odpoczywam. Frustrowało mnie to, że nie mogę usiąść w spokoju i poczytać bo:

  • Julek się budzi
  • Lilka chce czytać, rysować, układać puzzle itd.
  • Zasypiam z książką w ręku po 3 stronach, bo jestem tak zmęczona

Doszło nawet do tego, że naprawdę mnie to denerwowało.

I wtedy coś mnie tknęło. Uświadomiłam sobie, że tak będzie przez kilka następnych lat i postanowiłam, że coś zmienię w tym kierunku. Większość problemów rośnie w naszych głowach i im bardziej zastanawiamy się nad czymś tym jest gorzej.

Postanowiłam nauczyć się odpoczywać z dziećmi. Brzmi niemożliwie? Też tak myślałam.

Przewartościowałam wiele spraw w mojej głowie. W ciągu dnia jest wiele momentów kiedy naprawdę odpoczywam, a to dlatego, że zmieniłam myślenie.

Było to tak proste, że aż sama nie mogę się nadziwić, bo wcześniej żyłam w dość dużym chaosie. 

Po pierwsze zamieniłam w głowie “muszę” na “chcę”. Przez to nie mam poczucia, że się z czymś tak bardzo nie wyrabiam, ale też nie czuję presji. Do zmiany myślenia zainspirował mnie genialny artykuł Małgorzaty Musiał- jeżeli nie czytaliście zajrzyjcie tutaj. Zmuszanie się do czegoś naprawdę robi w naszej głowie wiele złego. Czujemy się jak niewolnice własnego życia. To jest niby tak mało, ale jednak dużo. Spróbujcie i Wy! Kiedy nam coś się chce to i entuzjazm mamy większy.

Znany Wałęsizm zamieniłam na:

“Nie muszem, ale chcem.”

To jak z tym odpoczynkiem?

Po pierwsze zmieniłam definicję słowa odpoczynek.

Kiedyś to było leżenie brzuchem do góry i największym problemem było wybranie dania na obiad czy koloru drinka, a teraz odpoczynek to dla mnie: brak prac domowych i brak projektów zawodowych (w tej chwili). Specjalnie nie piszę “obowiązków”. Bo ja  już nie muszę.

Chcę ugotować dobry obiad albo wyciągam pierogi z zamrażarki od teściowej albo kupuję obiad w barze mlecznym. Tak samo z pracą. Wybieram tylko te projekty, w które wierzę w 100 %. Stwierdziłam, że za szkoda jest mi czasu żeby robić rzeczy “letnie”.

Przestałam też odkładać wszystko na czas kiedy dzieci zasną. Naprawdę jest tak niewiele takich chwil kiedy jestem w  wolniejsza. Nie mogę wszystkich rzeczy  robić kiedy dzieci zasną- doba by była wtedy za krótka. A ja lubię spać. Miałam dosyć 10 pobudek młodszego i wzięłam go do łóżka.

Wiecie co zrobiłam?

  • Przestałam robić kilka rzeczy na raz. Godzina takich czynności wyczerpuje znacznie bardziej niż robienie tych rzeczy oddzielnie. Dzięki temu mój mózg odpoczywa np. prasowanie bez telewizora i telefonu w zasięgu ręki
  • Jestem tu i teraz. Nie myślę za bardzo o tym co będzie za tydzień, bo z dziećmi to nigdy nie wiadomo.
  • Spróbuj wyłączyć wifi na dobę- zdziwisz się ile masz czasu.
  • Robię bardzo proste obiady i dania. Coś co zajmuje ponad 15 min to za dużo. Kupiliśmy też jakiś czas temu multicooker i on mi bardzo ułatwia gotowanie.
  • Mniej ubrań (do prania, suszenia, prasowania i układania)
  • Mniej rzeczy, chociaż przy dwójce znów jest ich więcej, ale już myślę o tym żeby znów zrobić Magię sprzątania
  • Praca w ciągu dnia jak młodszy śpi, a starsza w przedszkolu.
  • Korzystanie z momentów np. kiedy młodszy obudzi się z pierwszej drzemki jest wyjątkowo wypoczęty i to jest właśnie jego czas. To wtedy najdłużej bawi się sam ze sobą na macie. Wykorzystuję ten czas dla siebie. Później prawie cały czas potrzebuje mamy, więc bawimy się razem w dalszej części dnia.

A kiedy odpoczywam?

No właśnie… Kiedy siedzę z dziećmi na dywanie, nie rozwieszam prania, nie zajmuję się innymi rzeczami… to jest właśnie ten czas. Wyłączony telewizor i radio pomagają mi naładować akumulator, a telefon leży na stole w kuchni. Spróbujcie robić jedną czynność na raz i naprawdę poczujecie różnice.

Korzystam z każdego momentu. Kiedy widzę, że Jul ma dobry humor (ostatnio rzadko i codziennie od 16.30 do 19.00 go nosimy), a Lilka ma chęć i siedzi przy nimi to robię kawę, czytam chociaż jeden artykuł w gazecie- cokolwiek- dla siebie.

Częściej też wychodzę bez dzieci (niż jak miałam jedno dziecko). Bardziej dbam o siebie, bo wiem, że tego potrzebuje moja głowa. Czasem wyjdę na manicure, czasem z przyjaciółkami do kina. Ostatnio nawet zaczęłam ćwiczyć w domu, a w tym czasie oglądam serial (2w1, a i tak odpoczywam).

Nie wiem jak to możliwe, że kiedyś miałam z tego powodu wyrzuty sumienia.

Zazdroszczę trochę tym rodzicom, którzy mieszkają  blisko Dziadków. Chciałabym wyjść również z samym mężem. Ale myślę, że jeszcze trochę czasu musi minąć i nam się uda.

Jakiś czas temu moje przyjaciółki wpadły na pomysł żeby wyjechać bez mężów z samymi dziećmi. My trzy i czwórka dzieci w wieku od 3 m do 4 lat. Pojechałam sama z dwójką dzieci do ukochanej Białowieży i naprawdę chciałabym móc napisać, że odpoczęłam;) Wyzwaniem nawet było zrobienie zdjęć. Ojcowie to największy skarb!

Zatrzymaliśmy się znów w klimatycznej Wiejskiej Zagrodzie Podlasie

20160928-dsc_0226
20160928-dsc_0167
20160928-dsc_0177
20160928-dsc_0189
20160928-dsc_0218
Zdjęcia z farmy Kupała koło Hajnówki
20160929-dsc_0259
20160929-dsc_0240
20160929-dsc_0250
20160929-dsc_0280
20160929-dsc_0265
20160929-dsc_0298
20160929-dsc_0292
20160929-dsc_0291
20160929-dsc_0288
20160929-dsc_0342
Puszcza Białowieska
20160929-dsc_0364
Plac zabaw w Białowieży
20160929-dsc_0406
20160929-dsc_0435
20160929-dsc_0437
20160929-dsc_0439
Krem z buraków z malinami i koziem serem mmmm
20160929-dsc_0451
20160929-dsc_0453
Bliny gryczane z łososiem – pycha!

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Pozwólcie dzieciom płakać

Kiedy myślę o swoim dzieciństwie mam przed oczami długowłosą, wrażliwą dziewczynkę. Niesamowity czas beztroski- prawie bez żadnych ograniczeń, ukształtował mnie jako osobę dorosłą. Jestem wdzięczna, że mogłam w taki sposób  przeżyć pierwsze lata mojego życia. Moje absurdalne, niekiedy, pomysły i tak miały swoje ujście. Wolność jaką mi dano wpłynęła na całe moje życie.

Oprócz retrospekcji dzikich zabaw na podwórku mam również jeszcze mnóstwo wspomnień związanych z moimi emocjami. Byłam bardzo wrażliwym dzieckiem. Takim, które potrafi ze śmiechu przejść w płacz i odwrotnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, słowo lub gest, a ja już siedziałam pod stołem i płakałam. Może nawet nie płakałam- ja beczałam.

Mam nawet kilka zdjęć z dzieciństwa kiedy jestem właśnie w tym stanie. Pamiętam, że wszyscy próbowali mnie zagadywać, odwracać uwagę, przykupywać, rozśmieszać… Nie chcę tych wspomnień więcej przywoływać. Moja rodzina wychowała mnie najlepiej jak tylko potrafiła i jestem bardzo wdzięczna. Kiedyś też nie miało się tak dużej świadomości jak teraz.

I wtedy sama zostałam mamą

Podobno w naszych dzieciach denerwuje nas to samo, czego nie możemy przepracować w sobie. U mnie jest to płacz dziecka i wszelkie emocje, które nie są związane z zadowoleniem. Kiedy moje dziecko płacze wchodzę w stan gotowości. Włos mi się jeży, myślę jak człowiek pierwotny i czuję się bezradna.

Mam wtedy tylko jeden cel: ŻEBY MOJE DZIECKO PRZESTAŁO PŁAKAĆ. Robię w tym kierunku wszystko: pytam o przyczynę, tłumaczę, rozmawiam, jestem blisko, ale wszystkie te działania mają na celu zatrzymania fali płaczu, spazmów i ogólnego rozdrażnienia.

Jeszcze nikt nie przestał płakać od komendy “Nie płacz”

Teraz już wiem, że robiłam źle

Nie miałam wiedzy ani kompetencji jak sobie radzić z tymi emocjami. (Specjalnie nie piszę, “emocje negatywne”, bo takich nie ma! Wszystkie emocje są pozytywne, nawet te, po których boli nas głowa i mamy chęć wysłać swoje dzieci na inną planetę).

W końcu trafiłam na seminarium Gordona Neufelda i dzięki tej wiedzy, którą tam zdobyłam w końcu wiem, że robiłam źle. Mało tego, wiem też jak mam robić żeby było dobrze.

Dlaczego wieczorem najtrudniej jest nam dogadać się z własnymi dziećmi i nawet “nie ten talerzyk” może spowodować godzinny płacz?

“Kora przedczołowa u 4-latka nie pozwoli mu zwerbalizować komunikatu: Mamo, kocham Cię, ale chciałbym Cię uderzyć.”

Tylko dziecko nas uderzy. Jego mózg pracuje właśnie w ten sposób.

img_9076

Widzicie powyżej jak wiele emocji jest wyrażanych krzykiem i płaczem?

Wszystkie emocje, które dzieci przeżywają w ciągu dnia wracają kiedy są wśród osób, z którymi mają więź. Ich mózgi nakazują szukanie osób, w towarzystwie których mogą czuć się bezpiecznie i wtedy wystarczy nawet malutka niedogodność i następuje wybuch. Nam się może wydawać, że ta błahostka spowodowała właśnie ten stan, ale tak nie jest.

To kulminacja tych wszystkich tłumionych emocji z całego dnia, że np. kolega je zdenerwował albo siostra zabrała coś na czym mu zależy. Najważniejsze zdanie, które usłyszałam na seminarium:

Żeby był balans – emocje muszą być w ruchu.

Gordon Neufeld

Tłumione emocje wyrażają się później. Te wszystkie strachy spod łóżka, obgryzanie paznokci, lękowe nastawienie do nowych czynności, bicie innych, autoagresja mogą być właśnie wynikiem tego, że nie pozwalamy na to, żeby wszystkie emocje były na wierzchu. A nie tylko te, kiedy twarz dziecka się śmieje.

Teraz już wiem, że nawet płacz dziecka jest ważniejszy czasami niż śmiech.

Uczucia to nie są problemy i nie trzeba ich rozwiązywać

Co w takim razie robić żeby nauczyć dzieci radzenia sobie z emocjami?

Przede wszystkim trzeba dać im przestrzeń. Wielu rodziców, reaguje tak jak ja- z otwartymi ramionami przyjmuje emocje, które wg nas są pozytywne, czyli śmiech, radość, zadowolenie itd. A emocje, które targają naszymi dziećmi i są dla nas trudne, traktują jako problem, który trzeba jak najszybciej usunąć.

To błędne myślenie, które zaprowadzi Was do nikąd.

Wiem, że ciężko sobie wyobrazić cieszenie się z tego, że Wasze dziecko płacze od 40 minut. A nawet wydaje się absurdalne. Ale uwierzcie mi- to bardzo dobrze, że dzieci tak robią. Dzięki temu ich stres ujdzie. A jeżeli dobrze zareagujecie to nauczą się z nimi lepiej radzić.

Aby pomóc dzieciom trzeba nauczyć ich rozpoznawania swoich emocji poprzez nazywanie.

“Widzę, że jesteś zły, bo ci nie wyszło?”

“Widzę, że jesteś smutny”

“Jesteś rozczarowany, bo coś Ci się nie udało.”

Nie można też osądzać uczuć. Dziecko ma prawo czuć się tak jak teraz odczuwa.

Nie negujmy tego co dziecko czuje. “Nie możesz być teraz zły”

Nie dawajmy do zrozumienia, że te emocje, które teraz odczuwa są dla nas zbyt trudne do zniesienia.

Nie dawajmy też nauczek. “A nie mówiłam, że tak będzie?” Dzieci same wiedzą, że coś się nie udało. Same muszą mieć poczucie sprawczości.

Nie rozwiązujmy problemu. Dajmy dziecku możliwość żeby samo mogło to zrobić. Ja najczęściej pytam: “Czy mogę Ci jakoś pomóc?”

Nie opowiadajmy o sobie, że mieliśmy tak samo.

Po seminarium Gordona Neufelda czuję w końcu, że wiem jak mam teraz reagować. Początki wdrażania tej wiedzy były dla mnie trudne. Ale z czasem odczułam wielką ulgę. Wiem, że to co robię jest dobre dla mnie i mojego dziecka. Nie patrzę na innych co sobie pomyślą kiedy moje dziecko płacze w miejscu publicznym. To moje dziecko i jego przestrzeń. A nawet już po tygodniu zauważyłam ogromną poprawę- to naprawdę działa. Zdecydowanie mniej jest tych “wielkich wybuchów o kolor talerzyka”, a więcej rozmowy i akceptacji. 

Jeżeli i Was interesuje ten temat to polecam kilka książek. Możecie również zaglądać w trzy miejsca w sieci, z których ja czerpię garściami:

Agnieszka Stein i jej publikacje książkowe oraz warsztaty online (webinaria)

Anita Janeczek- Romanowska blog i wartszaty

Małgorzata Musiał blog i warsztaty

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis daj mi o tym znać

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Zabawki (nie tylko) dla dziewczynek ROZWIĄZANIE KONKURSU

Zabawki dla dziewczynek jednym kojarzą się z różowymi koronami i plastikowymi butami na obcasach, a innym z lalkami. W dzisiejszych czasach jednak już nikogo nie dziwi dziewczynka bawiąca się narzędziami czy samochodami, ale wiem, że wciąż emocje budzą mali chłopcy bawiący się np. kucykami Pony.

Edit:

Dziękuję za tak liczny udział:)

Zestaw Lego Friends wędruje do:

Ani od czapki niewidki.

Odezwij się proszę na kontakt@nebule.pl

Czy te zabawki tak naprawdę są ukierunkowane na dziewczynki?

Nie wiem, nie potrafię na te pytanie odpowiedzieć. Ale moja córka w pewnym momencie zaczęła wybierać tylko te, które są właśnie “dziewczyńskie”.

Kolor różowy i faza na księżniczki trwała dosłownie miesiąc. Jednak potrafi już bardzo dokładnie zaszufladkować przedmioty, które są “chłopackie”, a które nie. Daliśmy jej bardzo dużą wolność w tym temacie i sama doszła do tych wniosków.

Jej pierwsze zabawki były mocno gender

Przedmioty, którymi ją otaczaliśmy mogły równie dobrze przynależeć do chłopca. Przy wyborze zabawek kierowałam się przede wszystkim zainteresowaniami dziecka, a nie tym, co mogą sobie myśleć inni. Miała kolejkę z pociągami, samochody i inne. Dla mnie było to zupełnie normalne.

Teraz ma 4 lata i sporo ciekawych, edukacyjnych zabawek, które nadal nie są ukierunkowane na konkretną płeć. Jednak jakiś czas temu zauważałam w niej dużą potrzebę zabawy przedmiotami brokatowymi, z różem lub fioletem i mocno (jednak) związanych z dziewczęcym światem.

Na rynku jest teraz mnóstwo zabawek

Zauważyłam jednak, że większość zabawek dedykowanych dziewczynkom jest zwyczajnie głupia i szkoda by było mi na nie pieniędzy. Owszem, kiedy wiem, że Lilki prośba nie jest chwilową zachcianką to jestem w stanie również i kupić coś takiego. Jednak te zabawki mogę policzyć w domu na palcach jednej ręki.

Odpowiadając na jej potrzeby znalazłam kilka ciekawych zabawek, które są (nie chcę wrzucać ich do szufladki “dla dziewczynek”) różowe, ale mają walory edukacyjne.

Ciekawa jestem, czy Waszych synów zainteresowałyby te zabawki?

Magnetibook Janod Księżniczki

dostępny TUTAJ

Poprzednia układanka z tej serii (pisałam o niej Magnetibook) jest w ciągłym użyciu, więc pokusiłam się o brokatowe księżniczki. Zadaniem dziecka jest ułożenie stroju wg wzoru lub własnego pomysłu.

W czasie zabawy dzieci nawet nie wiedzą, że ćwiczą różne rzeczy. Muszą odnaleźć odpowiednią część garderoby, mogą ją nazwać i przypasować.

20161016-dsc_0797
20161016-dsc_0798
20161016-dsc_0799

Zestaw do tworzenia biżuterii Janod 

dostępny TUTAJ

Po koralach B.toys (pisałam o nich Wspierające zabawki) przeszedł czas na bardziej zaawansowane zabawy. To przepiękny zestaw do tworzenia biżuterii dla dzieci (dla mam również). Koraliki są drewniane o różnej wielkości otworów.

W pięknym pudełku znajdziecie również nitki, żyłki oraz zapięcia. Nam bardzo się przydaje, bo wciąż musimy ćwiczyć oczy, a nawlekanie koralików to najlepszy sposób na doskonalenie małej motoryki i koordynacji ręka-oko.

20161016-dsc_0802
20161016-dsc_0803
20161016-dsc_0804

Zestaw GoldieBlox

dostępny TUTAJ

Przyznaję się! Nie mam wyobraźni przestrzennej, jestem humanistką, totalną nogą z matematyki i nigdy w życiu nie zdałabym żadnego egzaminu na studiach inżynierskich.

Nie potrafię nic złożyć z instrukcji. Nie mam pojęcia czy to wynika z moich predyspozycji, czy może nie miałam odpowiednich zabaw w dzieciństwie. Zabawy konstrukcyjne są niezwykle ważne i jeżeli tylko dzieci wykazują chęci do zabawy takimi zabawkami to trzeba je w tym temacie rozwijać.

Pierwszą taką zabawką jest Lego (u nas Duplo), które kurzy się pod łóżkiem już od 3 lat. Zaczęłam nawet córkę podejrzewać o powielenie moich wątpliwych zdolności (a właściwie ich braku), bo z Duplo wyciągała tylko figurki i odgrywała scenki. A ćwiczenia wyobraźni przestrzennej ograniczała tylko do budowania krzesełek z dwóch klocków dla ludzików.

Na szczęście przyszedł przełom i coś w tym temacie się ruszyło. A zaczęło się właśnie od GoldieBlox- jednego z dostępnych na rynku zestawu do rozwijania wyobraźni przestrzennej i doskonalenia typowych inżynierskich zdolności.

Z pomocą instrukcji i taty zbudowała rolkę, która jeździ po sznurku, a na niej bohaterka Goldie. Później zbudowała drugi zestaw i już wtedy bez problemu radziła sobie z budowaniem z instrukcji. To naprawdę rewelacyjny pomysł żeby dziewczynki zachęcić do rozwijania takich umiejętności.

20161016-dsc_0784
20161016-dsc_0764
20161016-dsc_0769
20161016-dsc_0774

Drugi zestaw Skoki do wody

TUTAJ

20161016-dsc_0782
20161016-dsc_0783
20161016-dsc_0792

W serii jest dostępnych wiele zestawów dla dzieci w różnym wieku.

Lego Friends 

Jakoś nie byłam przekonana do tej serii klocków. Jednak Lilka sama poprosiła nas o zestaw na urodziny. Miała okazję bawić się LF u swojej 10-letniej kuzynki i widocznie się jej spodobało. Pierwszy zestaw układała ze mną, a że ja tak średnio lubię takie zabawy to ONA sama go złożyła, później rozłożyła i znów złożyła.

Wszystko układała sama z instrukcją. Była z siebie bardzo dumna, a ja nie mogłam wyjść z podziwu jak dobrze sobie z nimi radzi. Lego friends możecie znaleźć w różnych zestawach. My mamy Przyczepę leczniczą dla koni oraz Park rozrywki. Tymi zestawami potrafi się bawić całe dnie.

20161016-dsc_0763

Jak już piszę o zabawkach to chciałam Wam coś pokazać-

worek na zabawki, klocki Play&go

Odkryłam go dość niedawno kiedy szukałam pojemnika no klocki drewniane. Stworzył go na pewno ktoś kto sam ma dzieci i wie, że sprzątanie po zabawie do przyjemnych nie należy.

Można się bawić klockami nie wyjmując z worka albo tuż przy nim. Po skończonej zabawie można szybko wrzucić klocki do worka, ściągnąć sznurek i gotowe. A jeżeli ktoś nie ma miejsca na ten worek to można powiesić go na haczyku na ścianie. Świetny w swojej prostocie.

20161016-dsc_0813
20161016-dsc_0817
20161016-dsc_0822

Kto dotrwał do końca?

Mam dla Was niespodziankę – 2 pudełka Lego Friends. Wystarczy, że w komentarzu napiszecie o ulubionej zabawce swojego dziecka. A ja nagrodzę jedną osobę poniższymi zestawami:)

Macie czas do 24.10 do północy.

i-lego-friends-park-rozrywki-stanowisko-z-hot-dogami-41129
d88c2fd546f7ae28f0b0b0ddd6a8

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Pomruki jesieni

Jeszcze 10 dni temu szalałyśmy na placu zabaw w samych swetrach, a teraz już wyciągamy z szafy ciepłe ubrania i buty za kostkę. Lubię ten czas, kiedy więcej czasu spędzamy w domu, bo latem byliśmy prawie cały czas na podwórku. Teraz też wychodzimy często i tylko ulewa może nas skutecznie zatrzymać w domu. 

Czy tylko moje dzieci nie lubią się ubierać? Lilka nie może przywyknąć do tego, że nosimy długie rękawy i ciągle podciąga je aż do łokci. Kręci nosem na grube swetry i kurtki. Czapka też jej nie jest potrzebna. Każdą część garderoby musimy negocjować i już przywykłam do tego, że w tym temacie nie jest u nas lekko.

Wyjścia na podwórko teraz są o wiele trudniejsze niż latem, bo niestety dzieci trzeba ubrać. Czy w ogólne jest jakieś niemowlę, które nie płacze przy wkładaniu do kombinezonu?

Na samą myśl robi mi się gorąco. Po ubraniu Julka jest mi tak gorąco, że najchętniej założyłabym tylko lekką kurtkę. Nie mam nawet jak założyć sznurowanych butów i muszę sobie kupić jakieś wciągane, bo cały blok słyszy, że wychodzimy.

O wiele łatwiej było wyjść latem. I chociaż nie lubię gorąca to tęsknię za tym, że wyjście na podwórko ograniczało się do włożenia Julka do wózka i założenia przeze mnie klapek. Lilka sama się ubiera od dawna, więc jej nie liczę.

Piszecie do mnie co polecam, jakie buty, kombinezony, kurtki, więc dziś post zdjęciowy inspiracyjny.

Zacznijmy od domowych tematów. Kapcie kupuję tylko na sezon jesień-zima, a tak pozwalam biegać na boso (także na zewnątrz jak są warunki).

W tym roku mamy skórzane Bobux

20160929-dsc_0276
20160929-dsc_0280

Jeszcze 10 dni temu  była taka pogoda 🙂

20160929-dsc_0359
20160929-dsc_0400
20160929-dsc_0341
20160928-dsc_0202
20160928-dsc_0189
20160928-dsc_0238

Lilka ma na sobie parkę Benetton, którą nosi już… 3 sezon- ciągle modna i pasuje

Gruby sweter z Kiabi (kto z Warszawy nie zna tego sklepu niech lepiej sprawdzi)

Spódniczka i rajstopy też Kiabi

Szalik (mam tak sam i uwielbiam) Numero 74 Mofflo

Bardzo miękkie, całe skórzane sztyblety Bobux

Jul ma kombinezon z bucikami Lodger  i myślę, że “przechodzi” w nim też zimę razem ze śpiworem po Lilce (zachowałam go, bo jest genialny!)

dsc_4345-1024x683

Powiało chłodem!

20161007-dsc_0570
20161007-dsc_0567
20161007-dsc_0565-side

Kombinezon jest w sam raz na teraz (bez kocyka). Ma wbudowane rękawiczki i buciki, które można przyczepić żeby się nie zgubiły. Nie jest też śliski, przez co nadaje się do fotelika. Do tego mamy jeszcze cienką pilotkę też z tej samej firmy. Zasłania uszy i nie zjeżdża na oczy.

Jesiennie spacery to jest to! Tylko tak uda nam się przetrwać do zimy. Zbieramy kasztany i liście.

20161009-dsc_0578
20161009-dsc_0582
20161009-dsc_0576
20161009-dsc_0583

To są Lilki ulubione buty. Nie wiem dlaczego, ale mówi, że są szybkie:) Pewnie dlatego, że są czerwone, a wiadomo, że czerwone samochody są szybkie.

Buty Bobux

Zamówiłam jeszcze kilka dni temu Julowi kurtkę, bo w kilku sytuacjach sprawdza się lepiej niż kombinezon. Kurtka Mango i cieplejsza czapa zawiązywana pod brodą ze 100% niegryzącej wełny merino Nui Organics z merinodzieciaki.pl

20161013-dsc_0639
20161013-dsc_0624
20161013-dsc_0634
20161013-dsc_0665

Do spacerówki mamy śpiworek Lodger, który pasuje do fotelika. Jest bardzo funkcjonalny i ciepły.

20161013-dsc_0662-side
20161013-dsc_0652

Dla Lilki już w tamtym roku szukałam czapki z 100% wełny merynosów i w końcu znalazłam w  merinodzieciaki.pl  Nui Organics . Jeszcze tylko taką dla mnie muszę znaleźć.

20161013-dsc_0676-2

Nie mam jeszcze ciepłej kurtki dla Lilki, a na rynku nic ciekawego nie ma. Chyba się skuszę na tą z Next

kurta

Powolutku myślimy też o zimie i już niedługo pokaże nasze typy na zimę.

 

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Jestem inną mamą

Jak to jest być mamą dwójki dzieci? Czy to jazda bez trzymanki rodem z internetowych memów, czy może sielanka i spokój? W dzisiejszym wpisie napiszę o moich odczuciach. Co mnie zaskoczyło i jak sobie  z tym poradziliśmy oraz czym się martwię (jak przystało na mamę).

Wiele razy sobie wyobrażałam jak to będzie. Dwójka dzieci to zawsze więcej o jedno. Czyli z matematyki wynikałoby, że to dwa razy więcej obowiązków, dwa razy więcej uwagi i dwa razy mniej czasu dla mnie.

Takie myśli miałam kiedy byłam już na końcówce ciąży. Martwiłam się bardzo, jak pogodzę to wszystko razem. A kiedy drugie dziecko było na świecie okazało się, że macierzyństwo po raz drugi to… bułka z masłem.

Skąd takie optymistyczne wnioski? 

Teraz zupełnie inaczej patrzę na moje  pierwsze macierzyństwo. Byłam zestresowana, mało pewna siebie i wszystko konsultowałam z dr. Google. Kiedy porzuciłam wszystkie teorie i zaczęłam być szczęśliwym rodzicem przeżyłam katharsis. Tak bardzo tego potrzebowałam! Wniosek był jeden:

Nie ma jednej właściwej drogi rodzicielstwa. Im szybciej to zrozumiesz tym lepszym rodzicem będziesz

Pamiętam siebie z tamtego czasu. Wszystko było czarno-białe. Jeżeli BLW to nigdy nie karmię łyżeczką. Płakałam kiedy raz podaliśmy mm. Nienawidziłam smoczka w buzi mojego dziecka, a bez niego ssało kciuk.

Moje macierzyństwo przypominało raczej plan na kartce, którego nie realizowałam w całości i mnie tylko frustrowało. Tak bardzo pozwoliłam na to, żeby mój instynkt macierzyński wyparły różne teorie i poglądy, że autentycznie byłam nieszczęśliwa i nie do końca się realizowałam w byciu mamą.

Jakie miało być macierzyństwo po raz drugi?

Miałam tylko jeden plan. Chciałam żeby było zupełnie inne niż pierwsze. Niczego nie planowałam (a to dość trudne  w moim przypadku) i czekałam co mi przyniesie życie. Nie zamierzałam robić niczego wbrew sobie. I to było najlepsze co mogłam zrobić.

To normalne, że stresujemy się nowymi zadaniami, ale nie pozwólmy żeby ten strach nami kierował.

Mało tego, doszłam do wniosku, że nasze zachowania przechodzą na dzieci.

Spokojna mama to spokojne dziecko.

Potwierdziła to nawet znajoma fizjoterapeutka, która twierdzi, że przyczyną wzmożonego napięcia mięśniowego może być stres. Kiedy nerwowo reagujemy na zachowania dziecka, bo np. płacze, to dzieci odbierają nasze frustracje przez skórę.

Teraz dopiero to widzę. Moje całkowicie inne podejście owocuje naprawdę pogodnym usposobieniem dzieci. Zarówno młodszego, jak i starszego.

Poza tym przy drugim dziecku jest o wiele łatwiej.

Mi dosyć dużo trudności sprawiało karmienie piersią. Mimo tego, że nie miałam dużych problemów to wciąż miałam wątpliwości czy robię to dobrze. Dodatkowo trzymałam nieistniejącą dietę matek karmiących i to mnie bardzo frustrowało, bo dosłownie na nic sobie nie pozwalałam.

Od tamtego czasu moja wiedza na ten temat jest o wiele większa. Tym razem poradziłam sobie bez najmniejszych problemów i nawet nawał mnie ominął.

Przy Lilce miałam też sporo wątpliwości co do pielęgnacji (podnoszenie, kąpanie, noszenie itd.) Efektem naszych błędów pielęgnacyjnych było wzmożone napięcie mięśniowe i asymetria. Mój stan wiedzy wcale się nie zmienił. Nie chciałam tych błędów powtarzać przy młodszym dziecku dlatego jak byłam jeszcze w ciąży zrobiłam kurs w tej tematyce, który otworzył oczy na wiele kwestii.

Jestem inną mamą

Każdemu mówię, że jestem zupełnie inną osobą niż byłam cztery lata temu.

Przy Lilce nie mogłam się doczekać każdego następnego kroku milowego. Chciałam żeby już zaczęła chodzić, mówić i jeść stałe pokarmy. A przy młodszym delektuję się każdą chwilą, bo już wiem, że ten czas tak szybko mija i nigdy nie wróci.

Chciałabym żeby jak najdłużej był taki malutki i ode mnie zależny. Zdaję sobie z tego sprawę, że jak przyjdzie czas to również będę wspierać jego samodzielność, ale teraz cieszę się z każdej chwili.

Ludzie najszybciej uczą przez praktykę i tak właśnie pierwszy egzamin z macierzyństwa już zdałam. Na podstawie naszych doświadczeń przy pierwszym dziecku udało nam się szybko dojść do wprawy.

Dzięki temu, że mamy cały know how jest o wiele łatwiej. Nie muszę zastanawiać się po kilka razy zanim coś zrobię.

A najbardziej jestem szczęśliwa kiedy idę z młodszym do przedszkola po Lilkę. Ona zbiega ze schodów i nawet na mnie nie patrzy. Leci do Niego, śmieje się od ucha do ucha i “guga”, a on nie pozostaje jej dłużny.

Naprawdę nie spodziewałam się, że macierzyństwo po raz drugi tak pozytywnie mnie zaskoczy i dopiero teraz dam z siebie wszystko to, co chciałam.

_mg_0924

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Genialna piłka Takane do samodzielnego zrobienia w domu

Dziś chciałabym Wam zaprezentować piłkę Takane, która każdy może sobie zrobić w domu. Jest to bardzo ciekawa zabawka wspierająca rozwój niemowląt. Kto ma chociaż odrobinę chęci może ją wykonać niewielkim nakładem pracy. A jaką będzie miał satysfakcję:)

Wg mnie jest to jedna z ciekawszych zabawek dla niemowląt, która wspiera rozwój. Można ją zrobić ze skrawków materiałów, które zalegają nam w szafie lub specjalnie kupić ciekawe tkaniny. W zależności od wieku dziecka można dobrać odpowiednie wzory (np. dla noworodka można uszyć piłkę czarno-czerwono-białą).

Niestety ja nie mam za grosz zdolności manualnych dlatego piłkę kupiłam, ale jak już się jej dokładniej przyjrzałam doszłam do wniosku, że i ja dałabym radę.

Jakie umiejętności wspiera zabawa piłką Takane?

  • stymuluje zmysł wzroku u najmniejszych dzieci- wyraziste wzory pozwalają na fiksację wzroku
  • ćwiczy oburęczne chwytanie
  • pozwala na otwieranie dłoni podczas zabawy, która jest niezwykle ważna
  • zawieszenie piłki na gumce pozwoli na pierwsze ćwiczenia koordynacji ręka- oko
  • ciężar piłki ćwiczy mięśnie i czucie głębokie
  • a później kiedy dziecko już usiądzie może służyć w końcu jako zwykła piłka (ciekawy bodziec podczas raczkowania)
  • do piłki można włożyć grzechotkę i możemy w ten sposób uzyskać efekt dźwiękowy
  • dla starszego dziecka można uszyć bardzo kolorową piłkę z różnych faktur do zabaw dotykowych

Wygląda bardzo ciekawie, prawda?

Wykonanie krok po kroku możecie prześledzić TUTAJ albo kupić gotową.

jvb_140617_1103

A tak wygląda nasza:

20160818-dsc_9615
Zawieszona na gumce na stojaku
20161007-dsc_0541
20161007-dsc_0545
20161007-dsc_0552

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Kiedy spełniają się marzenia

Cztery lata temu pod wpływem impulsu założyłam blog. Chciałam żeby był zapisem moich przemyśleń, pamiątką i wirtualnym miejscem spotkań mam. Jak teraz czytam wpisy z tamtego czasu to chce mi się śmiać. Nie chcę ich kasować ponieważ są dla mnie niesamowitą pamiątką.  Widzę też ogromny progres jaki od tego czasu poczyniłam. W najodważniejszych marzeniach nie spodziewałam się, że blog stanie się moją pracą. Do tego pracą, którą uwielbiam.

Jestem osobą, która nie potrafi siedzieć w miejscu. Uwielbiam jak w koło dużo się dzieje. A najbardziej lubię kiedy mam poczucie, że ciągle się rozwijam. Chociaż oczywiście bywają dni kiedy mam ochotę rzucić wszystko i paść przysłowiowe owce w Bieszczadach. A później znów siły witalne do mnie wracają i czuję, że jestem znów na fali.

Naprawdę rozwijasz się tylko wtedy, gdy nie masz poczucia komfortu.

Harv Eker

A ja z tej strefy komfortu bardzo lubię wychodzić.

Nie dalej jak tydzień temu jestem z moimi przyjaciółkami na wyjeździe z dzieciakami tuż pod białoruską granicą. Wydawałoby się, że to koniec świata. Jesteśmy na placu zabaw, zbieramy kasztany i rozkoszujemy się wrześniowym słońcem. Przez bramki wchodzi rodzina, zbliżają się do nas. Mama, Tata i  jasnowłosa córeczka.  

Są coraz bliżej, a Mama uśmiecha się do mnie i mówi, że czyta mojego bloga. Rozmawiamy, śmiejemy się, nasze córki razem się świetnie bawią. Widzę jak dużo pracy włożyli w swoje rodzicielstwo. Z ogromnym szacunkiem tratują swoją córkę i widzę, że się dogadujemy i nadajemy na tych samych falach. Idziemy razem na obiad i spędzamy bardzo miły czas.

Nie pierwszy raz spotykam jedną z Was. Jest mi ogromnie miło, że mam takie czytelniczki. Świadome, nowoczesne kobiety, z którymi mogłabym rozmawiać na wiele tematów. Mam wrażenie, że jesteście podobne do mnie i właśnie dlatego dalej tworzę to miejsce, bo wiem, że korzystacie i niejednokrotnie się inspirujecie. Nie ma nic lepszego dla blogera, naprawdę!

Blog to już nie tylko adres internetowy

Działam na wielu płaszczyznach, bo wciąż jest mi mało. Może się Wam wydawać, że teraz kiedy znów jestem na urlopie macierzyńskim zwolniłam i wyciszyłam się. Niestety nie potrafię.

Na szczęście udaje mi się pogodzić życie rodzinne z Nebule. Za to uwielbiam tą pracę. Mogę realizować wszystkie moje pomysły. Począwszy od projektów fotograficznych po różne publikacje tekstowe.

Jeszcze w ubiegłym roku wpadłam na pomysł stworzenia czegoś dla dzieci. Rynek jest teraz przesycony zabawkami, ale wciąż rzadko znajduję coś ciekawego dla moich dzieci, a jak wiecie jestem w tym temacie bardzo wybredna. Przedmioty, które otaczają moich najbliższych muszą być MOJE i spełniać odpowiednie funkcje.

Moje wykształcenie pozwala mi na tworzenie rzeczy przystosowanych do potrzeb dzieci. Chciałam stworzyć ciekawą zabawkę dla dzieci powyżej roku. I to zrobiłam!

20160928-dsc_0141

Wyskakujące walce stworzyłam razem z polską marką Pilch. Pierwszym testerem była oczywiście Lilka. Mimo tego, że miała wtedy już dużo więcej niż rok to zainteresowała się układaniem, a później wciskaniem klocków.

20160928-dsc_0107
20160928-dsc_0120
20160928-dsc_0130

A już dziś możecie kupić taki wyjątkowy egzemplarz dla swoich dzieci.

20160928-dsc_0123

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Przerwane oczekiwanie

  • CIĄŻA
  • 4  min. czytania
  •  komentarze [137]

Ostatnimi czasy tak dużo dyskutuje się na tematy zdrowia kobiet. Szkoda, że w taki sposób i przez osoby nieuprawnione do tego. Nie będę w tym wpisie  odnosić się do obecnej sytuacji politycznej, ale chciałabym napisać w tym kontekście o ważnej dla mnie sprawie.

Chciałabym uniknąć pompatyczności oraz nadmiernego ładunku emocjonalnego. Te słowa układałam w swojej głowie przez półtora roku i dopiero teraz jestem w stanie przelać je na wirtualny papier.

Dodam też, że ten wpis nie jest po to, żebyście nam współczuli. Takie sytuacje dzieją się w co czwartej rodzinie, ale mało kto decyduje się na rozmowę na ten temat. Kiedy nas to spotkało po raz pierwszy, szukałam właśnie takich słów jakie poniżej napiszę. Tak bardzo potrzebowałam rozmowy z osobą, która przeżyła to samo co my. Niestety nie znalazłam.

Wiem, że wielkim dla Was szokiem było ukrywanie ciąży. Myślę, że każdy z Was mnie jeszcze bardziej zrozumie, bo to nie była moja druga ciąża, tylko czwarta.

Z czym Wam się kojarzy ciąża?

Jeszcze w czerwcu 2014 była dla mnie czymś niesamowitym. Okresem tak cudownym, zupełnie bezproblemowym oraz przepełnionym marzeniami. Zwłaszcza, że miałam taką piękną ciążę z Lilką. Głaskałam się po brzuchu, chodziłam na ćwiczenia dla ciężarnych oraz objadałam się  ogórkami kiszonymi. Z takim samym entuzjazmem przeżywałam następną ciążę, która niestety bardzo niespodziewanie zakończyła się w 12 tc.

Beż żadnych niepokojących objawów, dzień przed usg genetycznym dowiedziałam się, że serduszko nie bije od 8 tc. Nie bardzo już pamiętam ten czas, bo nie chce pamiętać.

Przeżyliśmy ogromny szok, żal, ból i przeszliśmy długą żałobę. Świat nam się zawalił, bo nic nie wskazywało na to, że w styczniu nie będę trzymała na rękach mojego drugiego dziecka. Musiałam pożegnać w myślach właśnie to wyobrażenie, że pcham wózek w śniegu i ubieram dziecko w kombinezony, a na lato to ono już będzie siedzieć i zasuwać świeże warzywa.

Właśnie te myśli i marzenia musiałam pożegnać, bo wtedy ciąża oznaczała dla mnie to, że będziemy mieli dziecko.

Za drugim razem podeszliśmy już bardziej sceptycznie. Nie cieszyliśmy się, podeszliśmy do tej drugiej kreski z dużym dystansem, mając w głowie doświadczenia sprzed kilku miesięcy. Niestety i tym razem się nie udało, tylko dużo wcześniej. Ciążę straciłam w Wigilię.

To nie mogła być już głupia statystyka. Wiedziałam, że coś przeszkadza nam w tej drodze. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak dużo.

Cieszę się, że w końcu w Polsce więcej się mówi o straconych ciążach. Każdy ma prawo przeżywać ten czas na swój własny sposób. Po naszych doświadczeniach mam niestety trochę żal do lekarzy, że jednak z takim entuzjazmem podchodzą do każdej drugiej kreski.

W mojej przychodni przed każdą pierwszą wizytą w ciąży (nawet już w 5tc.) zakłada się książeczkę ciąży i wylicza się termin porodu. Dlaczego? Przecież ciąża wcale nie oznacza tego, że będzie się miało dziecko.

Niestety. Mój lekarz na początku każdej wizyty wyciągał to cholerne kółeczko i mówił kiedy mam termin porodu. A my, kobiety tak bardzo lubimy planować. Myślimy od razu jak to będzie, że latem to będzie gorąco z brzuchem, a zimą to ciężko buty z brzuchem będzie założyć. Przecież może być różnie i co czwarta ciąża nie zakończy się właśnie tak. A będzie ból, cierpienie i litry łez.

Po moich przejściach najchętniej poszłabym na pierwszą wizytę w 13 tygodniu ciąży – taka jak się dzieje w wielu krajach, a wcześniej nie robi się usg. Co z tego, że zobaczymy te malutkie bijące serduszko? Które tak naprawdę bez żadnej wyraźniej przyczyny może przestać bić?

Kiedy felerny 2014 się skończył, stwierdziłam, że statystyka nie mogła zadziałać na naszą niekorzyść aż dwa razy. Zaczęłam drążyć i czytać na ten temat. Trafiłam na pewną profesor, która zaczęła nas diagnozować.

Nie bez przyczyny napisałam Wam posty o witaminie D3 i przygotowaniach do mojej czwartej ciąży (a dokładniej o mutacji MTHFR). Po tym wpisie dostałam od Was dziesiątki meili. U każdej z Was występowały poronienia i szukałyście przyczyny.

Ten wpis jest właśnie po to żeby pomóc kobietom, które straciły ciąże.

Warto zacząć diagnostykę jeżeli poroniłyście co najmniej 2 razy. Mało tego, jeżeli było to 3 razy to diagnostyka przysługuje Wam na NFZ i nazywa się już “Poronieniami nawykowymi”.

Każdy przypadek jest inny, ale po godzinach wertowania internetu doszłam do wniosków, że w wielu przypadkach przyczyny strat są podobne. Istnieje nawet coś takiego jak: “żelazny zestaw”, który wypisuje kilku lekarzy w Polsce, a większość niestety radzi starać się dalej bez jakiejkolwiek terapii i leków skazując kobiety na dalsze niepowodzenia.

Miałam nie pisać o moim przypadku, ale moje schorzenia są tak bardzo powszechne, że naprawdę wiele kobiet je ma i nawet o tym nie wie.

Pierwsza kwestia: lekka insulinooporność (przed planowaną ciążą  i do 20 tc. byłam na diecie o niskim IG oraz przyjmowałam leki na obniżenie glikemii, niedobór wit. D3 (miałam skrajnie niski poziom, który może również przyczyniać się do aktywowania wielu chorób z autoimmunologii), mutacja MTHFR A198c heterozygota (jest to lżejsza postać tej mutacji i wymaga suplementacji metylowanym kwasem foliowym, metylowaną wit B12 i aktywną postacią B6).

Mutacja MTHFR najpewniej spowodowała u mnie mikrozakrzepy, które zakończyły poprzednie ciąże. W profilaktyce przed ciążą brałam leki rozrzedzające krew i kontynuowałam je w ciąży. Doszły również zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch, codziennie. Profesor, którą wspominałam wyżej zaleciła mi mnóstwo badań i te akurat okazały się być zasadne.

Wtedy przyszła ulga

Kiedy już znałam diagnozę było mi lżej. Moją głowę zajęły badania, wizyty i dieta, na której zrzuciłam 10 kg. Udało mi się przepracować tamte straty i wiedziałam, że jak już znajdziemy przyczynę to się uda. I to właśnie na końcu tej ciąży, która była bardzo trudna stało moje ukochane dziecko.

Najtrudniejsze były te 12 tygodni. Niestety los jeszcze trochę nas doświadczył. W 8 tc na IP kiedy już żegnałam moje marzenia o dziecku dowiedziałam się o krwiaku, który jest dość powszechny przy tym zestawie leków. Na szczęście po kilku tygodniach się wchłonął.

Czas do 12 tygodnia, był dla nas najgorszy. Starałam się nie cieszyć, nie myśleć i niczego nie planować. Żyłam dniem dzisiejszym i nie oglądałam żadnych wyprawkowych rzeczy.

Jeszcze na usg genetycznym po bardzo dokładnych pomiarach pani doktor stwierdziła przezierność karkową w samej górnej granicy normy. Stres dał za wygraną i zrobiliśmy z mężem test NIFTY.

I kiedy w 13 tygodniu ciąży odbierałam wynik, że będziemy mieli zdrowego synka byłam najszczęśliwsza na świecie.

Trochę dziwnie się z tym czuję, że piszę Wam na ten temat, bo szanuję naszą prywatność. A ta sprawa jest dla nas bardzo intymna, ale wiem, że tymi słowami pomogę wielu kobietom. To normalne, że traci się ciąże. Nie tylko Was to spotyka. Nie czujcie się w tym osamotnione. Szukajcie przyczyny, zmieniajcie lekarzy i się nie poddawajcie. Wierzę, że tym postem dałam Wam nadzieję. Nadzieję na spełnienie Waszego największego marzenia.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link