kontakt i współpraca
Oto link, który ukaże ci potencjał biologicznego mikroprocesora homo-sapiens! Aby jak u Hitchcoka – zacząć od trzęsienia ziemi – od następnego zdania podmieniam w tekście liter „P” i „p” na znaczki „П” i „п”. Nawet one trochę пodobne do liczby „Pi”?.
Ciekawe ile пotrzeba czasu, aby пrzejść nad tym do пorządku dziennego? Пoпatrzmy. Пoeksпerymentujmy. Będziemy się teraz uпajać пrędkością z jaką okaże się to пestką. Wiem, że jeszcze mi nie wierzycie, więc idziemy za ciosem. Aby naпrawdę uzmysłowić wam jakie to dla mózgu пroste -czym пrędzej пowiększam пulę o kolejną пarę do пodmiany. Пolskie „R”/„r” zastąпimy dla пodniesienia пoпrzeczki znakami „P”/„p”.
Pozumiemy się? Pozпpostowała wam mózg ta mała pubaszna pozpywka? Patunku. Dajecie padę? Czy to dpoga пrosto do wapiatkowa? Nie, widzę że dla was to пposte . Czytelnicy nebule.пl to w końcu podzice. Oni padzą sobie na co dzień nie z takimi пpoblemami. No to пodnosimy stoпień tpudności. Dodajemy zamianę „S”/„s” na „C”/„c”.
Hmmm, ctapuchy moje! Ckapanie bockie z tymi ćwiczeniami mózgu. Paпtem chwila, a ten ckubany już ogapnia nawet takie wygibacy. No ale to chyba już tyle jeśli chodzi o moją пepfidną пpóbę ukpycia do czego to dpobne ćwiczenie zmierza. Właśnie mimowolnie i bez wyciłku – oпanowujesz bowiem drogi czytelniku pocyjcki alfabet…
Пamiętam jak dyckutowałem 20 lat temu w Ectonii z niejakiem Mariem z Urugwaju:
– Pocyjcki byłby dla Пolaków пposty, gdyby nie alfabet!
– Ależ na odwrót – Mario пolemizował – pocyjcki alfabet był ctworzony z myślą właśnie o językach cłowiańckich! To пolcki by ckorzyctał gdyby otworzył na to oczy!
Idźmy od pazu na maxa i cпójrzmy na taki znak „Щ” i „щ”, któpy пotrzebuje w naszym zaпicie aż 4 litep: „szcz”. Ile oщędności można by wygenerować dla щwanych щecinian i щuпłych щecinianenk? Dla miłośników щawiu czy barщu. Kogo unieщęśliwiają kleщe, jaщupki czy chrząщe? Kto w deщu w gąщu chętnie chłoщe chpabąщe?
A пpoblemy z zapisem „ż” i „rz”? Otóż zamieńmy je wszyctkie na „Ж”, „ж” i zobaczymy jak będzie wyglądać nasze жycie. Bo moim zdaniem juж жadna gжegжółka nam nie ctpaszna! Juж nie tжeba wkuwać kiedy ж wymienia się na „p”. Kto niby uжywa na co dzień i пamięta, жe „rz” wystęпuje пo cпółgłockach b, t, d, k, p, g, ch opaz j? Жe wyjątkami od tej peguły cą formy wyжsze i najwyжsze пжymiotników? No to pęka do gópy kto niby będzie tęsknił??
Idziemy dalej, bo nie od pazu Жym zbudowano! Zamieniamy dwuznak „sz” na „Ш” i „ш”. Шybko nam пójdzie, naш mózg lubi takie uпpoщenia. Пocłuжymy cię logopedycznym wiepшykiem:
Шapa myшka w шafie mieшka a na imię ma Agnieшka. Ma w шufladzie tжy koшule, kaпeluшe, шelki, шnupek. Gpywa w шachy, пiшe wiepшe, tuшem pobi шlaczki пiepwшe. Chętnie шynkę je i gpoшek, kaшę, gulaш, gpuшek koшyk.
No to tepaz пжyшła kolej na wymianę „cz” na „Ч” i „ч”. To moжe jeщe jeden wiepш:
Dziś wieчopem będzie meч. To ject bapdzo waжna жeч. Ćwiчą chłoпcy i dziewчyny, mają bapdzo tęgie miny. Чwarta klaca чeka juж. Oпadł teж z boicka kuж. Graчe zaчynają meч. Bo to bapdzo waжna жeч.
Tepaz жeby zaпicać gdzie mieшkał Gжegoж Bжęчyщykiewiч, пotжebujemy juж tylko wymienić „h” i „ch” na „X” i „x”. Tak oto moжemy juж zaпicać cławetne Xжąщyжewoшyce пowiat Łękołody.
(a tak na mapginecie, wiedzieliście жe twórca Fpanka Dolaca był zaincпipowany kciąжką C. K. Dezepteжy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzegorz_Brz%C4%99czyszczykiewicz).
Xodźmy dalej moje zuxy. Zapaz zpobimy пжepwę i złaпiemy oddex. Xoć jecteś juж nie do zaxamowania. Xoćbyś nie xciał – pocyjcki alfabet nieuxponnie ject wxłaniany пжez twój mózg. Чy dla zuxa чy dla druxa, dla uxa kaжego maluxa, чy ject suxo чy ject pluxa, чytamy tak шybko, жe nie ciada muxa!
Tepaz mimo, жe wжucimy napaz aж 6 znaków – ani tego nie пoчujeш:
„аА, эЭ, кК, мМ, оО, тТ,” – xoć пжэмycaм тu „e” czyli „э”, „Э” obpóconэ – чy zgadzaш się, жэ тa шócткa кłoпoтów жadnyx naм nie cпpawi? Toмэк мa кoткa, кoтэк мa мoтэк. Młoткieм мoтa wэłny мoтэк. Kтo мa мoтэк a ктo мa тaкie Moкaтэ?
Xa, мyśliш мaм go! W cłowax „nie”, „мłoткieм” i „тaкie” – zaпoмniał lэщ wcтawić „э”! Muшę cię zмapтwić, w pocyjcкiм icтnieją caмogłocкi, ктópyx w пolcкiм nie uświadчyш – To caмogłocкi „joтowanэ”. Zadanieм „e”, „E” чyli пolcкiego „je” ect zмięкчane пoпжэdzającэj cпółgłocкi. A eśli пжэd nią ecт caмogłocкa albo poчąтэк wypazu – чyтaмy ją – „je”. Eśli тaк ecт łaтwej zaпaмięтać – nex będze. Пolcкe „e” чyтaj „je”!
A tu macie analogiczny wpis – wersja dla Polaków pragnących opanować ukraiński – Alfabet ukraiński
A tu macie również od zespołu Skillme odwrotną konwersję – Польський алфавіт – – а як легко його вивчити?
Кolэjna łaтwa liтэpa „б” i „Б” чyli „b”. Aбy бóбp бył щęśliwy – doбжэ бy бyło – gdyбy 8 мałyx бoмбэlкów мu cię upodziło. Бaбcia бoбpa бyłaбy wтэdy uocoбeneм щęścia ne z тэj пlanэтy. Бóg бoweм luбi бoбpowэ бoмбэlкi, nawэт jaк бpyкają тэ бжdącэ i pozбijają бжdąкającэ бuтэlкi.
Eśli тэpaz cię zacтanawiace do чэgo w тaкiм paze gpaжdanкa (pocyjcкi alfaбэт) uжywa liтэpy „B” i „b” – juж тłuмaчę – „B” i „b” тo naшэ „w”. Jaк baм тaм? Чy by b Bapшabe чy bэ Bładycłabobe – błaśne bybpoткa poбi cię baм b głobe. Бo b тyм cały ecт aмбapac, жэбy dboe xciało napaz. Boбec тego чac na кolэjnэ byzbane.
Kтo z bac zna liчбę Fi? Пolcke „f” пiшeмy бobeм „Ф”, „ф”. Tpoxę фajne, тpoxę фikкuśne a тpoxę фiglapne. Mój Фenoмenalny фagac Фaбian, мa na тej фoтogpaфii фoxa. Фilмue błaśne фaбpyкę Фopda b Фinlandii . Фaбuła ego фilмu ecт oпapтa na фaктax. Głóbną бoxaтэpкą бędziэ фiligpanoba фińcкa фэмinicткa – фanaтyчna фilaтэlicткa. Фilм бędze тpoxę фpybolny alэ бэz фajэpbepкób. Taкe тpoxę фaфapaфa.
No doбжэ, тэpaz b тaкiм paze liтэpa „d” – чyli „Д” i „д”. Bygląдa тpoxę jaк дoмэк. Чy тo дoм Дanela чy тo дoм Дabiдa, дoбpa дpebniana дpaбina – zabшэ cię gocпoдaжobi пжyдa. Дoпepo gдy bтэдy дuпę мu upaтujэ, дogłęбne i Дanel i Дabiд za тę дpebnianą дpaбinę пoдzięкuje. Дoдaм eщэ дoбiтne – дoдabane i oдэjмobane дo дpaбiny дoдaткobyx щэбэlкób oбaj luбią byбiтne. Taкe niбy дэбilnэ zaдane, a Дabiдa zaдobala jaк мэдyтobane.
Cкopo „д” juж oпanobane – bпpobaдzaмy „g” – „Г”, „г” – b тę naшą дoбpą zaбabę. Гpaфiчne byдajэ cię neгpoźnэ. Naдгoplibi eдnaк juж oдгaдli jaкi z neгo neпozopny гaгaтэк. Гooгlobać бy мoжna гoдzinaмi a i тaк ne oдгaдneш bшycткix eгo zaгaдэк. Гiгanтób тaм мpobe. Гoтobэ na bшycткo, гbapanтują пжyгoдy jaк u Гaгapina. Oj гoжэj juж бyć ne мoжэ. No xyбa, жэ мaш oxoтę na гalapэтę z noгi гącкi? Alбo u гazдy na гanкu пoгabęдzić пжy гapnкu гulaшu z гэпapдa.
Дo тэj пopy uтpbaliliśмy juж „x”. Nauчмy cię тэpaz zaпicać „n”, бo ono uжyba znaкób „H” i „н”. Ha пэbнo нaтyxмiacт нauчyш cię тэj нobiнкi. Ho бo jaк нe jaк тaк?. Hezłэ тo нaшэ zaбabiaнe cię ze zнaкaмi. He cąдziш? Haoчнe łaтbo cię пжэкoнać jaк пlacтyчнy ecт тэн нaш мózг. Zuпэłнe нobэ нabyкi нaбybaмy тaк нaпpabдę нa пэłнэj пpęдкości. Ho нe?
Ho тo jaк juж мaмy „н”, нaпpabдę нebele нaм juж cпółгłoceк zocтae. Bэźмy bпepb нa bapштaт нaшэ „z” чyli „З”, „з”. Зoбaчмy чy bзopobo jэ зaliчyмy. Чy дaмy cię змylić? Чy нe дaмy cię тaк łaтbo збić з тpoпu? I нa зabшэ juж зaпaмięтaмy, жэ тo нe нuмэp тжy a liтэpa З! 3бiły збipy збója w збoжu aж зэзa дocтał зaкaпiop з i тaк juж зaкaзaнą гęбą. 3aдэк тylкo cxpoнił i xyłкeм зbiał.
3ajмijмy cię eщэ liтэpą „c”, ктópą зaпicueмy зa пoмoцą błaśнe „Ц”, „ц”. Нo цo? Цoś cię нiбy нe пoдoбa? Heзłэ цaцкo. Цapэbiч luбił цэбulę i чocнэк. Цo пpabдa нe jaдł ix тaк чęcтo jaк зэ цнoтy cłyнąцa цapyцa Цэцylia, alэ i тaк. Цuкepкoby бył з нeгo цuдaк. Нo i цo bięцэj нiбy мoгę baм тu eщэ жэц? A мiało бyć нiбy тaк пpocтo… a тu jaк зabшэ… тylкo ччэ oбeцaнкi цaцaнкi!
I oтo пoвoli чaс нa сaмoгłoскę. Бежэмy сoбе нaшэ „i” – „И”, „и”. И тu juж вaм зoстaвиaм jaк скojaжyć, иж тo luстжaнэ „N”. Бo и loгики жaднэj в тyм ниjaк не видać… и цo? И jaк тo мóвиą jajцo. A ктo з вaс миał вчoрaj именинy? Чy тo бyły именинy Нинy, Ирминy, Изaбэlи чy Сaбинy? Чy именинoвэгo шaмпaнa пиł з ними Фиlип, Стaнисłaв, Никитa чy Брoнисłaв?
To тэрaз стaвiaмy крoпę нaд „и”, и нauчyмy сиę „j” – „Й”, „й”. Нийaк тo трuднyм не ест. Бий зaбий, в мрoвискo вłóж кий, a нoвей lитэрки не зaпoмний. Йaбłкoвегo йoгuртu сиę нaпий, йaрмuжэм пoпий, a пoтэм чyм рyхlей дo uбикaцйи бегний. И цo? И йaк тo мóвиą йaйцo!
И чaс брać зa рoги пolске „Y”, ктóрэ тo зaписuемy: „Ы”, „ы”. Рoдaцы! Пийaцы! Жołдaцы! Цo в Зaкoпцu, u бaцы, сą дla хэцы рoбени нa цaцы. Kaжды рuды бэз брoды ест бlaды и хuды alэ гды зе oд жoны гaзды loды, зaрaз мu жэднą бoкoбрoды. Kеды oн пэłны тэй стрaвы тo uśпиoны, a пoвинен спепжać йaк шaloны.
И кolэйнэ дla oртoгрaфии не кoхaйąцых uпрoщэне – „u” oтвaртэгo и „ó” зaмкниęтэгo uеднoliцэне – „У”, „у”. Пoсłужымы сиę вершэм:
Быłы сoбе „Y” и „y”.
Вциąж псoциły иlэ тху –
спжэчałы сиę з Oртoгрaфиą,
дo йaких вырaзув трaфиą
Виęц „y” вскoчыło дo ружы,
цo быła гдзеś в пoдружы.
Mусиaнo вынaйąć стружы,
бo крaдзеж ружы ктoś вружыł.
„Y”, впaдło дo псей буды
alэ тaм быłы нуды
и Бурэк цałы руды
и чтэры пхłы пaскуды
Сыпałы сиę двуе в дзеннику
з пoвoду мałых псoтникув
a oнэ вциąж пэłнэ фигlикув,
a oнэ вциąж пэłнэ уникув…
Kтуж знaйдзе псoтнэгo душкa,
цо вкрaдł сиę нaвэт дo łужкa?
Oх, Oртoгрaфиa тo зрoби –
мa цoś в зaнaджу – Сłoвник.
Зoстałы нaм ещэ тжы сaмoгłoски „йoтoвaнэ” – знaмы нa рaзе „e”. Нинейшым пжэдстaвиaм вaм „ja” – „Я”, „я”. Пaмиęтaце – нa пoчąтку вырaзу чы пo сaмoгłoсцэ – чытaмы ” йa”. Я як перoн lубиę еść яснoзеloнэ ябłкa. Koхaм тэж яя з вolнэгo выбегу, ягoды, ягниęцинę и чэрвoнą яжęбинę. Яснэ ест тэж, жэ „я” пo спуłгłoсцэ зaдaнем – ест спуłгłoски змиęкчaне. Дość мaш йуж тэгo ебaня? Нияк я тэгo не зaбрaням. Aни зрэштą хlaня, aни пoтэм жыгaня, aни фикaня, aни нaвэт бэкaня.
„Ju” – „Ю”, „ю”. Нaш юбиlaт – Юрэк – юрны юхaс з Югoсłaвии, юж oд ютрa бęдзе юрoрэм юдo. Якo нoвы юрoр юниoр, мa oн в звычaю сęдзиoвać в турнею веloбoю бęдąц нa хaю. Чы нa пoстoю чы в трaмвaю – мaхaм ци гнoю – бaю, бaю… мистжу в бэкaню и сaпaню. Вolałбыś узнaне в oбрaзув мaloвaню? Kсиąжэк писaню? В мaрмужэ жэźбеню? Вэź сиę дo рoбoты lэню!
И тaк з „йoтoвaных” зoстało тыlкo „Jo” – „Ё”, „ё”. Не ёйч Ёaннo, ёдła, Ёвiш и ёгурт – тo едынэ сłoвa яке хoдзą ми пo гłoве. Еść ягoдoвы ёгурт нa Ёвiшу пoд яснoзеloными ёдłaми…
Вем, з пoмoцą пжыйдзе пolски вołaч! Дрoге Kaсё, Kрысё и Maрысё! Mиła Зoсё, Бaсё и Małгoсё! Дo кońцa юж прaве дoтрвałыśце! Tжы знaки и пoвеце жэ юж цalуткą грaждaнкę знaце и умеце!
Нo тo вперв твaрды знaк – „ъ”. Пoтжэбны гды хцэмы, бы „ётoвaнa” сaмoгłoскa не змиęкчała пжэд ниą стoйąцэй спуłгłoски – як в сłowaх: зъядać, зъявa, зъеднoчoнэ.
To цo в тaким рaзе, oпруч „ётoвaных” сłужы дo спуłгłoсэк змиęкчaня? Бингo! Брavo! Вłaśне тaк – миęкки знaк „ь”.
Чыlи „ś”, „ć” (ть), „dź” „ń”, „ź” рoбиш пжы пoмoцы „ь”.
Oсьlэ ушы мa тэн кoнь. Хoть усьмехa сиę як сłoнь. Есьlи выйąть дoнь свą дłoнь, гaмoнь узнa йą зa брoнь, и вэзь сиę якoсь oбрoнь! Alбo oсłoнь, alбo oбрoнь! A нaйlэпей схрoнь пoд ябłoнь! Дaш му oсьть alбo кoсьть a тэн гoсьть впaдне в зłoсьть. Пal гo шэсьть нo и чэсьть!
Нa дэсэр зoстałы „l” и „ł” бo oбa пo прoсту пишэмы „Л”, „л”. To ктo z вaс льуби бaкaлёвэ льoды? Кaждa льубежнa Льoлитa льубуе сиę в пышных мрoзьных дэсэрaх тaк як и
Ежы:
Пoд пежынą Ежы льэжы
Жэ ест хoры никт не вежы.
Жaли сиę нa бульэ глoвы,
жэ жoлąдэк тэж нездрoвy.
Ещэ рaнo был як жэпкa
(цo тo ест oд здрoвя кжэпкa). Пoтэм Юркa бруднa рąчкa
ниoслa в бузиę грушкę, пąчкa.
Maмa хлoпцa юж жaлуе,
льэч пaн дoктoр иглą клуе.
– Mый Ежыку нигды виęцэй
не едз, гды мaш бруднэ рęцэ
A a Б б Ц ц Д д Э э Ф ф Г г Х х И и Й й К к Л л М м Н н О о П п Р р С с Т т У у В в Ы ы З з Ш ш Щ щ Ё ё Я я Ч ч Ь ь Ю ю Ъ ъ Ж ж
Jeśli interesuję cię wymowa – zapraszam do obejrzenia:
A jeśli interesuje cię chiński, w tym artykule rozprawiam się z różnymi na jego temat mitami.
Najlepsze książki dla dzieci 2019 – to kontynuacja mojego rankingu książek, który prowadzę już 4 rok…. Dziś przyszedł czas, by pokazać Wam najlepsze książki dla dzieci, które miałam okazje trzymać w rękach przez ostatni rok.
Mam nadzieję, że ten post ułatwi Wam wybory ciekawych książek, a czytanie umili najbliższy czas.
Zaczynamy
Dla dzieci 0-8 m
Dostępna TUTAJ
Książka dla najmłodszych z wyraźnymi ilustracjami. W tej części jest też lusterko. Taką książkę możecie postawić przed dzieckiem, kiedy leży na brzuchu.
Dla dzieci 6m- 18 m
Książka dla maluchów z otworkami i wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi.
Dla dzieci 1,5 – 3 lata
Mały Adaś, ciągle zadaje pytania, a rodzice próbują mu na nie odpowiadać. Myślę, że każdy z nas zna to bardzo dobrze, a ta książeczka przybliży Wam tę sytuację.
Dla dzieci 1,5 roku – 3 lata
Mały Adaś na wszystkie pytania odpowiada: “Nie!” – jednak okazuje się, że nie warto na wszystkie propozycje odpowiadać w ten sposób. Ciekawa książeczka dla dzieci, która pokazuje, że nie zawsze to się opłaca.
Mały Adaś chciałby wszystkiego mieć więcej. A rodzice próbują mu wytłumaczyć, że to nic dobrego.
Lucy Cousins
Kartonowa książeczka z ruchomymi zwierzątkami. Strony rozkładają się i możemy stworzyć swoje gospodarstwo. Świetna pozycja do wspierania rozwoju mowy, bo każde ze zwierząt wydaje dźwięki, które dzieci mogą naśladować.
Lydia Nichols
Dla dzieci 1 rok – 3 lata
Pięknie zilustrowana książka dla najmłodszych z ruchomymi elementami.
Druga część, w której szukamy niedźwiedzia. Dzieci mogą próbować same przesuwać paluszkami elementy i świetnie przy tym się bawić.
Dla dzieci 2-3 lata
Bardzo ciekawa książka dla małych miłośników kosmosu. Ma również wysuwane elementy, a do tego trzeba odnaleźć małą biedronkę, która schowała się na stronie.
Druga część, w której wędrujecie razem z dzieckiem po mieście. Jest sporo wysuwanych elementów i schowanych biedronek .
Eric Hill
Dla dzieci 1- 3 lata
Pewnie wszyscy znacie Spota – wesołego pieska? W tej książce szukamy żółtych kurczaczków. Bardzo fajne są elementy sensoryczne – filcowe okienka do zaglądania.
Przemysław Wechterowicz
Bardzo ciekawa opowieść dla najmłodszych o poszukiwaniu właściciela czerwonej piłeczki.
Anna Włodarkiewicz
Znacie serię o Toli? Jest już kilka części, które poruszają różne problemy. Historie opisane w tych książkach zawsze mają edukacyjny wątek, a do tego pozbawione są fikcji.
Wojciech Grajkowski
Według mnie tę książkę powinno mieć każde dziecko. Jest edukacyjna i motywuje do dbania o zęby. Wszystko jest wytłumaczone w przyjazny sposób i oswaja dziecko z wizytami u stomatologa. POLECAM!
Tę książkę Lila przeczytała kilka razy. Historie są bardzo ciekawe i zachęcają dzieci do szukania nowych informacji na temat bohaterów opisanych w książce.
Zwróćcie uwagę jaka piękna jest grafika.
Ute Krause
Jeżeli Wasze dzieci kochają dinozaury i szukacie książki, w której jest opowieść, a nie tylko suche fakty. Śmieszna, edukacyjna książka, która pochłonie Wasze dzieci.
W tej serii są jeszcze 2 inne, więc jak Wam się spodobają przygody Minusa, to możecie je kontynuować.
Seria o Pepe (każda książka kosztuje około 10 zł i uważam, że wszystkie są świetne)
Jeżeli szukacie książek, które oswajają codziennie sytuacje, to bardzo Wam polecam całą serie o Pepe. Zobaczcie, jak piękna jest grafika i jak ciekawie wszystko jest wytłumaczone.
Jeżeli nie znacie jeszcze książek o tym małym chłopcu, to bardzo Wam polecam.
Tym razem Pepe wybiera się z mamą w podróż samolotem.
W tej książce dowiecie się jak przebiegła wizyta u fryzjera i na jaką fryzurę zdecydował się Pepe.
G.L.Marvel
Jeżeli Wasze dzieci kochają zwierzęta, a do tego lubią fascynujące historie to bardzo Wam ją polecam.
Jenny Lovlie
Nie znam piękniejszej książki o przyjaźni dla dzieci. 4 dziewczynki znają się od małego, razem przeżywają radości i smutki. Okazuje się, że ich przyjaźń jest wyjątkowa i przetrwa wiele lat.
Książka jest przepięknie wydana i zilustrowana.
Jean – Jeaques Sempe, Rene Goscinny
Najlepsze przygody zebrane w jednej książce. Mikołajek rozbawi Was do łez
Annie Barrows
Jesteśmy fanami całej serii. Powstał o niej oddzielny wpis i możecie przeczytać go Książki dla dzieci – seria Nierozłączki
Caryl Hart
Piękna i mądra książeczka, która pokazuje, że dziewczynki mogą wszystko: mogą pracować na dźwigu, a mogą być też nieśmiałe i wrażliwe. Do tego w tej książce jest użytych mnóstwo feminatyw, więc możecie się z nimi oswoić.
Kerry Lyn Sparrow
Świetna i zabawna książka na dobranoc. Pomaga dzieciom, które nie mogą usnąć, a do tego oswaja temat samodzielnego zasypiania.
Emma Yarlet
Tę książkę przeczytaliśmy Julkowi chyba z 200 razy. Ma w sobie tak wiele elementów, które lubią dzieci. Dinozaury + otwierane okienka+ żarciki – to przepis na sukces.
Jest też wersja o książkach i ją teraz zamówiłam KLIK
Agnes De Lestrade, Marie Dorleans
To jest książka, która rozbawi Was do łez, a Wasze dzieci mogą się nie zorientować, że książka jest o nich. Dawno nie czytałam tak śmiesznej książki o wychowaniu dzieci.
Ogromna kartonówka z mnóstwem szczegółów dla wszystkich miłośników pojazdów.
A jeżeli Wasze dzieci są fanami pojazdów rolniczych i zwierząt to bardzo polecam tę książkę.
Alicia Acosta
Nigdy nie słyszałam żeby Julek tak się śmiał jak przy tek książce. Przez długi czas była to jego ulubiona lektura, której nie mogliśmy czytać przed snem. Historia jest bardzo ciekawa i do tego świetnie przetłumaczona.
Bardzo Wam polecam
Renetta Sharon
Tę książkę również czytaliśmy z 200 razy – dzieci bardzo ją lubią, bo są tam zabawne nazwy miejscowości.
Anna Llenas
Jest to książka POP-UP o emocjach dla najmłodszych dzieci. W środku znajdziecie trójwymiarowe potworki, które nauczą Wasze dzieci rozmowy o emocjach. Według mnie jest to książka już dla dzieci 3-letnich i bardzo ją polecam.
Cori Doerrfeld
Ta książka również porusza tematykę emocji dzieci i dorosłych. W prostej historii zawiera się wielka złość i morze empatii. Bardzo Wam ją polecam – sami też się sporo z niej nauczycie.
O tej książce pisałam oddzielny post i bardzo ją polecam Książki dla dzieci – Kazik Pegazik
Izabela Zięba
Świetna książka o względności czasu – za każdym razem jaką czytamy to dyskutujemy. Jest zabawna i bardzo prawdziwa.
Julia Donaldson, Axel Scheffler
Nigdy nie mogłam pojąć fenomenu Gruffalo, dopóki sama go nie kupiłam. To nie jest zwykła książka, według mnie jest to prawdziwy majstersztyk. Dzięki tłumaczeniu Michała Rusinka ta książka jest perfekcyjna. Ma niesamowity rytm, który porywa od początku. Jeżeli tak się zdarzyło, że jeszcze nie macie Gruffalo, to koniecznie nadróbcie.
Barbara Rose, Volker Fredrich
Świetna książka, która porusza delikatny problem, a mianowicie buziaków, których nie do końca chcemy.
“Leon ma tego po dziurki w nosie:ciocia Kasia, wujek Karol i babcia Emilia ciągle chcą od niego buziaki.A to przecież takie okropne – no nie!Gdyby tylko Leon znalazł na to sposób. W końcu na urodzinach tatywpada na pewien pomysł…”
Wioleta Firaza
Szukałam dość długo książki o takiej tematyce – mama wychodzi z domu, a mały Treflik bardzo tęskni. Dzięki ciekawym rozwiązaniom i tłumaczeniom tęsknota staje się bardziej oswojona.
Bardzo polecam Wam tę książkę, jeżeli Waszym dzieciom trudno się z Wami rozstawać.
Jestem zachwycona tą książką i sposobem przekazania ważnych treści. Jest to pozycja, która pomoże Waszym dzieciom “mieć zdrową głowę” teraz i w przyszłości.
Paul MacCartney
Poznajcie Przedziadka, który zabiera swoje wnuki na fascynujące eskapady. Jest to książka o pięknych relacjach z dziadkami i niezapomnianych przygodach.
A jeśli jakimś cudem dalej Ci mało oto do wglądu rankingi książek dla dzieci z poprzednich lat:
No i bardzo mi zależy na waszym zdaniu – jaką pozycję Ty dodałabyś do wpisu Najlepsze książki dla dzieci 2019?
Wyjątkowa seria dla najmłodszych czytelników, wspierająca rozwój mowy. Zestaw zawiera 3 książki: Agugu, Akuku i Gadu gadu
Gry sensoryczne dla dzieci – dziś pokazuję Wam sensoryczne gry planszowe, w które gramy od dłuższego czasu.
Zaczęło się …winnie. Kiedy Daniel robił kursy sommelierskie kupił zestaw do rozpoznawania aromatów jakimi pachną szczepy wingron. Za każdym razem kiedy ćwiczył, dzieci dosiadały się do stołu i razem obwąchiwali i omawiali wszystkie zapachy.
Tak bardzo podobała się im ta gra i jej forma (w małych pojemniczkach są ukryte zapachy – takie lotto zapachowe), że zaczęłam szukać podobnych, ale dedykowanych dla dzieci.
Pierwszą dziecięcą grę pobudzająca zmysł węchu Lila dostała od cioci. Od tamtej pory bardzo chętnie w nią gramy i dzieci sporo się nauczyły.
Gra polega na dopasowaniu odpowiednich zapachów do planszy na zasadzie loteryjki.
Lotto Zapachowe 30 zapachów
Nie chciałam dublować gry z zapachami, więc nie zamawiałam tej wersji, ale jeżeli nie macie tej rozbudowanej gry, to polecam mniejszą
SentoSphere, Gra sensoryczna Węch wg metody Montessori
SentoSphere, Gra sensoryczna Smak wg metody Montessori
Tej byłam najbardziej ciekawa, bo nigdy nie widziałam podobnej gry. Jest to gra planszowa, która uczy rozpoznawania smaków.
W pudełeczkach umieszczone są malutkie cukierki (około 40 na smak) i kiedy trafiamy na odpowiednie pole, dostajemy zagadkę. Przyznam szczerze, że nie jest to łatwe i wg mnie gra jest dla trochę starszych dzieci (na opakowaniu jest 3+) ale wg mnie dla 5 latków już będzie ok.
My Julkowi dawaliśmy do wyboru 3 smaki, z których miał wybrać jeden, kto wie jak smakuje szyszka?
Zabawa świetna i myślę, że też może przekonać niejadków do próbowania nowych smaków.
a, i nie martwcie się – gra jest tak sprytnie pomyślana, że jak skończą się smakowe próbki (a i tak kiedyś wyszły by z daty przydatności do spożycia) – oferują alternatywną rozrywkę z innymi zasadami gry!
SentoSphere, Gra sensoryczna Dotyk wg metody Montessori
Gra, w której angażujemy tylko zmysł dotyku. Tak samo tutaj: uważam, że jest to gra od minimum 4 lat, bo nie jest taka łatwa jakby się mogło wydawać. Z pudełka budujemy skrzynkę, do której wkładamy pary zwierzątek. Elementy dotykowe nie są proste i dzięki temu zabawa jest świetna (nawet dla dorosłych).
SentoSphere, Gra sensoryczna Wzrok wg metody Montessori
Bardzo ciekawa gra, która ma dwie wersje: w jednej jest kooperacja, a w drugiej każdy zawodnik gra dla siebie. Zadaniem graczy jest ułożenie gąsienic w odpowiednim kolorze. Jest to gra, która uczy odcieni kolorów (wg mnie świetna). Daniel naturalnie wykorzystuje też to do nauki nazw odcieni w językach obcych.
Na koniec chcę jeszcze Wam pokazać jedną rzecz ( na czasie).
Jestem spokojna, bo mydła nam nie zabraknie;)
SentoSphere, Mydełka zapachowe
Jest to zestaw kreatywny dla trochę starszych dzieci (8+), w którym możemy stworzyć własne mydełka. Mamy glicerynę, którą się podgrzewa, barwniki i zapachy.
To są mydła, które naprawdę myją ręce i pięknie pachną. Cały zestaw wystarcza na około 30 mydeł, ale barwniki i zapachy są wydajne, więc można dokupić później samą glicerynę.
Bardzo fajna zabawa
tu macie wpis najlepsze Gry planszowe dla dzieci
a tu Gry planszowe dla dorosłych
A moje pytanie brzmi skoro mamy opracowane ćwiczenia na zmysł dotyku, węchu, smaku, wzroku – jestem sobie w stanie wyobrazić gre na słuch……. to co polecacie na 6 zmysł?
Jak sami widzicie – książek na blogu jest wiele – polecam wam wszystkie ciekawsze pozycja jakie mi wpadną w oko. Jest natomiast taka moja wyższa półka – książki, którym decyduję się patronować. Tytuły najbardziej wartosciowe. Edukacyjne. Książki, które oprócz bycia dla dzieci rozrywką – niosą też głebsze przesłanie. O takiej właśnie wyjątkowej pozycji jest dzisiejszy wpis.
Czytacie poradniki o wychowaniu dzieci? Ja przeczytałam chyba wszystkie, zanim zrozumiałam, że kluczem do budowania relacji i wychowania jest intuicja oraz zrozumienie tego, jak myśli dziecko.
Nie zrozumcie mnie źle, dobrze jest czytać poradniki, żeby lepiej zrozumieć świat maluchów i same siebie w nowej roli. To jednak intuicja połączona z wychwyceniem tego, jak myślą i czują dzieci, wydaje się być kluczem do sukcesu i bycia fajną mamą w oczach latorośli i swoich własnych. Mając taką wiedzę, znacznie łatwiej zrozumieć, dlaczego dziecko ma ataki furii, złości się, kłamie, nie odzywa czy smuci.
Przed Wami „Emocje. Niby nic, a jednak…”, którą napisała Catherine Dolto (córka jednej z najsłynniejszych psychoanalityczek zajmujących się badaniu dzieci – Francoise Dolto) przy współudziale swojej wydawczyni Collin Faure-Poirée.
Każdy z rozdziałów zakończony jest „Słówkiem od Dr Cat” – swego rodzaju wizytą u psychologa, który w króciutki sposób wyjaśnia na konkretnych przykładach omówione wcześniej treści.
No dobra, zrobiło się poważnie, a przecież to książka o emocjach dla dzieci. I tak właśnie jest napisana – w prosty, przystępny dla dzieci sposób. Narrator zwraca się wprost do nich. I mówi im o ważnych sprawach w taki sposób, że dzieci czują się szanowane. Czują, że ktoś im mówi coś istotnego, dotyczącego rzeczy, które chcą zrozumieć i jednocześnie nie infantylizuje języka, sądząc, że trzeba go dostosować do dzieci.
Przeglądając książkę pierwszy raz zastanawiałam się, czy dzieci zainteresuje tak zaserwowana treść. Cóż mogę powiedzieć – siedziały jak trusie, z zaciekawieniem słuchając o tym jak rodzi się gniew czy radość i dlaczego nie zawsze udaje się nad nimi zapanować. Dzieci słuchając o emocjach, zaczynają rozumieć same siebie. Autorka tłumaczy, dlaczego maluchy czasem myślą, że nie lubią mamy, choć przecież ją kochają.
Wyjaśnia, czemu ktoś uważa, że są niegrzeczne, podczas gdy wcale nie miały takiego zamiaru. Czasem nazwanie tych emocji sprawia, że się je „obłaskawia” i nie są już takie straszne. Pamiętajcie, że dzieci winiąc siebie za emocje mogą zmniejszać poczucie własnej wartości. Fajnie jest więc je oswoić i zrozumieć. I dlatego polecam Wam tę książkę.
Czasem same jesteście tygrysicami, ale nie – nie w tym sensie co myślicie?Chociaż…?
„Emocje. Niby nic, a jednak…” to książka, którą mogą czytać dzieci samodzielnie, jednak nawet jeśli potrafią, polecam Wam przeczytać ją wspólnie. Zobaczycie, że dzieciaki nie raz krzykną:
To taka trochę terapia psychologiczna dla dzieci. Wszak wyjaśnia ona motywy postępowania, emocje, własne uczucia. A zrozumienie ich to nie tylko krok to większego panowania nad nimi, ale przede wszystkim pierwsze świadome budowanie własnego JA.
Same dobrze wiecie, że gdy zaczynamy rozumieć to, co nami kieruje, pomaga nam to w samorozwoju. C. Dolto wychodzi z założenia, że dzieci to mniejsi ludzie i rozumują tak samo. Uważam, że tak właśnie jest.
Kilka lat temu oglądałam jedną z najlepszych produkcji filmowych dla dzieci „W głowie się nie mieści”. Jest ona właśnie o emocjach, o tym, że radość jest cudowna, a smutek nie jest zły, jest potrzebny. Nie sądziłam, że znajdzie się książka o emocjach dla dzieci, która będzie prezentowała podobny poziom zarówno co do przekazu, jak i formy. Choć trzeba przyznać, że forma jest zupełnie odmienna, to jednak wspaniale dostosowana do poziomu dzieci.
Nie wspomniałam jeszcze o ilustracjach, które znakomicie obrazują serwowane treści i wciągają maluchy do świata emocji.
Na koniec pytanie: czym się różni bycie uprzejmym, a bycie grzecznym? Zapytajcie swoje dzieci i dajcie znać, co odpowiedziały. Mam nieodparte wrażenie, że odpowiedzi nas zaskoczą swoją mądrością.
Zrobiłam już kurs hiszpańskiego, poćwiczyłam jogę i sprzątnęłam wszystkie szafki w kuchni – a nie, wróć. NIC Z TEGO NIE ZROBIŁAM:)
Każdy inaczej podchodzi z nas do tego czasu i to jest OK. Ja przez pierwsze 3 dni miałam wielką chęć do działania: plany, pomysły, cele… A później przyszła rzeczywistość – te wszystkie rzeczy trudno jest realizować z wesołą dwójką przy boku. Kolejne 3 dni przesiedziałam na kanapie z telefonem w ręku i dopiero od dwóch dni czuję, że moja energia się normalizuje.
Dziś podzielę się z Wami, co mi poprawia humor, po czym lepiej się czuję, a czego unikam jak ognia.
Każdy sposób jest dobry, jeżeli jest Wasz.
Nie miejcie wyrzutów sumienia jeżeli widzicie, że Wasza sąsiadka myje okna, a u Was są rozmazane dziecięce łapki na szybie. (Ja przynajmniej nie mam 🙂
A oprócz tego:
Lubię wiedzieć, co się dzieje – ale teraz mam już przesyt. Zdaję sobie też sprawę z tego, jak pisane są teksty na portalach żeby w nie kliknąć – one mają budzić emocje. Niestety teraz budzą tylko negatywne. Wolę zdecydowanie suche dane podane raz na jakiś czas, niż natłok wielu informacji na raz. Dozuję to sobie, bo wiem, że to na mnie źle wpływa.
TV nie oglądam już 7 lat, więc tym bardziej teraz tego nie robię. A o wyłączenie radia poprosiła mnie Lila, kiedy jeszcze w PL nie było żadnego przypadku. Powiedziała:
“Już nie mogę słuchać o tym wirusie”
Lubię jak w domu coś gra, więc odpalam na tel. aplikację Open.fm (można też na komputerze KLIK) i włączam na głośniczku audycję #zostańwdomu. Nie ma tam wiadomości, ani reklam. Są też spokojniejsze kanały takie, jak Crema cafe, Relaks, Joga, a nawet kanały dziecięce – polecam bardzo. Wieczorem słuchamy kołysanek.
Wiele osób pewnie się zdziwi, ale ja tak mam. Nie potrafię też w takim stroju pracować;) . Na codzień pracuję z domu i żeby coś napisać muszę się przebrać np. w jeansy. Tym sobie wyznaczam pracę w domu. Podobno ma tak wiele osób, które pracują z własnego biurka. Inny strój pomaga mi się skupić. Teraz chodzę głównie w miękkich jeansach i T-shirtach. Jeden dzień zostałam w piżamie i nic nie zrobiłam tego dnia. Do tego czułam się, jakbym była chora.
Przymykam oko na bałagan, przymykam oko na kolejną bajką, przymykam oko cały czas. Dla własnego spokoju i reszty domowników. Ten czas uczy nas odpuszczania i czuję, że po samoizolacji będę mistrzem przymykania oka;)
Jeszcze nigdy tak dużo nie ćwiczyłam (chociaż taki pozytywny wpis samoizolacji). W ciągu 7 dni już 4 raz, więc jak na mnie jest to sporo. Mi ćwiczenia bardzo pomagają na głowę – jak poćwiczę rano to cały dzień jestem spokojniejsza.
Nigdy nie miałam tyle czasu na wklepywanie kremów, nakładanie maseczek i używanie peelingów. Czuję się wtedy zaopiekowana i dobrze to wpływa na moje zdrowie psychiczne.
Dziś rano spojrzałam na moje podkrążone oczy i pomyślałam, że źle wyglądam. W ciągu dnia nie mam kiedy nawet spojrzeć w lustro i nawet tego nie widzę. Dziś drugi raz w ciągu tygodnia się pomalowałam i powiem Wam, że na mnie makijaż działa uzdrawiająco. Mam wrażenie, że się więcej uśmiecham, a w lustro spoglądam chętniej.
W poście makijażowym pisałam Wam o moim ulubionym podkładzie Clinique Even Better i to się nie zmieniło. Mocno nawilża twarz, a przy okazji przykrywa wszystko to, co chcemy ukryć, na rzęsy tusz i bronzer na policzki. Kilka minut, a ja poczułam się zdecydowanie lepiej.
Post z całym makijażem poniżej:
Nie mogę się skupić na książce (chyba, że macie coś bardzo wciągającego, to polećcie) i czytam gazety. Trochę mi się uzbierało nieprzeczytanych i one mi zapewniają chwilową rozrywkę. Nie mam też za bardzo kiedy czytać, bo dzieci za bardzo angażują, więc szczerze zazdroszczę tym, którzy teraz nadrabiają zaległe książki.
Dzieci staramy się usypiać wcześnie, tak żeby o 20 spały (jakoś się udaje;) i po całym dniu oglądamy seriale. Obecnie na topie jest Sex education, a Wam wypiszę jeszcze moje ulubione seriale poprawiające humor:
Może coś jeszcze dodacie
To co kiedyś robiłam w 2 h, to teraz zajmuje mi cały dzień. Pogodziłam się już z tym, bo innego wyjścia nie mam. Lila ma sporo lekcji, Jul jest bardziej wymagający niż zawsze i tak to wygląda.
Ten ostatni punkt daje mi poczucie, że nad tym panuje. Nigdy tyle nie prasowałam i nie szorowałam łazienki. Mam w planach zrobić porządki w szafach i w pokojach dzieci, ale tutaj efekt szybko zniknie, więc odkładam to na później;)
p.s. I oglądam memy:) Bardzo polecam inststories Make Life Harder – pomagają przetrwać ten czas 🙂
Zanim zaczniecie czytać dalej, muszę Was ostrzec. Książka „Filiżankowy domek. Przyjęcie u króliczków” nie jest dla kobiet na diecie! Jeśli planujecie ją czytać z dzieckiem, nie zasiadajcie do tego z pustym żołądkiem. Ta książeczka jest niesamowicie apetyczna?.
to seria książeczek dedykowana dzieciom w wieku 6-8 lat, ale zapewniam Was, że spodoba się także młodszym dzieciom. Jest to historia o maleńkich króliczkach – zabawkach, które zamieszkują wyjątkowy domek.
Wszystko jest tam piękne, miniaturowe, słodkie i precyzyjnie wykonane. A to dopiero początek, bo króliczki mają swoją tajemnicę.
Zdradzić Wam jaką? Otóż, gdy nikt nie patrzy, rodzinka króliczków ożywa. Niech podniesie rękę ten, kto w dzieciństwie nie wyobrażał sobie, że tak się dzieje z jego zabawkami (zgłaszam się!?).
Oprócz króliczków w książce jest też Ania – kilkuletnia dziewczynka, oraz jej rodzina.
W drugiej części serii, noszącej smakowity tytuł (nie uwolnię się od myślenia o jedzeniu pisząc o tej książce) „Przyjęcie u króliczków”, Ania przeprowadza się do nowego domu na wsi. Z tej okazji jej rodzice wydają przyjęcie.
Choć w książce nie ma o tym mowy, to podejrzewam, że mama Ani zamówiła catering, i nie szykowała tego wszystkiego sama, w przeciwnym razie nie tryskałaby takim humorem?. Głównym bohaterem całego zamieszania i przyczynkiem do ryzykownych przygód króliczków jest fioletowy tort. Więcej fabuły Wam nie zdradzę. Dodam jednak, że książka naprawdę pobudza apetyt.
Jeśli Wasze dzieci ciężko zachęcić do posiłku, to spróbujcie poczytać im tę apetyczną książkę.
Opisy potraw, tortu i całego przyjęcia są tak obrazowe, że oblizywaliśmy się wszyscy. Dodatkowo wszystko jest pięknie zilustrowane. Dzieci analizowały wnętrze domku. No i muffinki, torty, przystawki… Nawet zwykłe masło wydaje się tu rarytasem. (w sumie biorąc pod uwagę jego cenę, to może nie jest przesada? ?). Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach – wszak pyszności, przyjęcia, balony i tajemnicze przygody, są tym, co dzieci uwielbiają.
Seria „Filiżankowy domek” oprócz przedstawienia niesamowicie wciągającego świata, ma również wartość edukacyjną. Wszak Ania trafia do nowej miejscowości, w której nikogo nie zna. Jest dość nieśmiała i pewna obaw. Wcześniej miała różne doświadczenia, także z niemiłymi koleżankami. A na przyjęciu pojawia się dziewczynka w jej wieku. Czy uda się im zaprzyjaźnić? A może nieśmiałość zwycięży?
Jest też podprogowy przekaz dla rodziców: słuchajcie dzieci! I bierzcie ich zdanie pod uwagę. Wiadomo, chcemy dla dzieci jak najlepiej, ale czasem nie do końca rozumiemy ich świat i aktualne emocje, dlatego tak ważne jest słuchanie tego, co mają do powiedzenia. I tu pojawia się postać Błękitnej Buni, która ma czas i chętnie słucha wszystkich opowieści Ani. Kim ona jest? A tego to już Wam nie zdradzę.
„Filiżankowy domek. Przyjęcie dla króliczków” jest wyjątkowy. Kojarzy mi się z angielską wsią. I wiecie co? Słusznie, bo okazuje się, że autorka – Hayley Scott – pisząc te książki inspirowała się własnym dzieciństwem, spędzonym na wsi. Jej ulubionym zajęciem wtedy było obserwowanie życia królików.
A gdybyście szukali podobnych lektur – to wiecie już kim jest Kazik Pegazik?
Zabawy dla dzieci – dziś chcę Wam zaproponować garść ciekawych pomysłów na zabawy z dziećmi w domu. Myślę, że przydadzą się w najbliższym czasie.
Możecie tego linka wysłać znajomym i udostępnić go na Facebooku, dzięki temu będziecie mieli dostęp do ciekawych pomysłów.
Bardzo chcę Wam na samym początku polecić link do nagrania psycholog Anity Janeczek-Romanowskiej o tym, jak w tym czasie wspierać emocjonalnie dzieci. Film trwa godzinę, ale uważam, że warto go obejrzeć.
Emocjonalne wsparcie dla dzieci
A teraz już przechodzę do inspiracji na zabawy dla dzieci w domu
zabawy z dziećmi od 3 lat
Zacznę od portalu Printoteka.pl Jest to mój faworyt i mam tam abonament od 3 lat. Na czym polega? Wykupujemy abonament (w zupełności wystarczy ten najmniejszy) i możemy szukać ciekawych materiałów. Na tym portalu znajdziecie: kolorowanki, zgadywanki, wartościowe materiały logopedyczne, wycinanki, materiały szkolne. Tony materiałów na zabawy z dziećmi w domu.
Wszystkie są edukacyjne i naprawdę ciekawe.
zabawa dla dzieci od 7 lat, lub dla 5+ z pomocą rodziców
Jeżeli Wasze dziecko jest nakręcone na jakiś temat i nie może przestać o tym mówić – może zrobić własnego lapbooka. Zrobienie go to rozrywka na kilka godzin. Jest to naprawdę ciekawa i edukacyjna zabawa. Pisałam o tym więcej w ostatnim wpisie gdzie pokazuję Co to jest Lapbook.
Dla dzieci 1 rok+
Muzyka dla dzieci
Jeżeli macie młodsze dzieci to bardzo Wam polecam płytę, na której wykonawcy w tekstach piosenek śpiewają imię Waszego dziecka.
Płyta zawiera materiał, który wspomaga rozwój mowy.
W zestawie macie: płytę, książkę i mp3
Tu znajdziecie post, który opisuje Piosenki dla dzieci z imieniem
Charytatywny e-book aktywnościowy
dla dzieci 4+
Ten ebook dodatkowo czyni dobro. Warunkiem pobrania jest dowolona wpłata na leczenie dzieci z SMA.
W ebooku znajdziecie dużo zadań, kolorowanek i ciekawych aktywności.
zabawy dla dzieci od 5 lat
Jedna z Was przesłała mi genialną aplikację: LiveColoring
Zasada jest prosta: instalujecie apkę, drukujcie kolorowankę i dziecko ją koloruje, a następnie najeżdżamy aplikacją iiiii nasz obrazek ożywia się!
To jest magia, bo postać w telefonie lub tablecie ma takie same kolory jakich dziecko użyło.
p.s. Obawiałam się, że zabawa z telefonem za bardzo zajmie dzieci, ale to jest tak, że dzieci kolorują 15 min i 1 minutę używają tej apki, więc bądźcie spokojni.
Kanał Cosmic yoga
CosmicKidsYoga
Dla dzieci 4+
Bardzo lubię ten kanał i często dzieciom włączamy ćwiczenia z tego kanału. Każdy odcinek to wyprawa do wyobraźni, a do tego ruch. Bardzo Wam polecam.
Oprócz klasycznych, które pewnie wszyscy znamy:
Możecie też zagrać z dziećmi w ruletkę z ćwiczeniami. Bardzo fajny pomysł.
Ruletka z ćwiczeniami
Teraz możecie udać się na wirtualny spacer po największych muzeach na świecie.
Linki do 12 bajecznych miejsc poniżej:
Muzea, które można odwiedzić wirtualnie
a tu jeszcze ….:75
75 najlepszych muzeów wirtualnie
A tutaj znajdziecie też super opracowane Virtual Tours in Vancouver, Wybór najciekawszych miejsc do odwiedzenia – muzea, galerie sztuki i jeszcze więcej!
Zachęta od jutra o 10 organizuje na swoim FP – Warsztaty dla dzieci
Niestety nie znam żadnych gier na komputerze dla dzieci (ale chętnie poznam:), ale znam jedną grę logopedyczną, która jest za darmo
Ze tej strony możecie pobrać wersję demo do ćwiczeń logopedycznych.
Bardzo polecam Wam też stronę Juniorowo, w tym linku jest mnóstwo inspiracji dla starszych dzieci: Jak dzieci mogą się uczyć w domu
Jeżeli macie jeszcze inne pomysły na zabawy z dziećmi w domu to dopiszcie je w komentarzach – wszyscy chętnie skorzystają.
tu jeszcze więcej inspiracji i Pomysły na zabawy z dziećmi w domu i Zabawy dla dzieci z klamerkami
a kiedy już opuści was siła wspomagajcie się tym:
Samoizolacja, wycofanie społeczne czy społeczna kwarantanna, to hasła, które robią ostatnimi dniami furorę w internecie. Wolę – samoizolacja – bo wg tej definicji – nie chodzi o odgrodzenie się od społeczeństwa czy społeczności – a od koronawirusa. Odróżniajmy cel od środków.
Ten wpis to apel. Mimo, że plaga prosto jak ze średniowiecza – żyjemy w XXI wieku. Są różne technologie, którymi możemy sobie pomóc. Ja podzielę się z wami tymi paroma, z którymi sam miałem styczność. Ciebie proszę – napisz w komentarzu twoje inspiracje. Twój pomysł może komuś uratować zdrowie.
Tylko jeszcze zanim przejdę do konkretów – część z nas i naszych bliskich – może zamknąć się w domu na 3 spusty. Część za to – będzie z koronawirusem walczyć aktywnie – jak na wojnie, jak na froncie. Okaż im wszelką pomoc. Pewnie będą przemęczeni, w pośpiechu, niewyspani. Jak zobaczysz ratownika medycznego, policjanta, kogokolwiek kto potrzebuje coś kupić, zamówić, zjeść jak człowiek – przepuść go w kolejce do kasy (choć mam nadzieję bez potrzeby nie wychodzisz po sprawunki).
Będą wśród naszych bliskich kierowcy, kurierzy, pracownicy aptek czy sklepów spożywczych. Kto może sobie urządzić domową kwarantannę – zamiast psioczyć – niech się cieszy, że ma taką możliwość. A kto nie może – oto kilka aplikacji, których może użyć by ograniczyć ryzykowny kontakt międzyludzki (uwaga: tekst nie zawiera linków afiliacyjnych – wszystkie apki musicie sobie sami wygooglować):
Tak jak pierwsze kroki, zarejestrowanie się, podpięcie płatności – to był przyznam się mój mały koszmar. Pewnie nie ich wina z tym dwustopniowym wymogiem logowania… I choć po 7mym razie jak musiałem wpisywać smsa miałem ich serdecznie dość – prostota użycia jak już jesteśmy zalogowani wynagradza nasze starania z nawiązką.
Do tej pory najczęściej używałem do parkowania. Koniec z szukaniem parkometru, szukaniem drobnych, szukaniem dowodu rejestracyjnego – bo auto już poza zasięgiem wzroku a nigdy się nauczyłem tej mojej rejestracji. Koniec ze zgadywanie na jaki czas ja też powinienem przedpłacić?
Koniec ze stresowaniem się na spotkaniu, że muszę natychmiast kończyć bo spotkanie się opóźniło i już może się to skończyć dla mnie mandatem. Jak podróżujesz do różnych miast – nie musisz doktoryzować się czy tu obowiązują parkometry? Czy trzeba kupić kupon w kiosku? Czy strefa jest płatna w weekendy? W jakich godzinach? Cały ten ambaras masz z głowy. Kładziesz choćby ręcznie wypisane Mobi Parking – i jesteś kryty.
Natomiast kiedy naszym priorytem jest samoizolacja – w aplikacji Skycash – bez potrzeby wchodzenia w interakcje z kasjerami – kupisz bilet na komunikację miejską, PKP, koleje regionalne, kupisz bilety autobusowe, opłacisz autostradę A1. Na przetestowanie użyteczności Kino, LOT czy Tatrzański Park Narodowy – mam nadzieję będzie okazja jak sytuacja już się unormuje.
Jedziesz z dzieciakami w trasę, po 3h w końcu zmordowane usnęły na swoich fotelikach. Nie chciałaś się zatrzymywać, żeby się nie rozbudziły. Misja się udała. A teraz masz pustkę w baku i musisz zatankować. No i klops. Małe dzieci w aucie zostawić strach. Trzeba będzie budzić. Jak je już obudzisz – dzieci nie biorą zakładników. Kiedy będziesz stać w kolejce by zapłacić za paliwo – będą profesjonalnie wymuszać gumy, jajka niespodzianki, gazetki, kolorowanki i resoraki.
Wizyta na stacji będzie trwała godzinę. Zamiast czegoś zdrowego wymuszą hot-doga. Zamiast zatrzymać się na parkingu z WC i placem zabaw – doładujesz je cukrem i fastfoodem.
Tymczasem wyobraź sobie taki scenariusz – podjeżdżasz pod dystrybutor. Cichaczem zalewasz bak do pełna. Skanujesz QR kod na dystrybutorze. Klikasz zapłać. Odjeżdżasz.
Wszystkie te 3 czynności – tankowanie, skanowanie, kliknięcie ORLEN Pay – wykonujesz – stojąc przy samochodzie – dzieciaki masz na oku więc nikogo nie musisz budzić. Płatność masz przypiętą do karty. Jeśli potrzebujesz fakturę – masz ją na mailu zanim jeszcze odpalisz silnik.
Znów – na czas epidemii – nigdzie nie wchodzisz. Niczego nie dotykasz (chodzi mi o sklep, nie o dystrybutor – zresztą przy nim akurat z reguły są rękawiczki). Nie masz kontaktu z ludźmi. Nie stoisz w kolejce. Nie masz dylematu – czy narazić dzieci na kontakt z ludźmi w sklepie? Czy są na tyle duże by zostać same w aucie? Sprzedawca nie zadaje ci 15 dodatkowych pytań czy doliczyć punkty, czy nie potrzebujesz niezbędnie 105 litrów płynu do szyb i ostatniej płyty Zenka?
Na siku może zatrzymać się w pięknych okolicznościach przyrody.
Kto w sezonie, czy w długi weekend próbował zatankować na stacji benzynowej na autostradzie – doceni te apkę nawet kiedy już zapomnimy co to samoizolacja
Udało ci się zgromadzić zapasy na 14 dni. Unikasz sklepów – jeśli czegoś potrzebujesz będziesz zamawiać w internecie. Nie wiem na ile system będzie wydolny i jak będzie wyglądać praca kurierów. Widzę za to, że aplikacja InPost pozwala zdalnie otwierać skrytki. To znaczy – nie musisz stać w kolejce pod paczkomatem i narażać się na kontakt. Nie musisz dotykać klawiatury. Swoim telefonem komórkowym otwierasz skrytkę zdalnie, bezpiecznie, bezdotykowo – a to ostatnio nabrało nowego znaczenia.
To znów apka co do której mam ambiwalentne uczucia. UX czyli doświadczenie użytkownika podczas obcowania jest jeszcze dalekie od ideału. Natomiast tak jak w przypadku Skycasha – jak dla mnie – dostępne treści wynagradzają wszystko. Za ok. 30 zł miesięcznie – czyli tak naprawdę za cenę 1 tradycyjnej książki – masz na wyciągnięcie ręki jak piszą – 60.000 książek. Zresztą teraz patrzę najtańszy abonament zaczyna się od 7 zł!
Ostatnia przeprowadzka mocno mnie nadwyrężyła. Głównym winowajcą były właśnie książki. Mam ich dużo, są ciężkie, zajmują dużo pudeł, no i jak nic potrafią nadwyrężyć budżet.
Wciąż kocham je bardziej niż e-booki, ale w XXI wiek wkraczam z tą „lżejszą” opcją.
Czy wolisz czytać czy słuchać – i e-booki i audiobooki do wyboru. W tym abonamencie za ok. 40 zł miesięcznie jest combo – synchrobooki. Jak jesteś w domu to sobie czytasz e-booka – a jak wsiadasz do auta – to odpala się audiobook w tym momencie w którym przestałeś czytać!
Jak potrzebuję audiobooki dla dzieci, czy to na dobranoc czy na podróż – są na wyciagnięcie ręki.
Widziałem samoizolacja zainsipirowała Legimi – dali ostatnio darmowy kod na książkę dla dziecka w ramach akcji #TerazCzasNaCzytanie – natomiast ja wam proponuję innego hacka – widzę w ich cenniku klawisz “wypróbuj przez 14 dni za darmo” – można przeżyć więc tę pierwotnie na tyle zaplanowaną kwarantannę… ale ostrzegam – potem ciężko zrezygnować?
Zdaję sobie sprawę, że jest na rynku pewnie mnóstwo innych aplikacji do czytania – ja się dzielę z wami po prostu tą którą znam. Piszcie czego wy używacie?
Załóż sobie rodzinną grupę. Bądź blisko z przyjaciółmi i rodziną w tym trudnym czasie. Bądź w kontakcie z dziadkami. To że nie możemy się odwiedzać osobiście – to tylko kolejny powód by zaktywizować seniorów do używania dostępnych nam wszystkim technologii.
Nie idź do banku, nie idź do gazowni czy elektrowni – znajdź w internecie ich aplikacje czy Biura Obsługi Klienta. Odkop stare loginy. Wszystkie te rachunki możesz popłacić on-line. Jesteś teraz w domu, masz tę chwilę czasu żeby ogarnąć te 2-3 strony. Przejdź od tej pory na faktury elektroniczne. Tak, teraz poświęcisz parę minut żeby to poustawiać – ale nawet w czasie po epidemii – oszczędzisz sobie życia, które marnowałeś na te comiesięczne wizyty.
Tu nie pomoże pranie pieniędzy.
Banknoty przenoszą zarazki. Zainstaluj sobie BLIK, Google Pay, Apple Pay – albo nawet nie musisz – po prostu używaj kart.
Znacie jakieś aplikacje, które pokazują bieżące dane? Googlując doczytałem, że w Chinach powstała nawet aplikacja, która informuje jeśli w promieniu 100 m znajduje się ktoś z koronawirusem. To pewnie przesada – natomiast pokazwirusa.pl oprócz bieżących danych – pokazuje ci gdzie jest najbliższy szpital zakaźny, Sanepid itp.
W czasie samoizolacji dziadkowie nie mogą jeździć na działkę. Jest grubo. Zafunduj im dostęp do którejś platformy z serialami. To jest koszt 20 do 50 zł. Abonament nie jest jak polskie sieci komórkowe w latach 90-tych. Nie deklarujesz się na 54 lata i nie zastawiasz nerki – możesz zrezygnować w każdej chwili. Podejrzewam zresztą że tam też jest darmowe 14 czy 30 dni…
Wiem, że najmłodszym dozujesz TV – ale jak już potrzebujesz złapać oddech – tu masz najlepsze bajki na Netflix a tu wyszczególnione edukacyjne bajki dla dzieci. A dla ciebie Najlepsze seriale na Netfliksie
Doskonały by zafundować chwileczkę zapomnienia i dla dużych i dla małych słuchaczy. U mnie każdy chce słuchać czego innego i musimy się alienować każdy w swoich słuchawkach. Choć ja czasem wolę im odpalić ulubione lektury a sam delektować się ciszą… Rekomendacje na najlepsze Audiobooki – Storytel dla dzieci.
Na zakończenie taka refleksja – parę dni temu zorientowałem się, że kończą mi się leki na receptę, które muszę regularnie przyjmować. Do tej pory od lat – czekała mnie przymusowa wizyta u lekarza. Zarejestrowałem się w poniedziałek – zostałem umówiony na piątek. W czwartek pani z recepcji zadzwoniła – żebym nie przychodził jeśli to nie jest konieczne. A co z receptą pytam?
Proszę zadzwonić w czasie wizyty – odbędzie pan tele-konsultację. Zadzwoniłem – powiedziałem Pani żeby przepisała mi leki, które widzi w karcie że regularnie biorę. Parę chwil później dostałem sms-a z 4 cyfrowym kodem. Zszedłem do mojej apteki – podałem kod – PESEL – kupiłem leki – i do tego nie musiałem kupować wszystkich opakowań na raz jak zawsze – mogę sobie co miesiąc dawkować te wydatki.
Po co to piszę – pomóżcie swoim rodzicom – dziadkom – korzystać z tych XXI wiecznych udogodnień. Zadzwońcie w ich imieniu do przychodni. Oszczędźcie im takich ryzykownych spacerów jak wizyta w przychodni.
Ja wiem, do tej pory – procedury czy personel niekoniecznie szły z duchem czasu. Kto wie – może ta nadzwyczajna sytuacja pozwoli nam zaadaptować te od dawna istniejące a niewystarczająco spopularyzowne technologie. Może i niektórym pracodawcom utworzy oczy na fakt iż praca zdalna to efektywna opcja…
Ponoć i w urzędach okazuje się nagle dużo spraw można załatwić przez telefon.
Jeśli znasz/używasz/polecasz jakąś aplikację, która może pomóc w tej naszej obronnej samoizolacji – podziel się ze mną!
A do tego pamiętaj żeby odkażać telefon, tak często jak to możliwe.
Jutro będzie wpis z prawdziwą skarbnicą pomysłów dla dzieci: linki, apki, kolorowanki:) – tu macie jeszcze najlepsze audiobooki dla dzieci.
„Mój Janek miał już dwa latka, gdy znał litery, a jak miał cztery, sam sobie czytał” – znacie te teksty dumnych rodziców? Nie ma w nich niczego złego, każdy z nas jest dumny z osiągnięć dziecka.
Powodują one jednak, że zaczynamy się zastanawiać – czy z moim dzieckiem jest wszystko w porządku? Może za mało robię? Może powinnam go uczyć czytania już od dawna? Może.
Każde dziecko nauczy się w końcu czytać i wczesne opanowanie tej umiejętności nie determinuje jego inteligencji czy sukcesu w życiu. My, jako rodzice mamy inną misję – zarazić dziecko pasją do czytania, żeby samo sięgało po książki i z czytania czerpało przyjemność.
Jeśli zatem dwulatek interesuje się literami – uczmy go czytać, skoro chce, ale jeśli ma cztery lata i nadal litery go nie interesują – nic na siłę.
Możemy osiągnąć efekt przeciwny do zamierzonego.
Zatem po pierwsze, czekamy aż dziecko zacznie wykazywać zainteresowanie czytaniem, a potem… zaopatrujemy się w książki, które dziecko będzie chciało samo czytać.
Kiedyś już wspominałam, że kultowy elementarz Falskiego niekoniecznie sprawdza się w dzisiejszych czasach. Dziecko musi być ciekawe historii zawartej w książeczce.
wydawaną przez Egmont. Zawierają one wszystkie najważniejsze elementy: są na czasie, są ciekawe dla dziecka i odpowiednie dla zróżnicowanych stopni umiejętności czytania. Książki są podzielone na trzy kategorie:
Do tej pory wydano około 100 części serii. Obejmują one różnorodną tematykę – od koników, po historię Polan. Każde dziecko znajdzie coś interesującego dla siebie – coś, co bardziej wzbudzi w nim wewnętrzną motywację do czytania, niż historia o wozach na targu, gdzie sprzedaje się kury – z elementarza Falskiego. Te historie były fajne – dla dzieci z zeszłego wieku. Dziś dzieci chcą czytać aktualne treści i seria książeczek „Czytam sobie” idealnie wpisuje się w ten nurt.
Chciałabym Wam opowiedzieć o nowościach z serii „Czytam sobie”, które miały premierę 11 marca. W sumie to aż pięć książeczek: 4 z serii „Czytam sobie” na różnych poziomach, oraz jedna z serii „Czytam sobie EKO”, oznaczona zielonym listkiem.
A oto nowości oraz specjalny zestaw do nauki czytania:
Zestaw edukacyjny – to zestaw do nauki czytania dla dzieci, zawierający:
Idealny pakiet na początek przygody z czytaniem?
Przeznaczony dla dzieci, które uczą się liter i składają pierwsze proste słowa. Na tym poziomie pojawiły się aż trzy pozycje:
Krótka historia chłopca, który postanowił nadać tradycyjne listy w nietypowych kopertach. Piękne ilustracje i duże litery na dole strony ułatwiają dzieciom nie tylko czytanie, ale także zrozumienie czytanej treści. Warto zaznaczyć, że z okazji pojawienia się nowości tej serii, Egmont nawiązał współpracę z Pocztą Polską, więc i tam będzie można kupować książeczki „Czytam sobie”.
To „czytanka” dla dzieci, które kochają kotki i ich psotne zabawy. Dwa kotki postanowiły wybrać się nad staw – co z tego wyniknie?
Krótka opowiastka o bananie, którego nikt nie chciał. Do czasu, aż na targ przyszła pewna urocza dziewczynka. Mamy tu zabawne ilustracje i sporo – jak na taką ilość tekstu – informacji ekologicznych, podanych w apetyczny i interesujący sposób.
To prawdziwa książka przygodowa! Thor, podróżnik z Norwegii, chcąc udowodnić prawdziwość swojej teorii, buduje tratwę i wyrusza w podróż pełną przygód. Piękne ilustracje, pobudzają wyobraźnię i zachęcają dziecko do poznawania dalszej części opowieści.
Czy Wasze dzieci znają serię „Czytam sobie”? Moja Lila uwielbiała czytać “Dziadka do orzechów”, a Julek fascynował się “Dobranocką dla Batmana” z poprzedniej serii o której pisałam tutaj: Ksiązki dla dzieci. Ciekawe co ukochają sobie tym razem?
Lubimy czytać dzieciom, ale jeszcze bardziej serce rośnie kiedy widzimy jak dziecko samo sięga po książkę i znika… Oprócz dobrych lektur, które widzisz powyżej, rzuć okiem na naszą metodę Jak nauczyć dziecko czytać🙂
Pewnie wielu z Was zaciekawiłam i sami już się zastanawiacie co to jest lapbook. Ja się dowiedziałam o tej metodzie nauki już dawno i uważam, że jest genialna! A myślę, że nawet mogłaby zrewolucjonizować edukację szkolną. To co? Macie chęć pokazać Waszym dzieciom tę metodę, dzięki której nawet nie poczują, że się uczą?
Lapbook jest “książką” tematyczną, które dziecko tworzy na dany temat i w której tworzeniu dziecko aktywni uczestniczy.
Interesują je dinozaury?
Ma nauczyć się zasad ortografii?
Powinno przyswoić informacje o średniowieczu?
Ma powtórzyć przed sprawdzianem z wiedzy o lekturze?
Lapbooka można stworzyć na każdy temat (naprawdę da się)
Ciekawa jestem jakie Wy mieliści metody nauki, jak zbliżał się sprawdzian?
Po zwykłym przeczytaniu książki pamiętam tylko główne treści i prawie żadnych szczegółów. W szkole miałam trochę problemów z nauką i zapamiętywaniem, więc sama sobie wypracowałam taki sposób:
Zawsze dziwiłam się osobom, które, jak się uczyły to sobie cichutko czytały. Ja oprócz tego, że miałam 3 razy te same notatki, to jeszcze czytałam je na głos żeby zaangażować jeszcze jeden zmysł: słuch.
Któregoś dnia Lila przyszła i poprosiła żebym jej kupiła książkę o koniach, bo chce się o nich dużo dowiedzieć.
Uznałam, że to bardzo dobry czas żeby zrobić swojego pierwszego lapbooka. Zależało nam żeby była to książka, więc wpadłam na genialny pomysł i zrobiliśmy ją razem na podstawie foto książki. Wiedziałam, że jak ją zrobimy to będzie dużo z niej korzystać, nosić do szkoły, zabierać do Babci, więc taka forma była dla nas idealna.
Jeżeli tylko Wasze dziecko ma na coś fazę: dinozaury, pojazdy, marki samochodów, zwierzęta, sport, kosmos, moda – to zróbcie z nimi takiego książkowego lapbooka.
To jest też super pomysł żeby zacząć oswajać dzieci z komputerem i uczyć je obsługi
Któregoś dnia usiadłyśmy i zrobiłyśmy lapbooka o koniach.
Na stronie Colorland wybraliśmy wzór MAŁEGO ARTYSTY i zaczęła się przygoda.
Lila sama dobierała treści, szukaliśmy informacji w internecie, skanowałyśmy pocztówki, które mamy w domu.
Powstała nawet instrukcja, jak narysować konia, którą skanowałyśmy na skanerze.
W czasie tworzenia takiej książki dziecko ćwiczy: czytanie, pisanie, ortografię. I naprawdę robi to mimochodem. Jeżeli Wasze dzieci nie przepadają za klasyczną nauką czytania to spróbujcie zrobić razem lapbooka.
Żeby dziecko chętnie czytało i pisało to treści muszą je interesować.Możecie zrobić nawet książkę o Zingsach, czy lalkach LOL. W tym czasie, będzie czytać, pisać, literować – w między czasie nauczy się wielu rzeczy, które w szkole często nie są tak interesujące.
Dlatego lapbooki często się wykorzystuje w edukacji domowej.
Uważam, że jest to świetna metoda nauki i myślę, że mogłaby zrewolucjonizować edukację.
A kiedy książka już przyszła, to byłam w szoku, jak bardzo Lila była nią zachwycona. Nosiła ją do szkoły i czytała dzieciom. Mało tego, uznała, że mogłaby coś jeszcze dodać i zmienić – a to już jest wyższa szkoła jazdy, bo to nauka na własnych błędach i już ma w głowie pomysł na kolejną o Polsce.
Sam proces tworzenia książki w panelu jest bardzo prosty i intuicyjny. Jak pokazałam, jak to się robi to Lila sama już wiedziała, jak rozciągać zdjęcia, dodawać tekst.
Jakość książki jest rewelacyjna – to nasze pierwsze zamówienie w Colorlandzie i będzie wracać z innymi projektami. Przesyłka przyszła bardzo szybko i od razu zachwyciła autorkę.
Powiem wam, że od kiedy wydałam swoje książki dla dzieci, Lila też długo łaziła za mną, że chce napisać i wydać swoją książkę! W innych czasach byłoby to marzenie nie do spełnienia. Dlatego jest przeszczęśliwa że lapbook pozwala jej na taki nieskrępowany selfpublishing. Teraz chce zacząć je sprzedawać by dorobić do kieszonkowego. My będziemy więc stałym klientem:)
A tu łapcie kod rabatowy: NEBULEX35, który obniży cenę Waszych fotokalendarzy i fotoksiążek o 35% – Kod działa na wszystkie fotokalendarze, wszystkie fotoksiążki klasyczne, starbooki oraz harmonijkę do 31.12.2023 i nie łączy się z innymi kodami dostępnymi na stronie colorland.pl
Tu łapcie wpis – jakie jeszcze inne formy niż fotoksiążka może przyjąć Lapbook.
Nie dziwi mnie popularność serii o przygodach Emi i tajnego klubu – gdybym miała 7-11 lat, sama zaczytywałabym się w tych książkach. Najnowsza część, o wyjeździe na wakacje, jest kolejnym strzałem w dziesiątkę.
Jako, że lubię książki, których bohaterami są ludzie, do tego wcześniejsze części uznałam za wartościowe – z przyjemnością objęłam Emi patronatem nebule.pl.
Jeśli jeszcze nie znacie Emi i jej przygód, musicie to nadrobić. Emi to dziewczynka, która zakłada Tajny Klub Superdziewczyn, do którego po jakimś czasie dołącza również super chłopak. Czy tylko jeden? Tego Wam nie zdradzę. ?
Przede wszystkim książka jest napisana w formie pamiętnika. To sama Emi opowiada o swoich perypetiach, dzięki czemu dzieci łatwo identyfikują się z narratorką. Dzieli się ona swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami, również na temat dorosłych. A dziewczynki w tym wieku uwielbiają pamiętniki i sekretne zapiski.
Jej przygody dzieją się w dzisiejszym świecie. Jest internet, food trucki, a nawet problem z zanieczyszczeniem planety plastikiem.
Przyjaciele Emi mają swoje problemy, obawy, przygody i przyjemności takie, jak wszystkie inne dzieci, dlatego Emi i jej Tajny Klub Superdziewczyn jest na topie wśród dziewczynek w wieku wczesnoszkolnym i szkolnym.
Jest to jedna z tych książek, które wciągają i pokazują dzieciom, że czytanie to świetna rozrywka. A o to nam chodzi – wszak książki poszerzają horyzonty, wzbogacają wyobraźnię i sprawiają, że dzieci mają apetyt na poznawanie świata.
ALOHA, dziewczyny!
Najnowsza część przygód „Emi i Tajnego Klubu Superdziewczyn. ALOHA” to wyprawa na wakacje. A wszystko zaczyna się od porządkowania ubrań. Tak, wiem, że to uwielbiacie – matka Emi przybiłaby nam piątkę?(Czy ja się właśnie identyfikuję z postacią z tej książki? – same widzicie, dobra jest ta Agnieszka Mielech, autorka). Segregowanie ubrań jest przyczynkiem do dyskusji dotyczącej ekologii i nowego życia starych rzeczy. To mi się bardzo podoba w całej serii.
W ten sposób tłumaczone są zjawiska fizyczne czy funkcjonowanie świata – bez napuszenia i wielkich tyrad naukowych. Zwyczajnie, mimochodem dzieci dowiadują się, co to jest pierwsza zasada dynamiki Newtona, bo muszą na dach auta wrzucić wielkiego, dmuchanego flaminga. No petarda!
Tak powinno się uczyć dzieci w szkołach. W taki sposób wszyscy – dzieci i dorośli – szukamy informacji dotyczących rzeczy, które nas interesują. A złapałam się na tym sama podczas oglądania głośnego serialu „Czarnobyl” (koniecznie zobaczcie), gdy zaczęłam szukać informacji o tym, jak właściwie działa elektrownia jądrowa, bo chciałam zrozumieć przyczyny katastrofy. Dzieci w taki sam sposób poznają świat i uczą się – są ciekawe!
Wróćmy jednak do fabuły. „ALOHA” to opowieść o wyjeździe Emi i jej przyjaciół na obóz windsurfingowy, gdzie dzieci poznają zasady panujące na obozie i obozowe życie. Są instruktorzy, wczesne śniadania i codzienne zabawy w morzu. Jest też #tajnamisja , ale o niej sza! Zdradzę tylko, że bardzo spodoba się dzieciakom.
Jest też kilka słów o relacjach pomiędzy dziećmi i pojawia się kwestia nowego członka Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka. Czy do klubu dołączą nowe osoby? Czy #tajnamisja zakończy się sukcesem? No i czy Emi nauczy się windsurfingu? Wszystkiego dowiecie się z najnowszej części „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. ALOHA”.
Znacie serię o przygodach Emi i Tajnego Klubu Superdziewczyn? Czy Wasze dzieci też ją uwielbiają? Jeśli jeszcze książki z tej serii nie wpadły w ręce Waszych dzieci, koniecznie to nadrabiajcie – gwarantuję, że dziewczynki pokochają przygody Emi. A co z chłopcami? Skoro w Tajnym Klubie Superdziewczyn jest też Superchłopak – sprawa jest jasna.
Kojarzycie te wszystkie piękne zdjęcia blogerek parentingowych, gdzie dzieci z rodzicami spędzają #qualitytime? Lepią zwierzaki z ciastoliny, robią ogromne makiety domków tekturowych i tworzą pastelowe dekoracje w duchu #DIY? Można odnieść wrażenie, że tak jest przez cały czas.
post sponsorowany przez BBC
Ale wiecie, że tak nie jest? To ułamek dnia, a może nawet tygodnia? 10 minut złapane w codziennej gonitwie. Nikt nie chwali się tym, że dzieci zrobiły wielki bałagan albo od tygodnia macie nowego domownika, który ogłosił areszt domowy i ma na imię Wirus. Mało kto publicznie o tym mówi, że włącza dzieciom bajki, bo przecież to nie pasuje do wizerunku dobrego rodzica, który powinien sypać kreatywnymi pomysłami na zabawy jak z rękawa.
W sieci krąży mnóstwo artykułów na temat złego wpływu telewizji na dzieci, które zwyczajnie straszą. Brakuje według mnie mądrych głosów w tej kwestii, czyli jak w rozsądny sposób wprowadzać dzieci w świat bajek i technologii.
Dlatego w ramach współpracy z CBeebies chciałabym Wam pokazać, co to znaczy oglądać mądrze bajki.
To jest moje motto, którym się kieruję w rodzicielstwie.
Pewnie znacie teorię zakazanego owoca – tak jest ze wszystkim. Jeżeli będziemy udawać, że coś nie istnieje, to nie znaczy, że zniknie. Tak samo jest z bajkami – jeżeli podejmiemy decyzję, że w ogólnie nie będziemy dzieciom puszczać bajek, to jestem przekonana, że prędzej, czy później z dziecko się zetknie zetknie – być może pod naszą nieuwagę i wtedy skutek może być zdecydowanie gorszy. Do dziś pamiętam komentarz mojej czytelniczki. Daje do myślenia.
Nie włączaliśmy naszemu dziecku bajek, bo uważaliśmy, że hamują rozwój. Tak właśnie było, że któregoś dnia mój syn zobaczył chłopca przebranego za Batmana. Panicznie się go wystraszył.
Drugie dziecko wychowuję już zupełnie inaczej. Nie sztuka nie mieć TV, słodyczy itp. w domu, sztuką jest korzystać nich z głową.
Amerykańska Akademia Pediatryczna sugeruje, żeby nie puszczać dzieciom bajek przed 18 mż. A między 18-24 m. jeżeli rodzic i dziecko chce można powoli wprowadzać dziecko w ich świat. Jednak naukowcy podkreślają, że mają to być treści wyselekcjonowanie i dopasowane do wieku dziecka, a rodzic ma mu towarzyszyć. Wspólne oglądanie i tłumaczenie dziecku pomaga zrozumieć, jak to działa. W wieku 2-5 lat AAP określa godzinę na maksymalny czas oglądania bajek dziennie.
U nas zdarzały się dni, kiedy mieliśmy małe odchyły – jak awaryjne sytuacje, ale ogólnie staram się do nich stosować. Poniżej przeczytacie nasz wewnętrzny regulamin oglądania bajek, dzięki niemu nie mamy większych problemów z wyłączniem bajki.
Telewizor, który gra w tle powoduje, że dzieci nie potrafią się skupić na jednej czynności. Obraz i dźwięki są dużą stymulacją dla układu nerwowego i często mogą powodować skrócony czas koncentracji uwagi.
Mamy swoje ukochane bajki, które są wartościowe i wprowadzają dzieci bardzo spokojnie w świat technologii. Dobranocny Ogród, Brzękusie to dobre treści dla młodszych dzieci. Albo Sara i Kaczorek – której styl przypomina dziecięce rysunki, i dzięki temu jest przyjazny dla dzieci. Edukacyjne bajki dla starszych – Charlie i Lola czy Tosia i Tymek to bajki, które warto obejrzeć na CBeebies. Pan Robótka – który najpierw pokazuje pomysł, potem szuka materiałów do jego ukończenia i pamięta też o zasadach bezpieczeństwa.
CBeebies stara się też mądrze zaplanować ramówkę. Tak jak rytm dziecka – rano przygotowuje na dzień pełen przygód. Popołudnie to rozwijające zajęcia. Wieczorne pasmo to pora na wyciszenie i przygotowanie do snu.
Co pocieszające – jak wynika z badania – tylko 1% dzieci wybiera bajki samodzielnie. To dobrze, że 99% to wybór rodzica bądź wspólne decyzje.
Zachęcam Was do zapoznania się z informacjami z badań, które przeprowadzono na zlecenie CBeebies i znajdziecie tam też komentarz Magdaleny Komsty z Wymagające.
Nie stosujemy kar i nagród, więc nas to nie dotyczy, ale spotkałam się z tym, że rodzice włączają dziecku bajkę jako nagrodę. Nie zdziwiłabym się, jak za kilkanaście lat będą poszukiwać podobnych „nagród” za swoje osiągnięcia.
Jeżeli dziecko jest niespokojne, płacze, odczuwa niepokój to włączenie bajki nie pomoże, a nawet może zaszkodzić. Poprawianie humoru przez media nie jest dobrym nawykiem, którego bardzo szybko nauczymy dziecko. Uciekanie od emocji w świat fikcji nie jest czymś dobrym, dlatego zamiast włączać dziecku bajkę postarajmy się zrozumieć jego zachowanie. Mało tego – czasem nam się wydaje, że właśnie bajka uspokoi dziecko, a często po wyłączeniu jest jeszcze gorzej. Jest mnóstwo metod uspokajania dziecka, ale bajki są jedną z najgorszych.
Nauczyliśmy się tego przy starszej córce. Włączamy bajkę na zasadzie wieczorynki, czyli zaczęcia wieczornych rytuałów. Kiedy była młodsza szukaliśmy różnych metod i ta po wielu sytuacjach wydała nam się najwłaściwsza, bo wcześniej bywały takie dni, że chodziła za mną cały dzień prosząc o bajkę. Teraz doskonale wie, o której godzinie włączamy bajki i sama czeka na ten czas.
Z racji tego, że telewizory, tablety, telefony emitują światło niebieskie, które opóźnia wydzielanie się melatoniny trzeba pilnować żeby zakończyć oglądanie bajki na 1,5 h – 1 h przed snem. My zaczynamy około 18.30, później kolacja, kąpiel, czytanie, usypianie.
Dzieci są jak papierek lakmusowy, momentalnie widać, co im służy, a co nie. Pamiętam taki czas, kiedy po wyłączeniu bajek moje dziecko było niespokojne, nerwowe, pobudzone – mimo tego, że czas był krótki, a bajka dostosowana do wieku. W tym czasie nie puszczaliśmy bajek w ogóle, zastępując je audiobookami lub zwyczajną zabawą.
Dzieci nie wiedzą ile to jest pół godziny, ile to jest godzina. Warto umówić się na ilość bajek. Jeżeli jest to seria kilku krótkich bajek – to możemy narysować je na kartce i po obejrzeniu każdej dziecko będzie skreślać. Ważne jest żeby uprzedzić o tym w trakcie ostaniej bajki, że to już będzie koniec i tego pilnować.
Jest grupa dzieci, która dość mocno angażuje się w świat przedstawiony w bajce i kiedy za pomocą przycisku pilota odłączamy je od niego – mogą być niespokojne, pobudzone. Warto wtedy zająć się dzieckiem, nie zostawiać go samego w tych emocjach. Możecie porozmawaić o tym, co oglądało. Chociaż chwilkę poświęcić na to żeby wróciło do poprzedniego stanu pobudzenia. Możecie zrobić masażyki, czyli np. naszą ulubioną pizzę na plecach
(w 95% tego nie robimy nigdy, takie sytuacje mogę policzyć na palcach jednej ręki – w restauracji i raz na rok kolacja przy bajce w salonie). Bajki w tym czasie mogą spowodować mnóstwo szkód, z których nie zdajemy sobie sprawy. Po pierwsze przed TV zjada się o wiele większe ilości jedzenia niż przy stole (ryzyko otyłości i osłabianie „porozumienia z ośrodkiem głodu i sytości”). Odwrócona uwaga działa no ogromną niekorzyść, wcale nie spowoduje, że dziecko polubi jakieś danie. W czasie jedzenia zdecydowanie lepiej siedzieć przy stole z rodziną i rozmawiać.
Nie oglądamy TV przy dzieciach. Wieczorem, kiedy śpią dopiero włączamy telewizję.
A gdzie lepiej oglądać? Na telefonie, komputerze, czy telewizorze? Nasza okulistka kiedyś nam zalecała oglądanie na małym ekranie żeby ćwiczyć dość leniwe (u córki) mięśnie gałek ocznych. Ale widzę, że najlepiej jest oglądać w telewizorze lub komputerze. Dlaczego? Telefon dzieci trzymają w rękach i przez to nic innego nie mogą robić.
Jak obserwuję moje dzieci oglądające bajki na telewizorze to widzę, że w tym czasie: skaczą, biegają – ruszają się. Czasami biorą zabawki do rąk i się bawią. A starsza córka lubi w tym czasie rysować. Takie aktywne oglądanie, bez „gapienia” się tylko w ekran jest lepsze.
Cbeebies zresztą jako chyba jedyny kanał w Polsce ma polską prezenterkę. Pani Aneta zachęca w swoich kilkuminutowych wejściach, do podjęcia przez dzieci aktywności i do kreatywnych zabaw.
Myślę, że umiar jest w tym przypadku najważniejszy. Dziecko, które cały dzień spędza aktywnie, bawi się z rodzicami, czyta mu się mnóstwo książek – prawdopodobnie nie odczuje żadnych negatywnych skutków, o jakich trąbią media. Najważniejsze jest to robić z głową.
Wyjątkiem są dzieci z wyzwaniami rozwojowymi, które są pod opieką specjalistów: neurolog, logopeda, fizjoterapeuta. W tym wypadku należy słuchać ich wskazań.
Dla całej rodziny natomiast filmy znajdziecie we wpisie: Filmy familijne a tu Filmy dla dzieci
Są takie bajki, które sama lubię oglądać razem z dziećmi – z różnych powodów. W niektórych twórcy puszczają oko do rodziców, a w innych – tak jak w bajce Bing – zachwyca mnie prosta historia z mądrym przekazem. Czasem lubię też poczuć się jak wtedy, gdy sama byłam dzieckiem. A najbardziej lubię bajki, które uczą przez zabawę. I tu na scenę wkracza magazyn BING. Cieszę się, że na kanwie tej bajeczki powstał dwumiesięcznik dedykowany dzieciom, które podobnie jak serial, łączy przyjemne z pożytecznym.
„Najpierw nauka, potem zabawa” – tak mówiono nam w dzieciństwie, prawda? I już było wiadomo, że na jednym biegunie jest przyjemność, a na drugim obowiązek. Od razu stawiano naukę w opozycji do przyjemności. A przecież nauka jest ciekawa! Tylko trzeba ją serwować w odpowiedni sposób dostosowany do wieku dziecka. Jako przyjemność.
I podsuwam im takie zabawy, przez które się także uczą. Myślicie, że to trudne i skomplikowane? Że trzeba godzinami ślęczeć w internecie w poszukiwaniu inspiracji? Nie! Jest tyle możliwości! Dla dzieci ciekawe jest wszystko to, czego nie znają. A połączenie tej nauki z zabawą, czy z ich ulubioną postacią z bajki, to już jest w ogóle strzał w dziesiątkę. Właśnie dlatego bardzo się ucieszyłam, że Egmont przychodzi na pomoc z magazynem BING. Trzeba sobie ułatwiać życie i korzystać z tego, co jest dostępne i atrakcyjne dla dzieciaków, prawda?
Uroczy króliczek z wielkimi oczami, otoczony grupą przyjaciół – oto BING. W każdym odcinku edukacyjnej serii o przygodach tego zwierzaka, o słodkim głosie, poruszany jest temat, który dotyczy poznawania świata, rozumienia zjawisk oraz emocji. W prosty sposób BING, wraz z dziećmi, doświadcza przygód, których celem jest wyjaśnienie zagadnień dotyczących świata, dostosowanych do poziomu maluchów.
Bajka ta przeznaczona jest dla najmłodszych dzieci. Jest pięknie narysowana, pełna radosnych kolorów, uroczych postaci, życzliwości i śmiechu. Nie dziwię się, że dzieci ją uwielbiają. Bing mówi bardzo dużo o emocjach, w taki sposób jak my to robimy, czyli nazywa je i tłumaczy. Bajka Bing jest na naszej bajkowej liście wszechczasów: edukacyjne bajki dla dzieci.
Magazyn BING jest przeznaczony dla dzieci od drugiego roku życia. W każdym numerze oprócz opowieści o BINGU, znajdziecie mnóstwo zadań idealnie dopasowanych do poziomu małych dzieci. Wszystkie one mają na celu to, co lubię – naukę przez zabawę. Dzieci więc wycinają i kolorują, ćwicząc motorykę małą, ale jednocześnie uczą się kolorów i orientacji przestrzennej. Odpowiadając, co jest niżej lub wyżej dowiadują się, jak określamy umiejscowienie przedmiotów w przestrzeni.
Uczą się również liter. W tym czasopiśmie są nawet ćwiczenia logopedyczne, ukryte pod zabawą! Dzieciaki odpowiadając na pytania uczą się także prawidłowo interpretować emocje i nastrój innych oraz odpowiednio na nie reagować. Oczywiście BING to także prezenty, które dzieci uwielbiają. Z każdym numerem otrzymują atrakcyjne zabawki, których celem jest rozbudzanie wyobraźni i pobudzanie chęci do samodzielnej zabawy. Do tego numeru dołączone są pacynki Binga i Flopa.
Podoba mi się to, że magazyn BING wychodzi jako dwumiesięcznik, gdyż zawiera taką ilość zadań, która wystarczy na dłuższy czas. Wiadomo, nie oczekujemy po kilkulatku, że zrobi wszystko na raz. Oczywiście dziecko może się tak zachwycić, że będzie miało zapał, ale zdecydowana większość maluchów może się skupić najwyżej na kilkanaście minut. I to wystarczy na dobrą zabawę z BINGIEM. No właśnie – zabawę czy naukę? Wszystko na raz!
Tak właśnie rozbudzamy naturalną ciekawość poznawania świata i wewnętrzną motywację.
Już za chwileczkę, już za momencik – dyskusje w piaskownicy zaczną się kręcić. Czy Kasia da łopatkę Staszkowi? A może schowa ją za plecy i krzyknie: “Nie! Moja!”. Czy Jasiek podzieli się z siostrą chrupkami? Każdy z nas bardzo dobrze zna takie sytuacje i zdarza się, że nie wie, jak postąpić.
Dziś przyjrzę się dokładniej nie tak chętnemu dzieleniu się dzieci vs. świadomej radości z dzielenia dobrze ugruntowanej u dorosłych.
Partnerem, który lubi się dzielić i skutecznie do tego zachęca jest marka Hochland
Siedząc w kucki na nagrzanej desce piaskownicy słyszymy dookoła:
“No podziel się, bo nikt nie będzie się z Tobą bawił”
“Daj mu tę ciężarówę, przecież Ci nie zabierze”
“Jesteś starszy i trzeba się podzielić”
Zawsze kiedy słyszę takie słowa, to zastanawiam się, czy osoba wypowiadająca te słowa dałaby mi na przykład swój telefon żeby mogła się nim pobawić? Czy bez wahania oddałaby mi kluczyki do swojego samochodu bym mogła zrobić parę kółek wokół dzielni?
A w przypadku gdybym rzeczywiście dała, to jak bym się czuła?
Na miejscu tej osoby czułabym niepewność, strach, utratę bezpieczeństwa i masę innych emocji.
Jak w takim razie mądrze podejść do dzielenia się między dziećmi? Już Wam piszę!
Wiem, że za rodzicami, którzy przekonują swoje dzieci do dzielenia się stoi strach. Boją się, że ich dziecko będzie samolubne i pozbawione empatii. Przekładamy nasze pozytywne odczucia, które czujemy, kiedy sami się dzielimy i wymagamy tego samego od dzieci.
Nasze dzieci nie mają mózgu 35-latka i altruizm jest u nich na poziomie zerowym.
Dla dzieci w wieku od 1.5 roku do 3 lat, pojęcie dzielenia się jest zupełnie abstrakcyjne. Zmuszanie do dzielenia się odbierają jako zamach na ich autonomię. Dwulatek siedzący w piaskownicy traktuje siebie i te plastikowe zabawki jako jedność. Są one dla niego bardzo ważne. Prośby i groźby o podzielenie się mogą być potraktowane przez niego jako ingerencja w jego “ja”.
Mózg 2-3 latka działa zupełnie inaczej niż mózg dorosłego i kiedy my już wiemy z doświadczenia, jakie miłe odczucia daje dzielenie się, dziecko jest, oględnie mówiąc, dość dalekie od podobnych wniosków. Dzieci na początkowym etapie rozwoju nie uznają jeszcze dzielenia się za coś naturalnego.
Dzielenie się nie jest wpisane w rozwój 2-3 latka i my tego nie zmienimy. Jeżeli będziemy próbować namawiać dziecko do podzielenia się i ono to zrobi to tylko dlatego żeby nas zadowolić. Czy to naprawdę nas uszczęśliwi?
Choć nam, na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nasze zachęcanie przyniosło pozytywny skutek, to tak naprawdę dziecko dzieląc się (wbrew swojej naturze) spełnia tylko nasze życzenie.
Jak pokazują badania, dzielenie się jest procesem, który jest zależny od wieku dziecka. 5, 6 czy nawet 7 latek mogą jeszcze nie być na niego gotowi. Tak naprawdę dopiero około 7 roku dzieci potrafią same z siebie się dzielić i mieć z tego radość. Dajmy więc im czas, aby mogły do tego dojrzeć, a nie do tego żeby zostały wytresowane.
P. S. Przeczytajcie bardzo ciekawe wyniki badań na ten temat KLIK
Kiedy będziemy dziecko zmuszać, zachęcać lub nawet nagradzać to w późniejszym czasie dzielenie się będzie budziło u nich negatywne emocje. Więc nasza chęć nauki dzieci altruizmu przyniesie odwrotny skutek.
Dokładnie wyżej opisane zjawiska obserwuję u swoich dzieci. Kiedyś nie tak bardzo chętnie chciały coś komuś podarować lub zrobić coś z myślą o innej osobie. A teraz bez naszych żadnych ingerencji widzę ogromną zmianę. Lila sama z siebie potrafi coś zaproponować i to jest najpiękniejsze. Wiem wtedy, że ona naprawdę tego chce i nie jest to wbrew jej woli. Potrafi sama zrobić kanapki i powiedzieć “To dla Ciebie Mamo”.
A wiecie, że u dorosłych poziom szczęścia wynikający z dawania jest znacznie większy niż z otrzymywania? Słyszliście o adaptacji hedonistycznej? Możecie o tym przeczytać TUTAJ
Chociaż wydaje się nam, że dzielenia musimy nauczyć nasze dzieci, to tak wcale nie jest. A nawet nauka może przynieść odwrotny skutek. Warto poczekać na dojrzałość dzieci i być cierpliwym. Kiedy dziecko czegoś odmawia nie oznacza, że jest samolubne, tylko prawidłowo się rozwija.
A zgadnijcie kto u nas zjada wszystkie artystyczne wycinki, które zostają;)
Tymczasem teraz dzielę się czym prędzej z Wami informacją o loterii zorganizowanej przez markę Hochland. To oni chcą się podzielić z wami nagrodami. Możemy wygrać 5 Jeepów Renegade a codziennie nagrody pieniężne.
Jak grać o Jeepa Renegade i nagrody pieniężne w loterii “Lubimy się dzielić“:
Pamiętaj, każde zgłoszenie bierze udział w losowaniu nagrody głównej – jednego z pięciu Jeepów Renegade.
A jak już wygracie – przyjeżdżam pod waszą piaskownicę pokręcić parę kółek!